Kaczyński zażądał składki na kampanię do PE. Rekordziści zapłacili po 100 tys. zł

Kaczyński zażądał składki na kampanię do PE. Rekordziści zapłacili po 100 tys. zł

Jarosław Kaczyński (w środku)
Jarosław Kaczyński (w środku) Źródło: PAP / Paweł Supernak
Wybory do Parlamentu Europejskiego były trzecim tak kosztownym wyzwaniem w ciągu ostatniego roku, dlatego prezes PiS zarządził zbiórkę wśród kandydatów. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", niektórzy płacili nawet po 150 tys. zł.

„Wyborcza” podaje, że małżeństwo Kurskich dało na kampanię do Europarlamentu 200 tys. zł. Tyle samo mieli przeznaczyć na ten cel Waldermar i Beata Kempa, a małżonkowie Szydło wydali łącznie 150 tys. zł. Ryszard Czarnecki i Jadwiga Wiśniewska mieli wpłacić do kasy partyjnej 106 tys. zł, a Karol Karski, Patryk Jaki, Beata Szydło, Adam Bielan i Anna Zalewska po 100 tys. każdy.

Zbiórka środków na kampanię w PiS

Polecenie wpłacenia tak dużych środków miało wyjść od samego prezesa partii, Jarosława Kaczyńskiego. Było spowodowane potrzebą zasilenia budżetu PiS po kosztownych wyborach parlamentarnych i samorządowych. Jeden z rozmówców „GW” podkreślił, że PiS wciąż miało nie dostać zwrotu za kampanię do Sejmu i Senatu.

Decyzja Kaczyńskiego miała spotkać się z pewnym zrozumieniem, ponieważ europosłowie należą do najlepiej wynagradzanych polityków i zwłaszcza osoby z wysokich miejsc na listach wyborczych mogły liczyć na swego rodzaju zwrot „inwestycji”. Nie wszystkim oczywiście się udało. Do najgłośniejszych porażek wyborczych należy zaliczyć tę w wykonaniu Jacka Kurskiego.

Wpłacały nie tylko rodziny kandydatów

Pieniądze na partię mógł wpłacić każdy, dlatego wysokie darowizny przekazywały rodziny kandydatów. Hojnymi darczyńcami okazali się m.in. Edward Szydło, Joanna Kurska, Ryszard Fotyga, Krzysztof Wiśniewski, Kacper Kamiński czy Anna Rzońca. Płacili także współpracownicy osób, kandydujących na europosłów, np. Adam Burak, zatrudniony w Orlenie u boku Daniela Obajtka, który dał na PiS 20 tys. zł.

Co ciekawe, na liście wpłat nie ma nazwisk Macieja Wąsika czy Mariusza Kamińskiego. Obaj politycy otrzymali pierwsze miejsca na listach PiS i obaj uzyskali mandaty europosłów. Dzięki temu rozstrzygnięciu na znaczeniu stracił spór o ich mandaty w polskim parlamencie. Ułaskawieni przez prezydenta politycy nie będą ponawiać prób wejścia do Sejmu.

Czytaj też:
Konflikt na linii PiS – prezydent. W pałacu wściekli za złe potraktowanie Kolarskiego
Czytaj też:
Kartelizacja europarlamentu. „Polityka na naszym kontynencie skręci w prawo”

Opracował:
Źródło: Gazeta Wyborcza