Czy nowojorska siedziba ONZ miała być kolejnym celem terrorystów?
Czy katastrofa airbusa A300 American Airlines to kolejny akt terrorystycznej wojny islamskich fundamentalistów z Ameryką? Minister sprawiedliwości USA John Ashcroft i szef CIA George Tenet już kilkanaście dni temu ostrzegali przed następną falą terroru. A może to katastrofa na skutek awarii? Rzecznik Krajowego Zarządu Lotnictwa USA Bill Schumann oświadczył, że "żadnej możliwości nie można wykluczyć". O braku "podejrzanych sygnałów" mówił również przedstawiciel Pentagonu (po 11 września wojsko przejęło częściowo nadzór na lotnictwem cywilnym). Dzisiaj jednak nikt chyba nie wierzy, że upadek samolotu pasażerskiego na mieszkaniową dzielnicę Nowego Jorku może być "zwykłym" wypadkiem. Zwłaszcza jeśli dochodzi do niego niemal dokładnie dwa miesiące po 11 września, dzień po największym triumfie w toczonej w Afganistanie wojnie z talibami i w czasie debaty Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych z udziałem prezydenta Busha. Przewodniczącego ONZ Kofiego Annana i jego organizację bin Laden nazwał niedawno "przestępcami odpowiedzialnymi za bombardowanie Afganistanu". Czyżby tym razem celem terrorystów kamikadze miała być siedziba ONZ?
Ameryka od tygodni żyje w stanie wojny z niewidzialnym wrogiem. Taktyka "uśpionych terrorystów" zapożyczona od KGB z czasów zimnej wojny okazuje się niezwykle skuteczna, zwłaszcza jeśli sięgają po nią gotowi na wszystko szaleńcy. Czyżby Osama bin Laden "obudził" kolejnych bojowników? Być może właśnie dlatego przywódca Al Kaidy w wywiadzie udzielonym pakistańskiemu dziennikarzowi po kilku miesiącach milczenia z niezwykłą pewnością siebie mówił o "kontynuacji walki". Czyżby akcja rozsyłania listów z zarazkami wąglika miała być jedynie zasłoną dymną, odwracającą uwagę służb specjalnych od "klasycznych" metod działania terrorystów? W tekście opublikowanym we "Wprost" na taką możliwość zwracał uwagę Bruce Hoffman, szef waszyngtońskiego biura Rand Corporation, jeden z najlepszych znawców problematyki terroryzmu. Jeśli potwierdzą się informacje o eksplozji, która doprowadziła do oderwania się tuż po starcie jednego z silników airbusa A300, trudno będzie obronić tezę o wypadku.
Tragedia w Queens jest niewątpliwie bolesnym ciosem także dla zmagającej się z widmem recesji gospodarki USA, a zwłaszcza dla przemysłu lotniczego. Nim na miejsce wypadku dotarły 44 sekcje straży pożarnej, na Wall Street akcje kolejnych towarzystw lotniczych i firm związanych z tą branżą straciły po 10-15 proc. wartości, ciągnąc w dół najważniejsze indeksy giełdowe. Niektórzy analitycy uznali wręcz, że nowojorska katastrofa airbusa na długo pogrzebie nadzieje na ożywienie bardzo ważnej dla gospodarki amerykańskiej branży transportowej. Ray Neidl, analityk ABM Amro, zapytany przez dziennikarza CNN, kiedy branża powróci do stanu sprzed 11 września, odpowiedział krótko: "Nigdy".
Więcej możesz przeczytać w 46/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.