List Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobry jest datowany na 26 sierpnia 2019 roku. Ujawniła go Gazeta Wyborcza. Z kolei odpowiedź doktora Bieleckiego na to pismo datowana jest na 4 września 2019 roku. Powstała, jak informuje GW, „w związku z pojawiającymi się wątpliwościami wyrażanymi przez różne gremia, co do sposobu wydatkowania środków gromadzonych na koncie Funduszu".
Dlaczego akurat Bielecki?
Nasuwa się pytanie, dlaczego były minister sprawiedliwości prosił o opinię akurat doktora Bieleckiego? Jego specjalizacja nie ma zbyt wiele wspólnego z kampaniami wyborczymi czy legalnością ich finansowania. Okazuje się, że w momencie wydawania opinii, był prodziekanem ds. naukowych Akademii Sztuki Wojennej – uczelni powołanej przez PiS, której powstaniu patronował Antoni Macierewicz. Dodatkowo od jesieni rozpoczął prezesurę Instytutu Prawa tej uczelni, który założony został pod egidą ministerstwa sprawiedliwości.
Chodzić mogło także o jego polityczne poglądy, czego dowodem są wpisy zamieszczane na portalu X.com (dawniej Twitter). Można było w nich przeczytać, że „Partia niemiecka niszczy instytucje państwa polskiego" (w ten sposób Bielecki odniósł się do wejścia policji do Krajowej Rady Sądownictwa). Apelował także: „Odbierzmy partii niemieckiej i bodnarowcom nasze państwo".
Doktor w swojej opinii zaznaczył, że finansowanie działań wspierających kampanię wyborczą kandydatów z partii byłego ministra sprawiedliwości jest legalne. W swoim liście sam Kaczyński ostrzegał Ziobrę, że Państwowa Komisja Wyborcza może mieć na ten temat inne zdanie i odmówić rozliczenia kampanii.
Nie wiadomo jednak, czy ekspertyza dotarła do Kaczyńskiego.
Był zakaz, ale pieniądze popłynęły
Opinia powstała w ciągu 10 dni. Jak podkreśla GW, to tempo ekspresowe. List Kaczyńskiego z kolei powstał w najgorętszym momencie kampanii do Sejmu. Przeczytać w nim można było, że prezes jasno zakazał korzystania z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości do własnej promocji.
„Zwracam się do Pana Ministra o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej i jednocześnie zakazanie osobie odpowiedzialnej za dysponowanie środkami Funduszu przekazywania jakichkolwiek sum w trakcie kampanii lub też formułowania zobowiązań dotyczących przekazywania takich sum w przyszłości" – pisał Kaczyński.
Problem w tym, że fundusz już zasilał okręgi wyborcze, w których startowali ludzie Ziobry. Mało tego, w planach były kolejne wydatki. Dzięki temu Solidarna Polska mogła wprowadzić do Sejmu 17 swoich posłów. Wydano prawie 200 milionów złotych.
Czytaj też:
Polacy chcą ukarania Jarosława Kaczyńskiego. Złe wieści dla prezesa PiSCzytaj też:
Niedyskrecje parlamentarne: Co kręci Donalda Tuska? PiS chce być jak Trump