– Jeśli kiedykolwiek pozwolimy Ukrainie upaść, zapamiętajcie moje słowa: za nią pójdzie Polska – powiedział Joe Biden w niedawnym wywiadzie. Jednocześnie prezydent Stanów Zjednoczonych podkreślił, że zależy mu na zwycięstwie Kijowa, a pokój to „zapewnienie, że Rosja nigdy, nigdy, nigdy nie będzie okupować Ukrainy”.
Rosja w czasie pełnowymiarowej agresji na Ukrainę udowadnia – dzień po dniu – do czego jest zdolna, aby realizować zbrodnicze, imperialistyczne zapędy. Wszystko to w akompaniamencie powtarzających się pohukiwań Władimira Putina czy Dmitrija Miedwiediewa, którzy straszą możliwym rozlaniem konfliktu na szerszy obszar, a także widmem wojny nuklearnej.
Władimir Putin kipi ze złości. To może być jego kolejny cel
– W analizach trzeba brać pod uwagę każdą możliwość rozwoju sytuacji. Jeśli chodzi o agresję Rosji na NATO, to jej prawdopodobieństwo zależy od przebiegu i ostatecznego wyniku rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie. Prawdopodobieństwo wzrasta, gdyby Rosja zwyciężyła. A mogłaby wygrać z Ukrainą tylko wtedy, jeśli skutecznie zastraszyłaby i zaszantażowała Zachód, żeby nie pomagał Kijowowi – mówi w rozmowie z „Wprost” gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Zdaniem naszego rozmówcy, Władimir Putin, dokonując cynicznego rachunku zysków i strat, nie będzie dążył do rozpętania pełnowymiarowej wojny z NATO. To jednak nie wyklucza, że w przyszłości może podejmować kolejne próby siłowego odrywania skrawków terytoriów innych państw.
– Kreml mógłby – po odnowieniu swoich sił, które są sukcesywnie wyczerpywane w Ukrainie – pomyśleć o kolejnym celu, zwłaszcza w rejonie Morza Bałtyckiego, np. wybiciu pomostu do Kaliningradu – prognozuje gen. Stanisław Koziej.