Artur i Jan mieszkają w Warszawie, jeden jest po pięćdziesiątce, drugi w okolicach czterdziestki. Poznali się cztery lata temu przez Facebooka. Artur jest analitykiem danych, a Jan pracuje w jednym z warszawskich urzędów. Jako pierwsza para jednopłciowa w Polsce otrzymała publiczne błogosławieństwo katolickiego księdza. Wraz z nim błogosławieństwa udzielili luterańska duchowna Halina Radacz (pierwsza kobieta ordynowana na księdza w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Polsce) oraz ks. Michał Jabłoński, proboszcz ewangelicko-reformowanej parafii w Warszawie.
Błogosławieństwo par jednopłciowych odbyło się bezpośrednio po ekumenicznym nabożeństwie z okazji Międzynarodowego Dnia przeciwko Homofobii, Bifobii i Transfobii (IDAHOBIT). Od dwóch lat organizuje je parafia ks. Jabłońskiego oraz warszawska Fundacja Wiara i Tęcza.
Wiara pomaga przetrwać
To błogosławieństwo jest dla nas bardzo ważne – nie kryje Artur. – Obydwaj jesteśmy osobami wierzącymi. Wiara pozwalała nam przetrwać liczne kryzysy, które pojawiały się w naszym życiu. Nigdy nie była tylko pustym obrzędem. Czasem stanowiła najmocniejszą kotwicę, która utrzymywała nas przy życiu – mówi o sobie i swoim partnerze.
Należą do warszawskiej parafii rzymskokatolickiej, są w nią zaangażowani, ale swoim księżom nie mówią, że są parą. Z tego powodu proszą o niewymienianie nazwisk. Nie kryją, że chcieliby, aby takie nabożeństwo było możliwe także w ich kościele.
– Ludzie najczęściej nie mają pojęcia, jak wiele osób wokół nich to osoby nieheteronormatywne. Stanięcie razem z drugą osobą do błogosławieństwa powinno być prawem wszystkich wierzących, także jeśli są to pary jednopłciowe – mówi Artur. – Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Kochamy i cierpimy tak samo jak wszyscy. Czasem tylko bardziej – dodaje jego partner, Jan. – Nienawiść to najbardziej destrukcyjne uczucie. A miłość Boga i bliźniego to najważniejsze przykazanie, jakie wynika z nauki Jezusa. My staramy się je wypełniać w naszym życiu – dodaje.
Franciszek pozwala
Obok Artura i Jana do błogosławieństwa w kościele ewangelicko-reformowanym podeszło jeszcze kilka innych par. Niektóre spontanicznie. Sam obrzęd nie trwał długo i nie miał charakteru liturgicznego, m.in. ze względu na udział w nim rzymskokatolickiego duchownego. Chodziło o to, by nie łamać przepisów kanonicznych. Krótka modlitwa, nałożenie rąk na głowę, znak krzyża. Ale dla katolików w Polsce to i tak niezmiernie dużo.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.