Pięcioraczki z Horyńca wraz z resztą polsko-brytyjskiej rodziny Clarke na początku kwietnia przeprowadzili się do Tajlandii. Matka dzieci obszernie relacjonuje, jak wyglądała podróż z Polski. „Wszystko było dokładnie zaplanowane i przebiegało jak w zegarku. Z domu do Warszawy jechaliśmy wynajętym minibusem. W Warszawie skorzystaliśmy z serwisu VIP line na lotnisku – prywatna odprawa, poczekalnia i dojazd do samolotu” – dowiadujemy się na wstępie.
„W Dubaju skorzystaliśmy z lotniskowego hotelu na pięć godzin. W Krabi mieliśmy zamówione taksówki. Charlotte i Elliot wymiotowali, ale nauczeni postępowania w takich przypadkach, odbyło się to prosto do torebek bez bałaganu. Maluszki trochę jadły, trochę spały, były momenty kryzysu, gdy kończyło się mleko, a ja musiałam czekać na wodę, ale ogólnie bez większych problemów” – dodała Dominika Clarke.
Pięcioraczki z Horyńca w Tajlandii. Dominika Clarke przystosowuje się do życia na wyspie Koh Lanta
Matka pięcioraczków z Horyńca przekazała także, jak wygląda rzeczywistość w nowym miejscu życia. Z serii najnowszych relacji można dowiedzieć się, że drugiego dnia najważniejszą misją, którą otrzymała od męża, było kupno miotły, mopa i worków na śmieci. Kobieta przy okazji wstąpiła też do apteki, gdzie zaopatrzyła się w maść, bo po sprzątaniu w tajlandzkim domu ma alergię na kurz. Z kolei dzieci na pewno ucieszą się z dmuchańców do pływania w przydomowym basenie.
Z kolei trzeciego dnia pobytu na tajlandzkiej wyspie Koh Lanta z 11 dziećmi Dominika Clarke wypożyczyła tuktuka i odwiedziła pierwszą plażę, która nazywa się beautiful beach, czyli piękna plaża. Na kolejnej rolce matka pięcioraczków z Horyńca relacjonuje, że Gracie dostała prezent od cioci Oktawii.
Czytaj też:
Wielkanoc u pięcioraczków z Horyńca. To ich ostatnie chwile w PolsceCzytaj też:
Retinopatia wcześniacza. Na tę chorobę cierpi jedno z pięcioraczków z Horyńca-Zdroju