Stan siedmiorga rannych lekarze określają jako bardzo ciężki. Troje z nich znajduje się w reanimacji. Szpitale, do których przywieziono poszkodowanych, apelują do mieszkańców Togliatti o oddawania krwi.
Wiadomo już, że w autobusie eksplodował ładunek wybuchowy. Przypuszcza się, że był to zamach terrorystyczny.
Wybuch nastąpił o godz. 7.17 czasu lokalnego (4.17 czasu polskiego), gdy autobus wjeżdżał na ruchliwe skrzyżowanie w centrum tego liczącego 750 tys. mieszkańców miasta w obwodzie samarskim. Zdaniem specjalistów, gdyby do eksplozji doszło na pobliskim przystanku, liczba ofiar byłaby znacznie większa.
Do eksplozji doszło w autobusie MAZ. Pojazd nie był napędzany gazem. Obsługiwał trasę, przy której usytuowanych jest kilka szkół i wyższych uczelni. Stąd większość poszkodowanych to młodzi ludzie. Wśród rannych są również przechodnie i mieszkańcy okolicznych domów, w których na dolnych piętrach wyleciały z okien szyby.
Według źródła w lokalnych organach ścigania, na które powołuje się agencja Interfax, ładunek wybuchowy miał siłę rażenia 1 kg trotylu. Niektórzy eksperci mówią nawet o 2 kg trotylu. Bomba była umieszczona pod autobusem lub przymocowana w środku, do podłogi.
Świadkowie opowiadają, że na miejscu wybuchu wyczuwało się charakterystyczny zapach trotylu. Bomba nie zawierała żadnych elementów, które mogłyby spotęgować siłę rażenia.
Rozpatruje się kilka hipotez. Zgodnie z jedną z nich w autobusie eksplodował ładunek wybuchowy przewożony przez któregoś z pasażerów. Natomiast zdaniem gubernatora obwodu samarskiego Władimira Artiakowa, "wersja zamachu terrorystycznego jest wersją podstawową".
Przedsiębiorstwo transportowe, do którego należał autobus, oświadczyło, że przed wyjazdem na trasę pojazd przeszedł kontrolę techniczną; był sprawny i nie stwierdzono w nim niczego podejrzanego.
Miejscowe władze próbują blokować informacje z miejsca zamachu. Zostało ono otoczone trzema kordonami milicji i wojsk wewnętrznych. Funkcjonariusze utrudniają dziennikarzom dotarcie do rejonu wybuchu.
Z Togliatti napływają nawet wiadomości o odbieraniu reporterom legitymacji prasowych, a fotoreporterom także sprzętu. Kilka ekip telewizyjnych zostało zatrzymanych. Swobodę działania mają tylko wysłannicy państwowych stacji telewizyjnych - Kanału 1 i Rossiji.
Do Togliatti przylecieli już eksperci z Moskwy, którzy prowadzili dochodzenia w sprawie wybuchów w stołecznych środkach komunikacji miejskiej. Udali się tam też moskiewscy specjaliści od zwalczania terroryzmu i przestępczości zorganizowanej.
Prezydent Władimir Putin polecił swojemu pełnomocnemu przedstawicielowi w Nadwołżańskim Okręgu Federalnym Aleksandrowi Konowałowowi, by otoczył opieką rodziny ofiar eksplozji.
ab, ss, pap