Przemówienie Marcina Kierwińskiego wywołało lawinę komentarzy. Równocześnie za pośrednictwem mediów tradycyjnych i społecznościowych toczy się dyskusja ministra spraw wewnętrznych i administracji z byłym wicewojewodą dolnośląskim. Tego drugiego odwołał niedawno Donald Tusk. Obecny minister w jego rządzie nie ma się czego obawiać.
Z ustaleń „Rzeczpospolitej” wynika, że jego pozycja w resorcie i start w wyborach do PE nie jest zagrożony. Kierwiński ma dziś rozmawiać z szefem rządu o tym, co miało miejsce w Dniu Strażaka. Dotychczas politycy wymienili kilka wiadomości SMS, po których ciężko ocenić emocje.
Protasiewicz o Kierwińskim: Miał pseudonim „Bobas”
Jacek Protasiewicz zdradził w niedzielę kulisy imprez z 2011 r. i przyznał, że czeka na pozew od Marcina Kierwińskiego, bo jest przekonany, że ten przemawiał ostatnio pod wpływem alkoholu. Minister w rządzie Tuska zapowiedział, że pociągnie do odpowiedzialności wszystkich, którzy szkalują jego dobre imię. Protasiewiczowi z kolei poradził wizytę u lekarza i zaprzeczył, by znał polityka w 2011 roku utrzymując, że poznali się kilka lat później. Na to oświadczenie były wicewojewoda dolnośląski także zareagował.
Protasiewicz twierdzi, że Grzegorz Schetyna nadał Kierwińskiemu przed laty pseudonim „Bobas”. „To prawdziwy bobas: myśli, że jak zamknie oczy, to zniknie! Szef gabinetu politycznego premier Ewy Kopacz i szef kampanii PO w 2011 roku twierdzi, że nie znał mnie, dyrektora Biura Krajowego PO” – pisze.
Kierwiński nie pamięta Protasiewicza. Ten przyznaje się do błędu
Dopytywał też, czy taką strategię zaproponowała mu aspirant Ewa Burnett. To policjantka podpisana na wydruku badania alkomatem, jakiemu minister poddał się po zarzutach, głównie ze strony polityków prawicy, że przemawiał pod wpływem alkoholu.
„Naprawdę nie pamiętasz, jak w Twoim gabinecie pisaliśmy przemówienia dla Pani Premier? Naprawdę nie pamiętasz narad przy okrągłym stoliku w gabinecie premier Kopacz z udziałem Sławomira Nitrasa, Cezarego Tomczyka i Michała Kamińskiego? To, że nie pamiętasz, to wina wypitego na Miami, to rozumiem, bo za kołnierz nie wylewałeś… miałeś służbową brykę, kierowcę, więc mogłeś… Zazdrościłem Tobie, bo ja, jako szef BK PO nie miałem” – przekazał.
Protasiewicz chwilę później przyznał się do błędu. „OK, przyznaję się do błędu: chodzi o kampanię w 2015, a nie w 2011. W 2011 ja byłem szefem kampanii i była ona zwycięska (choć nie było łatwo, o czym będzie w książce)” – czytamy w mediach społecznościowych.
twitterCzytaj też:
Protasiewicz nie odpuszcza Kierwińskiemu. „Już godzinę czekam na twoich chłopaków”Czytaj też:
Lekarz przeanalizował zachowanie Kierwińskiego. Teraz mówi o pewności