Spotkanie ze ZBIGNIEWEM HOŁDYSEM, muzykiem rockowym i kompozytorem
Andrzej Kropiwnicki: Płytę "Holdys.com" na gwiazdkowy prezent można już kupić na Stadionie Dziesięciolecia. Co pan o tym sądzi?
Zbigniew Hołdys: To skandal! Album można było tam kupić bezpośrednio po premierze! W tym czasie w mojej redakcji znaleziono pirackie oprogramowanie, czego niektóre, co bardziej zdziczałe media nie omieszkały zauważyć. Obie te rzeczy zahamowały sprzedaż. Nie wiem nawet, która bardziej.
Big: Ile pieniędzy traci pan przez piratów?
- Od pięciuset do siedmiuset tysięcy złotych rocznie.
Wiedźma: Czy widzi pan różnicę między piratami stadionowymi a komputerowymi?
- Nie ma żadnej. Jedni i drudzy to złodzieje.
Kasza: Czy Pomaton, wydając pańską płytę, miał wliczone w koszty straty spowodowane działalnością piratów?
- Wielcy wydawcy coraz rzadziej inwestują w polskie nagrania. Działalność złodziei, których pan nazywa piratami, sprawia, że z ekonomicznego punktu widzenia wydawanie nowych płyt jest bezsensowne. "Holdys.com" wydała moja włas-na firma.
Roogoo: Serwis Napster to też złodzieje?
- Napster jest świetnie zorganizowanym paserem, sutenerem, stręczycielem i w pewnym sensie organizatorem dziecięcej pornografii! Wystarczy?
Rafa: Płyty przegrywało się dla kumpli na dziesiątki taśm od zawsze. Pan też to na pewno robił.
- Zasmuca mnie ton tej wypowiedzi. To tak, jakby powiedzieć, że skoro tylu facetów gwałci dziewczyny, policja powinna machnąć na to ręką! To bez sensu.
Wojtek: Gdyby płyty nie były takie drogie, nie byłoby piractwa. Chciwość was zgubi.
- Czyli, inaczej mówiąc, można kraść wszystko, co jest drogie? Na przykład zerwać kobiecie z szyi złoty łańcuszek, okraść galerię albo buchnąć nowego mercedesa, bo to są rzeczy tak drogie, że chciwość powinna zgubić ich posiadaczy. O to panu chodzi?
Rock: Czy polska muzyka młodzieżowa zmierza do grobu, nad którym zaśpiewają Golce i Brathanki?
- Golce i Brathanki lada miesiąc zaśpiewają nad własnym grobem. Wcale im tego nie życzę, ale tak zapewne będzie. Muzyka rockowa w Polsce została pozbawiona tlenu przez media i wygląda na to, że jest w stanie śmierci klinicznej. A tak wcale nie musi być. W Stanach Zjednoczonych rock kwitnie, jakby nadal był rok 1969 i czas Woodstock.
Wacej: Ile polski muzyk dostaje od jednej sprzedanej płyty, która kosztuje, powiedzmy, 45 złotych?
- Sklep kupuje płytę za dwadzieścia siedem złotych. Osiem procent od tej kwoty dostają do podziału wykonawcy. Daje to dwa złote i szesnaście groszy dla wszystkich muzyków od jednej płyty. Wykonawca zobaczy te pieniądze, kiedy zwróci koszty wynajęcia studia, co kosztuje prawie sto tysięcy złotych. Żeby muzyk poczuł, że coś zarobił, płyta musi się sprzedać w nakładzie minimum pięćdziesięciu tysięcy sztuk.
Johnny: Czy ze złodziejami muzyki można wygrać?
- W jednym z krajów zachodniej Europy istnieje niezwykle banalne prawodawstwo, w myśl którego posiadanie na twardym dysku komputera ukradzionej wartości intelektualnej, czyli nielegalnego oprogramowania bądź muzyki, jest równoznaczne z używaniem tego komputera do działalności przestępczej. Taki komputer staje się w ten sposób nielegalny. Tym samym, jeśli został kiedykolwiek odliczony od podatku albo jest wykorzystywany do pracy, jego właściciel automatycznie zostaje uznany za oszusta podatkowego.
Wódz: Planuje pan powrót na miarę Lombardu?
- Mnie nie dotyczy pojęcie "powrót". Nigdzie nie odchodziłem. Po prostu przestałem się odzywać. To jednak nic nie znaczy. W każdej chwili mogę nagrać kolejną płytę. Czy Steven Spielberg, kręcąc kolejne filmy, za każdym razem wykonuje spektakularny come back?
Tomek: Perfect ciągle jest modny. Nie żałuje pan rozstania z kolegami?
- Nie. Zresztą to nie jest moda na Perfect, lecz na piosenki, które kiedyś skomponowałem. Ludzie nie zastanawiają się, czy to jeszcze jest Perfect, czy już zupełnie co innego, tylko krzyczą, że chcą usłyszeć "Nie płacz, Ewka" i inne moje stare songi. To one są motorem działalności zespołu.
