Nie tak miały wyglądać przygotowania do Warszawskiego Dnia Zwierząt na Podzamczu 26 maja. Konflikt wolontariusze-Dyrekcja znalazł ujście w dniu, który jest jedną z kilku w roku szans na zapoznanie podopiecznych schroniska z warszawiakami, poza schroniskowymi boksami.
Grupa wolontariuszy protestujących przeciwko sposobowi zarządzania dyrektorki Schroniska, Agnieszki Maciak, założyła tego dnia koszulki z hasłami „Stop niszczeniu standardów Palucha” i „Jesteśmy głosem zwierząt”. Protestujący chcieli udać się na Podzamcze, a jednocześnie informować warszawiaków o swoich postulatach. Według relacji protestujących brama schroniska została zamknięta dla tych, którzy takie koszulki mieli – nie mogli w nich wychodzić ani odprowadzać w nich psów do boksów. Doszło do eskalacji z udziałem ochroniarza, psy były zestresowane i zdezorientowane.
Redakcja „Wprost” zapytała Dyrektor Koordynator ds. zielonej Warszawy o to, kto wydał zgodę na zamknięcie bram.
– Zamkniecie bram schroniska, jest decyzją która może być zawsze podjęta przez kierownika jednostki. To do niego należy ocena sytuacji i decyzja czy poprawi to bezpieczeństwo na terenie schroniska – odpowiedziała nam Magdalena Młochowska.
Kontrola w schronisku wzięła na cel zbiórki. „Zarzuty absurdalne”
Oliwy do ognia dodał raport po kontroli przeprowadzonej przez Biuro Kontroli Urzędu m.st. Warszawy (trwała od 8 grudnia 2023 r. do 9 lutego br., a dotyczyła lat 2021-2023). Protokół po kontroli został podpisany 16 lutego, a wystąpienie po niej ujrzało światło dzienne 29 maja, po proteście. Wówczas w przestrzeni medialnej zaczęły przenikać się postulaty osób protestujących przeciwko dyrektorce, Agnieszce Maciak, z tymi zarzutami, które urzędnicy mają do sposobu działania schroniskowego wolontariatu.
Wystąpienie po kontroli, które poznała nasza redakcja, mówi o różnicach w wizji urzędników i wolontariuszy. O konflikcie pisaliśmy już na naszych łamach, w kontekście prób zarządzania schroniskiem z tylnego siedzenia. Uwagę zwraca jednak nowy wątek – zbiórki pieniężne na rzecz „paluchowych” podopiecznych. Urzędnicy zauważyli, że zakładający je wolontariusze nie rozliczają się z nich ze schroniskiem. Jako przykład podali 14 zbiórek, na kwoty od 370 zł do 23 076 zł.
„We wszystkich ww. 14 przypadkach zbiórki Wolontariuszy odbywały się poza wiedzą i zgodą Kierownictwa Schroniska. Wolontariusze organizujący przedmiotowe zbiórki o takie zgody nie wstępowali i nie rozliczali pozyskanych w ten sposób środków pieniężnych w porozumieniu z Dyrekcją Schroniska. Tylko w 1 z opisanych przypadków jest szczegółowe rozliczenie kosztów leczenia jednego psa” – czytamy w wystąpieniu po kontroli.
Trzeba w tym miejscu zaznaczyć: nie oznacza to, że wolontarusze przeznaczyli pieniądze na cele niezwiązane ze zwierzętami. W raporcie czytamy jedynie, że „w wyniku kontroli nie można było ustalić czy zebrane środki zostały faktycznie przeznaczone na opisane powyżej cele. Brak jest w dokumentach rachunków, faktur (za wyjątkiem poz. 5 —jeden rachunek na kwotę 2777,78 zł) lub innej dokumentacji potwierdzającej wydatkowanie ww. środków” – czytamy. Jednak sami urzędnicy w wystąpieniu po kontroli przyznali, że w schronisku nie funkcjonowały dotychczas regulacje w sprawie takich zbiórek.
Jedna z wieloletnich wolontariuszek „Palucha” mówi nam, że w 2021 roku, gdy wolontariusze zorganizowali duży protest, miasto przeprowadziło podobną kontrolę, ale nie było wtedy zastrzeżeń do prowadzonych przez wolontariuszy zbiórek, a już wtedy były zorganizowane. Według niej poprzedni dyrektor, Henryk Strzelczyk miał kredyt zaufania do wolontariuszy, którzy je prowadzą. Uważał, że jest to darowizna i odciążenie budżetu jednostki.
