26 czerwca 2007 r. CBA rozpoczęło tajną akcję kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej posłance Beacie Sawickiej. Agent CBA poznał ją na kursie dla członków rad nadzorczych spółek skarbu państwa, który trwał od końca stycznia do końca lutego 2007.
Była posłanka PO na specjalnie zwołanej konferencji prasowej powiedziała, że funkcjonariusz "udawał do niej uczucie, prosił o pomoc, był młodym przedsiębiorcą". Płacząc, opowiadała, że w materiałach przedstawionych przez CBA na konferencji prasowej nie pokazano "miłych i czułych sms-ów do niej, listów, przesłanych kwiatów". Jak mówiła, nie powiedziano również tego, że wymieniali upominki związane z imieninami albo z urodzinami.
"Przyznaję, że ten człowiek zafascynował mnie swoją przedsiębiorczością, swoją osobowością. Miał coś w sobie. Był inteligentny, błyskotliwy, uprzejmy, nader uprzejmy" - powiedziała. Przyznała, że chciała mu zaimponować i mówiła czasem rzeczy, które dzisiaj potwierdzają, że chciała być inną osobą, niż jest.
Posłanka zaapelowała do szefa CBA Mariusza Kamińskiego "z błaganiem o to, aby jej nie linczował publicznie i nie doprowadził do utraty życia". Zwróciła się także z prośbą o sprawiedliwy proces i przeprosiła wszystkich, których ta sytuacja mogła dotknąć.
CBA zdecydowanie zaprzeczyło "insynuacjom posłanki Beaty Sawickiej, by funkcjonariusz CBA podający się za biznesmena utrzymywał z nią kontakty o charakterze intymnym". W oświadczeniu przesłanym przez CBA podkreślono, że posłanka - wbrew temu co mówi - składała propozycje korupcyjne nie tylko funkcjonariuszom CBA. Rzecznik Biura Temistokles Brodowski powoływał się przy tym na "ewidentne dowody" popełnienia przestępstwa przez Sawicką zaprezentowano we wtorek na konferencji prasowej, na której ujawniono nagrania operacyjne dotyczące tej sprawy.
"O wiarygodności Pani Poseł niech świadczy fakt, że do tej pory nie oddała 50 tys. zł pierwszej części łapówki, którą przyjęła 8 września w okolicach Sejmu. Do tej pory Pani Poseł nie zrzekła się immunitetu, czym uniemożliwia podjęcie czynności procesowych przez prokuraturę" - głosi oświadczenie CBA.
Doradca premiera ds. bezpieczeństwa prof. Andrzej Zybertowicz, nie podważając uprawnień CBA do kontrolowanego wręczania łapówki, zastrzega jednak, że jeśli nie było żadnych wcześniejszych symptomów w biografii posłanki Beaty Sawickiej, wskazujących na jej skłonności korupcyjne, to wprowadzenie agenta, który ją uwodzi, a potem demoralizuje jest nadużyciem.Zybertowicz dodał, że inna jest sytuacja, gdy organa ścigania posiadają sprawdzone informacje, iż dana osoba była zaangażowana w przedsięwzięcia korupcyjne, a inna, gdy "osobę uczciwą od zera demoralizujemy". W tym drugim przypadku następuje, według profesora, "wykroczenie poza standardy demokratycznej kultury politycznej".
Zybertowicz zaznaczył jednak, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zaprzeczyło, by funkcjonariusz podający się za biznesmena utrzymywał z Sawicką kontakty o charakterze intymnym, a posłanka miała - jak głosi oświadczenie CBA - składać propozycje korupcyjne nie tylko funkcjonariuszom.
"Przestępstwa korupcyjne, ze względu na swoją naturę, należą do przestępstw najbardziej trudnych do wykrycia i powstaje pytanie czy bez ofensywnych środków można korupcję zwalczyć" - dodał Zybertowicz. Dlatego, jeśli uznamy, że prowokacja jest dopuszczalna, "na porządku dziennym staje znalezienie reguł określających, w jakim stopniu instytucje państwowe mogą być ofensywne w przeciwdziałaniu zagrożeniom".
Zybertowicz przypomniał, że według kryminologów przestępcy zawsze są o krok przed aparatem ścigania. Z tego względu, jego zdaniem, można się zastanawiać, czy stosowanie przez aparat państwa ofensywnych metod umożliwiających "dotrzymanie kroku przestępcom" nie niesie za sobą zbyt wysokich kosztów.
Zdaniem profesora, do prawników należy odpowiedź na pytanie, czy obecne regulacje są odpowiednie i jasno określają granice dopuszczalnych działań organów ścigania oraz tajnych służb.pap, em