Polityczne trzęsienie ziemi w RPA. „Przebłysk politycznego geniuszu godny Nelsona Mandeli”

Polityczne trzęsienie ziemi w RPA. „Przebłysk politycznego geniuszu godny Nelsona Mandeli”

Cyryl Ramaphosa
Cyryl Ramaphosa Źródło: Newspix.pl / Manash Das/ZUMA Press Wire
Do politycznego trzęsienia ziemi doszło w Republice Południowej Afryki. Po trzech dekadach samodzielnych rządów Afrykański Kongres Narodowy (ANC) zdobył najgorszy w swojej historii wynik wyborczy i musiał zbudować rząd koalicyjny. To zła wiadomość dla ANC, które oplotło struktury państwowe swoimi mackami, ale potencjalnie dobra dla całej Południowej Afryki. Przez ostatnie lata rządząca partia doprowadziła Południową Afrykę do takiego stanu, że każda zmiana wydawała się zmianą na lepsze, choć w tle czaiły się znacznie gorsze scenariusze.

Zacznijmy od odrobiny kontekstu. Afrykański Kongres Narodowy powstał w 1912 roku i aż do 1990 nie został uznany za legalnie działającą partię, na początku przez brytyjskie władze kolonialne, a później przez apartheidowskie władze niepodległej Południowej Afryki. Jego działacze próbowali walczyć o prawa czarnej większości metodami legalnymi, stosują obywatelskie nieposłuszeństwo, organizując strajki, aż wreszcie sięgnęli po terroryzm.

Wolność udało się odzyskać dopiero na skutek wieloletniej presji międzynarodowej, sankcjom gospodarczym i działalności ANC wewnątrz RPA, co wszystko razem doprowadziły do rozmów z białymi władzami.

Na mocy osiągniętych porozumieć ANC zostało zalegalizowane jako partia, jego lider Nelson Mandela wyszedł z więzienia po 27 latach odsiadki, a w Południowej Afryce zorganizowano w 1994 roku pierwsze prawdziwie demokratyczne wybory. W wyborach z 1994 roku ANC zdobyło 63 proc. głosów, co przełożyło się na samodzielną większość, którą partia utrzymała przez sześć kolejnych kadencji, a którą straciła 29 maja bieżącego roku.

Nowy naród

Nelson Mandela został wybrany przez parlament pierwszym czarnym prezydentem Południowej Afryki i zabrał się za budowę nowego, tęczowego narodu. Na początek zaprosił do koalicji wszystkie partie znajdujące się w parlamencie i postulował konieczność jedności wszystkich obywateli.

Tylko dzięki jego autorytetowi i przenikliwości nie doszło w Południowej Afryce do wojny domowej czy też krwawych rozliczeń z białą mniejszością.

Po okresie początkowego entuzjazmu koalicja zaczęła się sypać, a za jej symboliczny koniec można uznać odejście pierwszego wiceprezydenta Frederica Willema de Klerka, który do 1994 był prezydentem rasistowskiego państwa i architektem porozumienia z Mandelą, za co obaj dostali Pokojową Nagrodę Nobla.

Artykuł został opublikowany w 27/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.