Miasto zarzuca teraz, że „wolontariusze organizujący przedmiotowe zbiórki o takie zgody nie wstępowali i nie rozliczali pozyskanych w ten sposób środków pieniężnych w porozumieniu z Dyrekcją Schroniska”.
– Ponieważ nikt nigdy od nich tego nie wymagał i nie prosił o te dokumenty. Zarzuty są absurdalne– mówi nam wolontariuszka. Dodała, że wolontariusze wykażą, na co przeznaczono pieniądze.
Uwagę w raporcie zwraca kwota 23 tys. 76 zł zebrana w ramach „Świątecznego Kiermaszu dla Seniorów z Geriatrii". Zorganizowano ją w formie popularnego kiermaszu online, na którym użytkownicy Facebooka licytują rożne „fanty”. Pieniądze za zlicytowane przedmioty wpłacali na portalu Zrzutka.pl, by nie trafiały na prywatne konta wolontariuszy.
„Zebrane fundusze posłużą nam na opłacenie między innymi hoteliku dla babci Kalinki, diagnostykę/hospitalizację zewnętrzną psów w potrzebie, wybrane leki niedostępne w schronisku, karmę specjalistyczną, SPA dla psiaków, a także godne pochówki na cmentarzyku i inne nagłe potrzeby”... – czytamy w opisie na stronie Zrzutka.pl. Według naszej rozmówczyni większość pieniędzy zbieranych przez wolontariuszy pochodzi właśnie z takich kiermaszów online.
– Co przeszkadzało w ramach kontroli poprosić grupy organizujące zbiórki o rozliczenia? To moja prywatna opinia, ale wydaje mi się, że w ten sposób powstał raport napisany pod tezę o możliwych nieprawidłowościach finansowych– twierdzi wolontariuszka. Dodaje, że po przekroczeniu określonej kwoty portale crowdfundingowe wymagają od danej instytucji pisemnego potwierdzenia od dyrektora przed wypłaceniem środków. Poprzedni dyrektor te potwierdzenia wystawiał.
Faktycznie, w raporcie czytamy, że także w przypadku świątecznego kiermaszu „administrator portalu wymagał potwierdzenia Dyrektora Schroniska niezbędnego do wypłaty środków pochodzących z ww. zbiórki”. Zapytaliśmy dyrektor Agnieszkę Maciak, czy takie pisemne potwierdzenie przesłała. Czekamy na odpowiedź.
Napięcia Schronisko „na Paluchu”–Wolontariat. Urzędnicy zbiórkom niechętni
Warto wyjaśnić, że kwestia tego, czy i ile wolontariusze mogą „dokładać” dla podopiecznych z własnej kieszeni już od dawna generowała napięcia miedzy schroniskiem, jednostką budżetową m.st. Warszawy a „paluchowym” wolontariatem. Urzędnicy oraz dyrektorka zapewniają, że pieniądze na wszystkie potrzeby podopiecznych są zabezpieczone w budżecie. Wolontariusze są zdania, że mogą zwierzętom zapewnić więcej (np. operację u zewnętrznego specjalisty) albo szybciej (np. lek, którego schronisko nie zamawia na zapas i, jak czytamy w raporcie, zdarzają się jedno, dwudniowe przestoje w jego dostępności).
– I na to czasem składamy się sami, wewnątrz grupy (grup jest 21 –red.), nawet nie organizując zbiórki – wyjaśnia wolontariuszka. Dodaje, że wiele osób chętnie dokłada własne pieniądze: np. na szelki, smycze (dłuższe od schroniskowych, żeby zapewnić psu więcej swobody) czy posty promowane w mediach społecznościowych. W ten sposób zwiększają widoczność zwierząt szukających domów. Jej zdaniem wpłacający na zbiórki mają zaufanie do organizatorów, często znają się z nimi ze schroniska.
Zbiórka na operację Delty. Sprawą zajęły się organy ścigania
Największe kontrowersje w wystąpieniu po kontroli wzbudziła zbiórka pieniędzy, które rzekomo miał zdefraudować wolontariusz.
— Formalnie rzecz ujmując, mamy już jedną sprawę karną, gdyż jeden z wolontariuszy złożył zawiadomienia na drugiego wolontariusza, że ten zdefraudował pieniądze, które teoretycznie miały być zbierane na jednego z podopiecznych schroniska. Ta sprawa jest w tej chwili badana — powiedziała w rozmowie z PAP Magdalena Młochowska, dyrektor koordynator ds. Zielonej Warszawy.
