Jak Aleksander Małachowski został sumieniem narodu
Żyją z niespotykaną w dziejach wzajemną nienawiścią, walką wszystkich ze wszystkimi o wszystko. (...) Wiele tysięcy rodzin dotkniętych jest bezrobociem (...) ludzie popełniają masowo samobójstwa, strach wyjść na ulicę, bo panuje powszechny bandytyzm. Padające niczym mrówki zakłady, nie zamknięty deficyt budżetowy, haniebne praktyki policyjne, kiedy policja tak bije, że aż umierają dzieci" - to nie fragment relacji Waldemara Milewicza z Afganistanu. Tak polską rzeczywistość postrzega Aleksander Małachowski, honorowy przewodniczący Unii Pracy, potomek marszałka Sejmu Wielkiego. W czasie II wojny światowej jako nastolatek trafił do sowieckiego łagru. W latach 80. był członkiem władz krajowych NSZZ "Solidarność", więzionym i prześladowanym. Obecnie jest prawdziwym katem prawicy. W trakcie tegorocznej konwencji wyborczej SLD na warszawskim Torwarze (Unia Pracy weszła do Sejmu dzięki koalicji z SLD) zgotowano mu owacje. Lewica uważa go za swojego apostoła, wyrocznię moralną i sumienie, prawica - za zbzikowanego lewaka.
Małachowski powtarza, że nie będzie wspierał kolesiów, tylko mówił prawdę. Rozprawia się nie tylko z politykami prawicy, ale i dziennikarzami o odmiennych poglądach - wyzywając ich od "plwaczy" i "wszy medialnych". Tomasz Nałęcz, jeden z liderów UP, wicemarszałek Sejmu, broni Małachowskiego: - On nie jest agresywny, tylko nieprzejednany i bezkompromisowy. To zaostrzenie języka, podobnie jak u Piłsudskiego, wynika z poczucia bezsilności, bo przecież miało być inaczej.
Podchorąży Klucz
Przedstawienie życiorysu Małachowskiego nie jest proste, bo - jak mówią jego byli współpracownicy - na każdym wiecu przedstawiał inną wersję. Nie ma wątpliwości, że pochodzi z Podola, z okolic Zbaraża, gdzie jego rodzice mieli majątek ziemski. Pierwszy raz trafił do więzienia - sowieckiego - gdy miał zaledwie 15 lat. Działo się to w 1940 r. w Białymstoku. Wspomina, że przeżył ciężkie przesłuchania i po raz pierwszy zetknął się z socjalistami. W czasie wojny zdał maturę, a potem ukończył podchorążówkę AK - przyjął pseudonim Klucz.
Ukończył prawo we Wrocławiu, ale pozbawiono go asystentury. Przeniósł się do Warszawy. Działał w Klubie Krzywego Koła, przez ponad dwa lata był jego prezesem. W latach 60. pracował w "Przeglądzie Kulturalnym". Został z niego wyrzucony, ale dostał stypendium na napisanie książki. Powstała "RzeczNiepospolita", długi reportaż o ówczesnej Polsce. Małachowski wytykał nieprawidłowości, pochylał się nad bolączkami, ale był oczarowany zmianami. Polska lat 60. jest w jego reportażach "terenem błyskawicznych przemian ekonomicznych i społecznych". Wiele lat przepracował w dziale literackim Polskiego Radia.
Telewizja nocą
Miał stały felieton w "Kulturze" - "Zapiski z Jałowego Rogu", czyli wsi pod Augustowem, w której spędzał większość czasu. Po latach wspominał, że dzięki temu obronił bagna biebrzańskie przed melioracją, a Kazimierz Dolny przed betonem.
Jesienią 1980 r. pracował nad statutem Związku Zawodowego Pracowników Radia i Telewizji, który przyłączył się do "Solidarności". Został delegatem na zjazd regionu Mazowsze, a potem na I Zjazd "Solidarności". 13 grudnia został internowany, a w 1983 r. - aresztowany. Osobą rozpoznawalną stał się dzięki "Telewizji nocą", konfesjonałowi pokrzywdzonych przez los. Program miał 15-17 mln widzów. - Ten trudny i smutny program oglądano jak popularne seriale miłosne - wspomina Małachowski.
W Klubie Krzywego Koła działał razem z Janem Józefem Lipskim, który wielokrotnie powtarzał, że Polsce potrzebna jest uczciwa lewica.
