Polityczna bitwa o Małopolskę trwała od początku maja, gdy Łukasz Kmita po raz pierwszy przepadł w głosowaniu, choć jego wybór na stanowisko marszałka miał być formalnością. PiS w 39-osobowym sejmiku ma 21 mandatów, jednak Kmita przegrywał kolejne głosowania. O krok od objęcia stanowiska był za to kandydat Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi, któremu zabrakło jednego głosu. W piątym głosowaniu Kmita miał kontrkandydata… z własnej partii – Piotra Ćwika. Radni oddali wtedy aż 20 nieważnych głosów. Kaczyński nie dopuszczał jednak możliwości, że kandydatem PiS-u będzie ktoś inny niż Łukasz Kmita.
Jak udało nam się ustalić, sytuacja zmieniła się przed szóstym głosowaniem. Jarosław Kaczyński miał polecić Łukaszowi Kmicie, aby ten się wycofał, a kandydatem ma zostać Łukasz Smółka. Obecnego wicemarszałka mają poprzeć zarówno radni, którzy głosowali "za" Kmitą, jak i "buntownicy", którzy sprzeciwiali się woli władz partii.
Łukasza Kmitę forsował prezes PiS
Wcześniej pojawiały się co najmniej trzy scenariusze. Pierwszy: jeżeli do najbliższego wtorku marszałek nie zostałby wybrany, w Małopolsce odbyłyby się ponowne wybory. Drugi: sojusz „buntowników” z PiS-u, radnych Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi, którzy wspólnymi siłami mogliby powołać nowego marszałka. I trzeci: porozumienie w szeregach PiS-u, nowy kandydat lub jednomyślne poparcie dla Kmity. Choć wiele wskazywało na to, że prezes PiS nie zrezygnuje z Łukasza Kmity, to jednak właśnie ten scenariusz ma się ziścić podczas szóstego głosowania.
Pogłoskom o negocjacjach, które miały toczyć się między "buntownikami" z PiS a politykami KO i PSL oficjalnie zaprzeczali zarówno jedni, jak i drudzy. Jednak jeszcze w środę wieczorem Kmita twierdził, że po Małopolsce "krążyły czarne rządowe limuzyny", które "próbowały złamać radnych PiS". "Działacze PSL z Małopolski mówią wprost: nie damy wdeptać się w ziemię przez ludzi PO. To co nam dają to nic! Niektórzy dodają: PO nas szantażuje nowymi wyborami. Mamy dość! Spokojnie: Małopolska będzie miała marszałka z PiS" – dodawał.
Czytaj też:
Polityczna bitwa o Małopolskę. Zawieszony polityk PiS ostrzega. „To był sygnał”
Takim doniesieniom stanowczo zaprzecza w rozmowie z "Wprost" rzecznik PSL Miłosz Motyka.– Nie ma żadnego szantażowania. To ma tyle wspólnego z prawdą ile to, że Łukasz Kmita wygrał pięć głosowań – stwierdza.
Również Marek Sowa, małopolski poseł KO, podkreśla, że w żadnym spotkaniu z "buntownikami" z PiS-u nie uczestniczył. Zapowiada też, że KO i i PSL tym razem zgłoszą swojego kandydata. – W poprzednim głosowaniu było dwóch kandydatów PiS-u, chcieliśmy zostawić im przestrzeń w tym bratobójczym pojedynku. Każdy wiedział, że żaden z tych kandydatów nie uzyska większości. Chodziło bardziej o pokazanie, jaką siłą głosów dysponuje jedna i druga frakcja w klubie PiS-u – ocenia poseł KO. – Uważam, że dzisiaj to wszystko się skończy, nie będzie dalszej telenoweli – przewiduje.