Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Jesteś rozpoznawalna?
Helena Englert: To, co my, aktorzy robimy, jest stale w „oku publicznym”, taka jest specyfika tego zawodu, w związku z tym popularność jest troszeczkę – nie zawsze, choć faktycznie często – miernikiem sukcesu w tej branży. Oczywiście jest cała masa aktorów tzw. niszowych, o których być może statystyczny Kowalski nie wie, a w środowisku, w branży mają fantastyczną opinię, pracują znacznie więcej od kogoś, kto jest rozpoznawalny, grając w serialu codziennym, nie robiąc niszowego czy festiwalowego kina.
Kiedyś udział w reklamie czy poprowadzenie sylwestra dyskredytowały. Teraz? Najlepiej sprzeda produkt ktoś, kto ma dużo obserwujących, bo dotrze do większej liczby osób – i to uważam za shit na rynku. Ale też teraz jest taki czas, że mnóstwo młodych ludzi pracuje w zawodzie – ewidentnie to platformy dyktują to bardzo szybkie tempo. Ciekawa jestem, czy filmy też pójdą tą drogą?
A nad kwestią, czy ja jestem rozpoznawalna i co mi ta rozpoznawalność daje, w ogóle się nie zastanawiam.
Nie chcę, bo mam wystarczająco dużo podjazdu pod arogancję (śmiech), więc gdybym zaczęła o tym myśleć, mogłoby się zrobić niebezpiecznie.
Chcę skupić się na tym, co daje mi praca i na jakim etapie jest mój warsztat, a nie na jakim etapie jest moja rozpoznawalność, bo to jest tylko bonus. On jest bardzo miły, ale to tylko dodatek i nigdy nie chciałabym, żeby to on był dla mnie napędem i celem. Chodzi o to, żeby dużo pracować. A co z tego wyniknie, to się okaże.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.