- Potraktowałem to jako testament - wspomina Małachowski. Dlatego m.in. razem z Ryszardem Bugajem, Zbigniewem Bujakiem, Karolem Modzelewskim i Markiem Polem współtworzył Unię Pracy. Miała to być lewica ludzi o czystych rękach. Kilka lat później, w 2000 r., sprzeciwił się zaproszeniu na zjazd Bugaja, pierwszego przewodniczącego UP. Postawił sprawę jasno: "Albo on, albo ja". Małachowski był trzykrotnie marszałkiem seniorem. Podobno miał żal do partyjnych kolegów, że nie wysunęli jego kandydatury w wyborach na prezydenta w roku 1995.
Felietonista walczący
Gdy przestał być posłem, wrócił do felietonów. Publikował w "Przeglądzie Tygodniowym". Stał się jednym z najbardziej zajadłych krytyków prawicowej koalicji. "Balcerowicz lansuje teorię im mniej państwa, tym lepiej. To jest wadliwa teoria, ponieważ państwo ponosi odpowiedzialność za swoich obywateli" - stwierdził w wywiadzie dla "Dziś" w 1999 r. "Społeczeństwo chciałoby mieć mądrego Ojca, który dałby wszystkim spluwę i zrobił porządek. Wybuch społeczny dla Polski jest niebezpieczny, równie groźny jak rządząca obecnie koalicja" - tłumaczył. Koalicja okazała się jednak groźniejsza. "Gdyby była gwarancja, że wybuch społeczny zmiecie głupców z powierzchni politycznej, a wejdą na ich miejsce dobrzy i mądrzy ludzie, to byłbym za takim wybuchem" - napisał. Na początku tej kadencji Sejmu znów wszystkich zaskoczył. Posłowie, spodziewając się kurtuazyjnego przemówienia, z nudów rozprawiali, dlaczego marszałek senior przestał przyczerniać włosy, gdy ten nagle rozpoczął płomienne przemówienie o krzywdzie Józefa Oleksego.
Nie ma już AWS i UW w Sejmie, więc Małachowski bije w Platformę Obywatelską. "Ci, wprawdzie nieliczni, co dzięki swej renegacji pozostali w parlamencie, w tej Platformie Rozpaczy za Minioną Świetnością, również żyją w stanie trwałego kociokwiku i obświniają różnymi epitetami każde poczynanie zwycięskiej lewicy, mające na celu wyciąg-nięcie kraju z bagna, w które sami go do niedawna wpakowywali" - napisał w listopadowym numerze "Przeglądu".
Przepraszam za "Solidarność"
Im więcej czasu mija od końca PRL, tym czulej marszałek wspomina ten okres. "Polska Ludowa miała tysiąc wad, ale na wsi będzie wspominana jako wiek złoty, z przerwami na błędy i wypaczenia. Mimo nich zapewniła chłopom awans i dobrobyt na skalę w naszej historii niespotykaną" - odkrywa Małachowski. Czy warto przypominać, że w PRL pacyfikowano całe wioski, ludzie starsi nie mieli powszechnego systemu emerytalnego, a droga wiejskiego dziecka prowadziła głównie do szkoły zawodowej? Czy warto pamiętać, że wieś całkowicie pozbawiono infrastruktury - dróg, telefonów i sieci energetycznych? - Pracuję w PCK, bo chcę odkupić winę, że nie przeciwstawiałem się likwidacji PGR-ów. Jestem odpowiedzialny za głód dzieci - przekonuje Małachowski. Dziś wstydzi się, że był we władzach "Solidarności", choć jeszcze dziesięć lat temu uważał to za największe osiągnięcie.
Na początku października zachwycał się Andrzejem Lepperem. "Po cudownym przeistoczeniu się w dostojnego polityka wykazał więcej zrozumienia i odpowiedzialności za państwo niż panowie z prawicy, niż wielu kolegów z Platformy Obywatelskiej". Dziennikarza TVN, który pokazał jego zachwyt dla Leppera, nazwał "wszą medialną". Trzy lata temu "plwaczami" nazwał dziennikarzy "Gazety Wyborczej", którzy uważali "Wiadomości Kulturalne" za marne pismo.
Gdy rok temu Małachowski stwierdził, że wyrok Sądu Lustracyjnego w sprawie Mariana Jurczyka, to "zbrodnia sądowa", do prokuratury złożono na niego doniesienie o przestępstwie. Małachowski potraktował to jako przejaw walki politycznej. Poprosił czytelników o przysyłanie mu czosnku, gdyby trafił do więzienia.
Autorytet autorytetów
Małachowski był kandydatem UP do komisji etyki. Zgodnie z regulaminem Sejmu jej członkowie muszą być "osobami o nieposzlakowanej opinii", wobec których żaden z posłów nie ma zastrzeżeń. Krystyna Grabicka, posłanka z Ligi Polskich Rodzin, stwierdziła jednak, że nie podoba się jej kandydatura Małachowskiego, ponieważ prokuratura postawiła mu zarzut pomówienia. - Marszałek wygłasza tak zjadliwe komentarze, że nie dziwię się zastrzeżeniom w związku z wysunięciem jego kandydatury na członka komisji etyki - mówi Maciej Płażyński, poseł Platformy Obywatelskiej. Małachowski oświadczył, że wpisze Grabicką na listę swoich prześladowców, razem z oficerami UB.
