W kontekście trwającej wojny na Ukrainie, będącej częścią szerszego starcia między Rosją i Chinami a Zachodem, często wspomina się o drugim, mogącym się otworzyć froncie. Chińska inwazja na Tajwan spłynęłaby morzem krwi, głównie chińskiej, przy którym inwazja Rosji na Ukrainę ze wszystkimi swoimi okropieństwami, okazałaby się ograniczonym w skali konfliktem.
Jednym z powodów takich prognoz jest fakt, że Tajwan jest wyspą, więc Armia Ludowo-Wyzwoleńcza musiałaby przeprowadzić desant swoich wojsk na gigantyczną skalę, w dodatku koncentrując go na kilkunastu nadających się do tego plażach.
Taki konflikt wstrząsnąłby światem nie tylko politycznie, ale i gospodarczo, bo Tajwan jest światowym potentatem w produkcji mikroprocesorów.
Jednak za tym wszystkim czai się inny możliwy konflikt, o trudnej do przewidzenia skali, w dodatku konflikt, w którym już teraz giną ludzie.
Chodzi tu o starcie dwóch najludniejszych krajów na ziemi, które już teraz walczą ze sobą w Himalajach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.