W nocy z sobotę na niedzielę 12 maja wybuchł pożar w centrum handlowym Marywilska 44 w Warszawie. Zniszczeniu uległy hale, w których znajdowało się ok. 1400 sklepów. W wyniku zdarzenia wielu sprzedawców straciło dorobek życia. Spora grupa z nich gromadzi się za ustawionymi barierkami, aby na własne oczy zobaczyć pogorzelisko i ogrom strat. – Jest smutek, zupełna pustka, bezsens. Całą noc nie spałam – mówi jedna z kobiet w rozmowie z Piotrem Barejką, reporterem „Wprost”.
Poruszające relacje najemców z Marywilskiej. „Jest to dla nas ogromny cios, ból”
– To był nasz rodzinny biznes, prowadziłam go z rodzicami, którzy są już w wieku emerytalnym. Straciliśmy to, co budowaliśmy od czasów Stadionu Dziesięciolecia. To był nasz dwudziestoletni dorobek. Po prostu nie ma już nic, został tylko dym, który unosił się wczoraj nad miastem. Jest to dla nas ogromny cios, ból, cierpienie. Mieliśmy tam cały towar. Wszystko. Teraz mamy tylko zobowiązania do opłacenia, faktury. Niektórzy zostali bez środków do życia, nam niewiele zostało, ale jeszcze rodzina nam pomaga – komentuje.
Inny rozmówca zwraca uwagę, że nawet jeżeli sprzedawcom zostałoby szybko udostępnione nowe miejsce, to nie rozwiązuje problemu, bo pożar zniszczył ich towar. Wielu z nich po prostu nie ma czym handlować. – To był nasz drugi dom. Spędzaliśmy tam naprawdę dużo czasu, praktycznie siedem dni w tygodniu. Wszyscy tym żyliśmy, to były w dużej mierze firmy jednoosobowe albo rodzinne. Co z tego, że może dostaniemy nowe miejsce, jak nie mamy towaru? Nie mamy pieniędzy, żeby towar odkupić – relacjonuje rozmówca „Wprost”.
– Nasze terminale, kasy fiskalne, dokumenty, wszystko spalone. To są niesamowite kwoty. Nawet jeśli hala zostanie odbudowana, to miejsce już nigdy nie będzie takie samo. Strach zostanie w człowieku, że to w każdej chwili może się wydarzyć – zaznacza.
Ogromna skala zniszczeń po pożarze na Marywilskiej. „To nam się w głowie nie mieści”
Kolejny sprzedawca podkreśla, że zaskakujący jest fakt, że ogień strawił cały kompleks handlowy, że rozprzestrzenił się tak szybko. – Kontrole przychodziły, widzieliśmy strażaków, mieliśmy próby przeciwpożarowe, gdy byli klienci na hali. Bramy przeciwpożarowe się zamykały, alarmy się włączały. To było zupełne zaskoczenie, nie było żadnych sygnałów, że coś jest nie tak. To nam się w głowie nie mieści. Jedna część hali może się spalić, ale żeby wszystkie na raz? – pyta rozmówca „Wprost”.
Zarząd spółki Mirbud podjął decyzję o odbudowie centrum handlowego Marywilska 44. Firma podała, że wszelkie okoliczności zdarzenia są badane przez odpowiednie organy, a o wynikach postępowania będzie informować w kolejnych komunikatach.
Czytaj też:
Tragiczny pożar na Marywilskiej. Te zdjęcia wyrażają więcej niż tysiąc słówCzytaj też:
Pożar centrum handlowego w Warszawie. Na zagrożony teren wtargnął mężczyzna z bronią