Tomasz Nałęcz uważa, że Małachowski ma niezwykłe poczucie humoru. Podobno kiedyś zapytano go, co on, arystokrata, robi wśród socjaldemokratów. Marszałek senior miał odpowiedzieć: "A wie pan, że na Zachodzie po lewej stronie jest wielu zidiociałych arystokratów".
Żyją z niespotykaną w dziejach wzajemną nienawiścią, walką wszystkich ze wszystkimi o wszystko. (...) Wiele tysięcy rodzin dotkniętych jest bezrobociem (...) ludzie popełniają masowo samobójstwa, strach wyjść na ulicę, bo panuje powszechny bandytyzm. Padające niczym mrówki zakłady, nie zamknięty deficyt budżetowy, haniebne praktyki policyjne, kiedy policja tak bije, że aż umierają dzieci" - to nie fragment relacji Waldemara Milewicza z Afganistanu. Tak polską rzeczywistość postrzega Aleksander Małachowski, honorowy przewodniczący Unii Pracy, potomek marszałka Sejmu Wielkiego. W czasie II wojny światowej jako nastolatek trafił do sowieckiego łagru. W latach 80. był członkiem władz krajowych NSZZ "Solidarność", więzionym i prześladowanym. Obecnie jest prawdziwym katem prawicy. W trakcie tegorocznej konwencji wyborczej SLD na warszawskim Torwarze (Unia Pracy weszła do Sejmu dzięki koalicji z SLD) zgotowano mu owacje. Lewica uważa go za swojego apostoła, wyrocznię moralną i sumienie, prawica - za zbzikowanego lewaka.
Małachowski powtarza, że nie będzie wspierał kolesiów, tylko mówił prawdę. Rozprawia się nie tylko z politykami prawicy, ale i dziennikarzami o odmiennych poglądach - wyzywając ich od "plwaczy" i "wszy medialnych". Tomasz Nałęcz, jeden z liderów UP, wicemarszałek Sejmu, broni Małachowskiego: - On nie jest agresywny, tylko nieprzejednany i bezkompromisowy. To zaostrzenie języka, podobnie jak u Piłsudskiego, wynika z poczucia bezsilności, bo przecież miało być inaczej.
Podchorąży Klucz
Przedstawienie życiorysu Małachowskiego nie jest proste, bo - jak mówią jego byli współpracownicy - na każdym wiecu przedstawiał inną wersję. Nie ma wątpliwości, że pochodzi z Podola, z okolic Zbaraża, gdzie jego rodzice mieli majątek ziemski. Pierwszy raz trafił do więzienia - sowieckiego - gdy miał zaledwie 15 lat. Działo się to w 1940 r. w Białymstoku. Wspomina, że przeżył ciężkie przesłuchania i po raz pierwszy zetknął się z socjalistami. W czasie wojny zdał maturę, a potem ukończył podchorążówkę AK - przyjął pseudonim Klucz.
Ukończył prawo we Wrocławiu, ale pozbawiono go asystentury. Przeniósł się do Warszawy. Działał w Klubie Krzywego Koła, przez ponad dwa lata był jego prezesem. W latach 60. pracował w "Przeglądzie Kulturalnym". Został z niego wyrzucony, ale dostał stypendium na napisanie książki. Powstała "RzeczNiepospolita", długi reportaż o ówczesnej Polsce. Małachowski wytykał nieprawidłowości, pochylał się nad bolączkami, ale był oczarowany zmianami. Polska lat 60. jest w jego reportażach "terenem błyskawicznych przemian ekonomicznych i społecznych". Wiele lat przepracował w dziale literackim Polskiego Radia.
Telewizja nocą
Miał stały felieton w "Kulturze" - "Zapiski z Jałowego Rogu", czyli wsi pod Augustowem, w której spędzał większość czasu. Po latach wspominał, że dzięki temu obronił bagna biebrzańskie przed melioracją, a Kazimierz Dolny przed betonem.
Jesienią 1980 r. pracował nad statutem Związku Zawodowego Pracowników Radia i Telewizji, który przyłączył się do "Solidarności". Został delegatem na zjazd regionu Mazowsze, a potem na I Zjazd "Solidarności". 13 grudnia został internowany, a w 1983 r. - aresztowany. Osobą rozpoznawalną stał się dzięki "Telewizji nocą", konfesjonałowi pokrzywdzonych przez los. Program miał 15-17 mln widzów. - Ten trudny i smutny program oglądano jak popularne seriale miłosne - wspomina Małachowski.
