Magazyn "New Yorker" wydrukował wiersz Miłosza "Modlitwa"
Słynny amerykański magazyn "New Yorker" wydrukował (oczywiście w przekładzie) wiersz Czesława Miłosza "Modlitwa" z tomu "To", wydanego przez Znak rok temu. Jest to wydarzenie godne uwagi, bo Miłosz nieczęsto pisuje religijno-modlitewne wiersze. Mowa oczywiście nie o poezji dewocyjnej, lecz sięgającej dna naszego bytu i zanurzającej się w gąszcz ludzkiej historii.
Widocznie hekatomba na Manhattanie nakłoniła Amerykanów do zastanowienia się także nad tym, co Polacy wyrażają od wieków słowami starej pieśni: "Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie". Taka nagła reakcja modlitewna wydaje się jeszcze bardziej, po ludzku biorąc, tragiczna. Przypominam sobie inny wiersz Czesława Miłosza - "Odę na osiemdziesiąte urodziny Jana Pawła II" (tom "To"). Jedna ze strof zaczyna się słowami: "Pasterzu nam dany, kiedy odchodzą bogowie!/I we mgle nad miastami błyszczy Złoty Cielec/Bezbronne tłumy biegną, składają ofiarę/Z własnych dzieci skrwawionym ekranom Molocha./I lęk w powietrzu, niewymówiony lament...:/Bo nie dosyć chcieć wierzyć, żeby móc uwierzyć/...I nagle jakby czysty dźwięk dzwonu na jutrznię,/Twój znak sprzeciwu podobny do cudu,/Żeby zapytywano: jakże to możliwe,/Że wielbią Ciebie z niewierzących krajów...". A do Najwyższego poeta mówi: "Zanosiłem prośbę egoisty raczyłeś ją spełnić/Po to, żebym zobaczył jak była nierozumna... Moralnie podejrzany z powodu wiary w Ciebie,/Podziwiałem niewierzących za ich prostoduszny upór" ("Modlitwa").
Wiem, że "Odę na osiemdziesiąte urodziny Jana Pawła II" Miłosz napisał w USA. Czy znajdzie się wielu poetów, pisarzy lub publicystów polskich, którzy z taką samą pasją podejmą te same egzystencjalne tematy w krajobrazie banków i biurowców? Wątpię. Strach przed ośmieszeniem z powodu poruszania spraw ostatecznych, a więc religijnych, jest na ogół zbyt przemożny, by ktoś czynił to, co Miłosz i kilku innych pisarzy. U nas od początku odwagę tę miał Zygmunt Kubiak.
O tych najpoważniejszych sprawach piszę dziś pod wrażeniem spotkania z młodzieżą w klubie Pod Jaszczurami, opisanego w poprzednim felietonie. To młodzi pytają teraz: "Dobrze, mamy być dzielni i walczyć z życiem. Ale dlaczego i po co?". Właśnie to PO CO? zawisło dzisiaj nad Polską, bo i u nas następuje przełom epok.
Ci, którzy się bronią przed poruszaniem tematyki metafizycznej lub są żelaznymi realistami powołującymi się na dialektykę, bezwzględnych praw przyrody, uważają bezinteresowne zainteresowanie pięknem nawet tejże przyrody za dowód słabości, defektu charakterologicznego lub lenistwa. O takiej sytuacji pisał Herbert w wierszu "Pan od przyrody" - epitafium cudownego nauczyciela, który ukazał i poecie, i zapewne większości nieżyjącej już klasy urodę natury: "w drugim roku wojny/zabili pana od przyrody łobuzy od historii/...Tak to się skończyło".
Wojny nie ma, ale łobuzów od historii pełno. Także tych metaforycznych, którzy potrafią utrupić słowami w druku i wspaniałych ludzi, i pamięć o nich.
Widocznie hekatomba na Manhattanie nakłoniła Amerykanów do zastanowienia się także nad tym, co Polacy wyrażają od wieków słowami starej pieśni: "Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie". Taka nagła reakcja modlitewna wydaje się jeszcze bardziej, po ludzku biorąc, tragiczna. Przypominam sobie inny wiersz Czesława Miłosza - "Odę na osiemdziesiąte urodziny Jana Pawła II" (tom "To"). Jedna ze strof zaczyna się słowami: "Pasterzu nam dany, kiedy odchodzą bogowie!/I we mgle nad miastami błyszczy Złoty Cielec/Bezbronne tłumy biegną, składają ofiarę/Z własnych dzieci skrwawionym ekranom Molocha./I lęk w powietrzu, niewymówiony lament...:/Bo nie dosyć chcieć wierzyć, żeby móc uwierzyć/...I nagle jakby czysty dźwięk dzwonu na jutrznię,/Twój znak sprzeciwu podobny do cudu,/Żeby zapytywano: jakże to możliwe,/Że wielbią Ciebie z niewierzących krajów...". A do Najwyższego poeta mówi: "Zanosiłem prośbę egoisty raczyłeś ją spełnić/Po to, żebym zobaczył jak była nierozumna... Moralnie podejrzany z powodu wiary w Ciebie,/Podziwiałem niewierzących za ich prostoduszny upór" ("Modlitwa").
Wiem, że "Odę na osiemdziesiąte urodziny Jana Pawła II" Miłosz napisał w USA. Czy znajdzie się wielu poetów, pisarzy lub publicystów polskich, którzy z taką samą pasją podejmą te same egzystencjalne tematy w krajobrazie banków i biurowców? Wątpię. Strach przed ośmieszeniem z powodu poruszania spraw ostatecznych, a więc religijnych, jest na ogół zbyt przemożny, by ktoś czynił to, co Miłosz i kilku innych pisarzy. U nas od początku odwagę tę miał Zygmunt Kubiak.
O tych najpoważniejszych sprawach piszę dziś pod wrażeniem spotkania z młodzieżą w klubie Pod Jaszczurami, opisanego w poprzednim felietonie. To młodzi pytają teraz: "Dobrze, mamy być dzielni i walczyć z życiem. Ale dlaczego i po co?". Właśnie to PO CO? zawisło dzisiaj nad Polską, bo i u nas następuje przełom epok.
Ci, którzy się bronią przed poruszaniem tematyki metafizycznej lub są żelaznymi realistami powołującymi się na dialektykę, bezwzględnych praw przyrody, uważają bezinteresowne zainteresowanie pięknem nawet tejże przyrody za dowód słabości, defektu charakterologicznego lub lenistwa. O takiej sytuacji pisał Herbert w wierszu "Pan od przyrody" - epitafium cudownego nauczyciela, który ukazał i poecie, i zapewne większości nieżyjącej już klasy urodę natury: "w drugim roku wojny/zabili pana od przyrody łobuzy od historii/...Tak to się skończyło".
Wojny nie ma, ale łobuzów od historii pełno. Także tych metaforycznych, którzy potrafią utrupić słowami w druku i wspaniałych ludzi, i pamięć o nich.
Więcej możesz przeczytać w 47/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.