Eliza Olczyk, „Wprost”: Ostatnio w PiS wszyscy się kłócą. Czy tak było zawsze, tylko skrzętnie to skrywano, czy też jest to nowe zjawisko?
Jan Krzysztof Ardanowski: Zawsze były różne zdania w Prawie i Sprawiedliwości. Wielu działaczy PiS-u miało inne zdanie na sposób uprawiania polityki, realizacji różnych programów itd. Tyle, że ci ludzie najczęściej nie byli słuchani.
Decydowało tzw. kierownictwo, czyli prezes i jego najbliższe otoczenie, a posłów w Sejmie traktowano jak ludzi od wykonywania rozkazów.
Choć to oni często rozumieli lepiej niż kierownictwo w Warszawie stan nastrojów społecznych i problemy, które ludzi nurtowały. Codziennie słyszeli też oceny działań Prawa i Sprawiedliwości.
To dlaczego teraz spory są tak widoczne?
Może ludzie stali się odważniejsi. Może widzą, że mit nieomylnego prezesa, nieledwie proroka, pryska. A na pewno część z nich chce odzyskać podmiotowość.
Powiedział pan, że ludzie słyszą jak wyborcy oceniają PiS. Jakie są te oceny?
Bardzo złożone. W społeczeństwie dobrze jest odbierana pierwsza kadencja PiS, kiedy realizowaliśmy ideały, z którymi szliśmy do wyborów – budowa Polski solidarnej, sprawiedliwej, pomoc dla dużych grup społecznych, które żyły w biedzie, rozwój gospodarki, infrastruktury, w tym komunikacyjnej, wsparcie obszarów wiejskich. Zatem tamta polityka dawała nadzieję ludziom na poprawę życia i krajowi na wzmocnienie ekonomiczne, również polskiego rolnictwa.
Gorzej było w drugiej kadencji. Ludzie coraz częściej zaczęli dostrzegać patologie związane ze sprawowaniem władzy. Pewnie to się zdarza każdej formacji, ale zdarzyło się również Prawu i Sprawiedliwości, że ludzie cwani, cyniczni, którzy nie mieli żadnych ideałów, tacy trochę przyczepieni do PiS, z rekomendacji partii otrzymywali intratne stanowiska i zarabiali miliony. To były te tłuste koty, które ludzi, nawet życzliwych naszej partii, bardzo raziły. Poza tym w PiS zawsze panowała zasada, że to pan prezes namaszcza szefów wojewódzkich, którzy rozstawiają po kątach wszystkich pozostałych. A zwykle w kryteriach najważniejsza była lojalność, a niekoniecznie kompetencje.
Jarosław Kaczyński zawsze lubił mieszać w strukturach regionalnych i przez lata się to sprawdzało.
Od mieszania herbata nie robi się słodsza. Rzeczywiście prezes do perfekcji opanował zarządzanie przez konflikt, stosował zasadę dziel i rządź, przy okazji testując absolutną lojalność wobec siebie.
Wygląda na to, że pan nie jest lojalny, skoro ogłosił pan niedawno, iż zamierza założyć własną partię polityczną. O co w tym chodzi?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.