Zalew wiadomości, zaświadczających, że Rosja kwitnie, i to nie pomimo, ale dzięki wojnie, nie jest przypadkowy. Doniesienia o wzrostach PKB i produkcji przemysłowej, spadku bezrobocia i generalnie teflonowej odporności rosyjskiej gospodarki na sankcje to zwykła propaganda, obliczona na rezonowanie w kręgach zwolenników dogadania się z Moskwą.
Putin stosuje stary sowiecki chwyt z pompowaniem gospodarki za pomocą zbrojeń. Za ich tempem nie nadążają jednak cywilne sektory gospodarki, pozbawione z powodu sankcji dostępu do kapitału, technologii i rąk do pracy, wydrenowanych przez machinę wojenną.
Moskwa przedstawia jednak ten kryzys jako wielki sukces, chwaląc się m.in. zdławieniem bezrobocia.
Pracy jest jednak w Rosji pod dostatkiem głównie dlatego, że 800 tys. młodych wykształconych ludzi uciekło z kraju przed poborem, pół miliona padło na wojnie, a kolejne setki tysięcy utknęło w okopach na Ukrainie.
Coś, co Rosjanie nazywają likwidacją bezrobocia, jest w istocie dramatycznym skutkiem wojny.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.