Zbigniew Hołdys: To skandal! Album można było tam kupić bezpośrednio po premierze! W tym czasie w mojej redakcji znaleziono pirackie oprogramowanie, czego niektóre, co bardziej zdziczałe media nie omieszkały zauważyć. Obie te rzeczy zahamowały sprzedaż. Nie wiem nawet, która bardziej.
Big: Ile pieniędzy traci pan przez piratów?
- Od pięciuset do siedmiuset tysięcy złotych rocznie.
Wiedźma: Czy widzi pan różnicę między piratami stadionowymi a komputerowymi?
- Nie ma żadnej. Jedni i drudzy to złodzieje.
Kasza: Czy Pomaton, wydając pańską płytę, miał wliczone w koszty straty spowodowane działalnością piratów?
- Wielcy wydawcy coraz rzadziej inwestują w polskie nagrania. Działalność złodziei, których pan nazywa piratami, sprawia, że z ekonomicznego punktu widzenia wydawanie nowych płyt jest bezsensowne. "Holdys.com" wydała moja włas-na firma.
Roogoo: Serwis Napster to też złodzieje?
- Napster jest świetnie zorganizowanym paserem, sutenerem, stręczycielem i w pewnym sensie organizatorem dziecięcej pornografii! Wystarczy?
Rafa: Płyty przegrywało się dla kumpli na dziesiątki taśm od zawsze. Pan też to na pewno robił.
- Zasmuca mnie ton tej wypowiedzi. To tak, jakby powiedzieć, że skoro tylu facetów gwałci dziewczyny, policja powinna machnąć na to ręką! To bez sensu.
Wojtek: Gdyby płyty nie były takie drogie, nie byłoby piractwa. Chciwość was zgubi.
- Czyli, inaczej mówiąc, można kraść wszystko, co jest drogie? Na przykład zerwać kobiecie z szyi złoty łańcuszek, okraść galerię albo buchnąć nowego mercedesa, bo to są rzeczy tak drogie, że chciwość powinna zgubić ich posiadaczy. O to panu chodzi?
Rock: Czy polska muzyka młodzieżowa zmierza do grobu, nad którym zaśpiewają Golce i Brathanki?
- Golce i Brathanki lada miesiąc zaśpiewają nad własnym grobem. Wcale im tego nie życzę, ale tak zapewne będzie. Muzyka rockowa w Polsce została pozbawiona tlenu przez media i wygląda na to, że jest w stanie śmierci klinicznej. A tak wcale nie musi być. W Stanach Zjednoczonych rock kwitnie, jakby nadal był rok 1969 i czas Woodstock.
Wacej: Ile polski muzyk dostaje od jednej sprzedanej płyty, która kosztuje, powiedzmy, 45 złotych?
- Sklep kupuje płytę za dwadzieścia siedem złotych. Osiem procent od tej kwoty dostają do podziału wykonawcy. Daje to dwa złote i szesnaście groszy dla wszystkich muzyków od jednej płyty. Wykonawca zobaczy te pieniądze, kiedy zwróci koszty wynajęcia studia, co kosztuje prawie sto tysięcy złotych. Żeby muzyk poczuł, że coś zarobił, płyta musi się sprzedać w nakładzie minimum pięćdziesięciu tysięcy sztuk.
Johnny: Czy ze złodziejami muzyki można wygrać?
- W jednym z krajów zachodniej Europy istnieje niezwykle banalne prawodawstwo, w myśl którego posiadanie na twardym dysku komputera ukradzionej wartości intelektualnej, czyli nielegalnego oprogramowania bądź muzyki, jest równoznaczne z używaniem tego komputera do działalności przestępczej. Taki komputer staje się w ten sposób nielegalny. Tym samym, jeśli został kiedykolwiek odliczony od podatku albo jest wykorzystywany do pracy, jego właściciel automatycznie zostaje uznany za oszusta podatkowego.
Wódz: Planuje pan powrót na miarę Lombardu?
- Mnie nie dotyczy pojęcie "powrót". Nigdzie nie odchodziłem. Po prostu przestałem się odzywać. To jednak nic nie znaczy. W każdej chwili mogę nagrać kolejną płytę. Czy Steven Spielberg, kręcąc kolejne filmy, za każdym razem wykonuje spektakularny come back?
Tomek: Perfect ciągle jest modny. Nie żałuje pan rozstania z kolegami?
- Nie. Zresztą to nie jest moda na Perfect, lecz na piosenki, które kiedyś skomponowałem. Ludzie nie zastanawiają się, czy to jeszcze jest Perfect, czy już zupełnie co innego, tylko krzyczą, że chcą usłyszeć "Nie płacz, Ewka" i inne moje stare songi. To one są motorem działalności zespołu.
Więcej możesz przeczytać w 48/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.