Szwedzka marynarka wojenna wyjątkowo uważnie przygląda się rosyjskim statkom, które wypływają na wody Morza Bałtyckiego. Kontradmirał Ewa Skoog Haslum nazwała te jednostki „flotą cieni” i podkreśliła, że nie można pozostawić ich jedynie pod kontrolą Straży Przybrzeżnej. Zauważała, że w grę mogą wchodzić aspekty militarne.
Szwedzi ostrzegają przed Rosjanami na Bałtyku
– To, co się teraz dzieje w związku z sankcjami nałożonymi na Rosję, może stać się tragedią zarówno dla bezpieczeństwa, jak i dla środowiska – mówiła. Ostrzegała przed wykorzystaniem niepozornych łodzi do działań hybrydowych, w których Rosjanie specjalizują się od lat. Jako przykład podała wejście takich jednostek do szwedzkich portów pod pozorem awarii czy wypadku.
– Widzimy na przykład anteny i maszty, które normalnie nie powinny być na statku rybackim, więc jasne jest, że to, co wypływa w morze, ma czasem inne cele niż deklarowane – dodawała Ewa Skoog Haslum. Tłumaczyła, że tego typu jednostki można wykorzystać na przykład do wywiadu sygnałowego: podsłuchów i przechwytywania komunikacji.
Podejrzana „flota cieni” na Bałtyku
Już przed rokiem dziennikarze z krajów skandynawskich zwracali uwagę na podejrzane działania Rosjan na Bałtyku. Pisali o szpiegowaniu ćwiczeń floty NATO i sabotażu w postaci celowego zerwania przez rosyjski trawler połączenia stacji satelitarnej na Svalbardzie z kontynentem.
Przed rosyjską "flotą cieni" ostrzegała też fińska Straż Przybrzeżna. W Zatoce Fińskiej w ubiegłym roku zaobserwowano bowiem stare rosyjskie statki, których stan techniczny nie pozwalał im na wychodzenie w morze zimą. Eksperci zwracali uwagę, że powoduje to zwiększone ryzyko wycieków ropy na Morzu Bałtyckim.
Czytaj też:
Masowe zakłócenia sygnału GPS nad Bałtykiem. Tysiące samolotów z problemamiCzytaj też:
Rosyjski samolot nad Bałtykiem zgłosił sytuację krytyczną. Linia lotnicza ujawniła, co się stało