Jednak znający sprawę wolontariusz Marcin Grzybowski mówi „Wprost”, że zbiórkę założyła osoba adoptująca, a nie inny wolontariusz. I to on sam, jako lider grupy, poinformował schronisko, że w tej sprawie dzieje się coś niepokojącego.
– Chodzi o panią (nazwisko znane redakcji), która adoptowała u nas dwie suczki, Deltę i Sigmę. Adoptująca miała u nas duży kredyt zaufania. Po adopcji okazało się, że Delta ma chore serce, a w takiej sytuacji robimy wszystko, żeby zwierzę zachowało dom i staramy się wesprzeć nowego właściciela finansowo. Dlatego aktywnie zaangażowaliśmy się w rozpropagowanie tej zbiórki. Później próbowaliśmy monitorować, co się dzieje z pieniędzmi, ale planowanego przez właścicielkę zabiegu nie było i byliśmy przez nią zbywani. W końcu kontakt się urwał – opowiada pan Marcin.
W międzyczasie pojawił się sygnał od sąsiadki adoptującej, która była zaniepokojona warunkami, w jakich mają przebywać obie suczki. – Poprosiłem schronisko o kontrolną wizytę poadopcyjną i ta się odbyła. Okazało się, że spełniły się nasze najgorsze obawy. Zwierzęta przebywały na zewnątrz, gdzie wykopały sobie dołek w piachu, w którym się chowały. Zdrowa sunia miała obrożę elektryczną, a pod nią sączącą się ranę. Obydwa psa zostały odebrane interwencyjnie – opowiada.
Wolontariusz o oszustwie. „Nie wiem, czemu to ujęto w raporcie”
Wolontariusz jest pewny, że jest to ta sama sprawa, którą prowadzi policja i chodzi o zbiórkę założoną przez osobę adoptującą.
– Finalnie to schronisko na naszą prośbę złożyło zawiadomienie o znęcaniu się, na naszą prośbę. Natomiast my, jako częściowi darczyńcy, złożyliśmy zawiadomienie o oszustwie finansowym. Ja też byłem przesłuchiwany w tej sprawie, ale ono dotyczyło znęcania się nad psami. Nie wiem, dlaczego sprawa tej nieuczciwej zrzutki została ujęta w raporcie po kontroli, skoro nie była założona przez wolontariusza, a pracownicy schroniska współpracowali z nami w wyjaśnianiu zaistniałej sytuacji – mówi.
Za pośrednictwem sekretariatu wysłaliśmy pytanie do Magdaleny Młochowskiej, czy chodzi o tę samą sprawę. Skontaktowała się z nami Dorota Jedynak, Dyrektor Biura Ochrony Środowiska (jednostki nadzorującej „Paluch”). Przekazała, że miasto nie może udzielać informacji na temat sprawy prokuratorskiej i personaliów osób, których dotyczy.
Delta po odebraniu interwencyjnym trafiła pod opiekę Fundacji Przyjaciele Palucha, która zabiera ze schroniska zwierzęta najciężej chore, by zapewnić im domy tymczasowe, a z czasem stałe. Udało się dla niej znaleźć stały dom.
Po kontroli Urząd m.st. Warszawy przedstawił kilkanaście zaleceń dla schroniska. Dwa z nich dotyczą wspomnianych zbiórek. Jedną z nich jest „wprowadzenie regulacji formalnych dla pracowników oraz wolontariuszy jednostki w zakresie realizacji zbiórek pieniężnych na potrzeby zwierząt przebywających w Schronisku wyłącznie za wiedzą i zgodą kierownictwa z określonym katalogiem uwarunkowań”. Drugą – „przeprowadzenie kampanii informacyjnej co najmniej na stronie internetowej Schroniska oraz w mediach społecznościowych Schroniska dotyczącej kwestii ryzyk związanych ze wspieraniem nieautoryzowanych zbiórek, na których efekt Schronisko nie ma wpływu i za których efekt Schronisko nie ponosi odpowiedzialności”.
Czytaj też:
Wolontariusze ze schroniska „Na Paluchu” zorganizowali manifestację. „Dyrektor zamknęła bramy”Czytaj też:
Wolontariusze Schroniska „na Paluchu” nie wytrzymali. Wnieśli skargę do Trzaskowskiego