W Klubie Krzywego Koła działał razem z Janem Józefem Lipskim, który wielokrotnie powtarzał, że Polsce potrzebna jest uczciwa lewica.
- Potraktowałem to jako testament - wspomina Małachowski. Dlatego m.in. razem z Ryszardem Bugajem, Zbigniewem Bujakiem, Karolem Modzelewskim i Markiem Polem współtworzył Unię Pracy. Miała to być lewica ludzi o czystych rękach. Kilka lat później, w 2000 r., sprzeciwił się zaproszeniu na zjazd Bugaja, pierwszego przewodniczącego UP. Postawił sprawę jasno: "Albo on, albo ja". Małachowski był trzykrotnie marszałkiem seniorem. Podobno miał żal do partyjnych kolegów, że nie wysunęli jego kandydatury w wyborach na prezydenta w roku 1995.
Felietonista walczący
Gdy przestał być posłem, wrócił do felietonów. Publikował w "Przeglądzie Tygodniowym". Stał się jednym z najbardziej zajadłych krytyków prawicowej koalicji. "Balcerowicz lansuje teorię im mniej państwa, tym lepiej. To jest wadliwa teoria, ponieważ państwo ponosi odpowiedzialność za swoich obywateli" - stwierdził w wywiadzie dla "Dziś" w 1999 r. "Społeczeństwo chciałoby mieć mądrego Ojca, który dałby wszystkim spluwę i zrobił porządek. Wybuch społeczny dla Polski jest niebezpieczny, równie groźny jak rządząca obecnie koalicja" - tłumaczył. Koalicja okazała się jednak groźniejsza. "Gdyby była gwarancja, że wybuch społeczny zmiecie głupców z powierzchni politycznej, a wejdą na ich miejsce dobrzy i mądrzy ludzie, to byłbym za takim wybuchem" - napisał. Na początku tej kadencji Sejmu znów wszystkich zaskoczył. Posłowie, spodziewając się kurtuazyjnego przemówienia, z nudów rozprawiali, dlaczego marszałek senior przestał przyczerniać włosy, gdy ten nagle rozpoczął płomienne przemówienie o krzywdzie Józefa Oleksego.
Nie ma już AWS i UW w Sejmie, więc Małachowski bije w Platformę Obywatelską. "Ci, wprawdzie nieliczni, co dzięki swej renegacji pozostali w parlamencie, w tej Platformie Rozpaczy za Minioną Świetnością, również żyją w stanie trwałego kociokwiku i obświniają różnymi epitetami każde poczynanie zwycięskiej lewicy, mające na celu wyciąg-nięcie kraju z bagna, w które sami go do niedawna wpakowywali" - napisał w listopadowym numerze "Przeglądu".
Przepraszam za "Solidarność"
Im więcej czasu mija od końca PRL, tym czulej marszałek wspomina ten okres. "Polska Ludowa miała tysiąc wad, ale na wsi będzie wspominana jako wiek złoty, z przerwami na błędy i wypaczenia. Mimo nich zapewniła chłopom awans i dobrobyt na skalę w naszej historii niespotykaną" - odkrywa Małachowski. Czy warto przypominać, że w PRL pacyfikowano całe wioski, ludzie starsi nie mieli powszechnego systemu emerytalnego, a droga wiejskiego dziecka prowadziła głównie do szkoły zawodowej? Czy warto pamiętać, że wieś całkowicie pozbawiono infrastruktury - dróg, telefonów i sieci energetycznych? - Pracuję w PCK, bo chcę odkupić winę, że nie przeciwstawiałem się likwidacji PGR-ów. Jestem odpowiedzialny za głód dzieci - przekonuje Małachowski. Dziś wstydzi się, że był we władzach "Solidarności", choć jeszcze dziesięć lat temu uważał to za największe osiągnięcie.
Na początku października zachwycał się Andrzejem Lepperem. "Po cudownym przeistoczeniu się w dostojnego polityka wykazał więcej zrozumienia i odpowiedzialności za państwo niż panowie z prawicy, niż wielu kolegów z Platformy Obywatelskiej". Dziennikarza TVN, który pokazał jego zachwyt dla Leppera, nazwał "wszą medialną". Trzy lata temu "plwaczami" nazwał dziennikarzy "Gazety Wyborczej", którzy uważali "Wiadomości Kulturalne" za marne pismo.
Gdy rok temu Małachowski stwierdził, że wyrok Sądu Lustracyjnego w sprawie Mariana Jurczyka, to "zbrodnia sądowa", do prokuratury złożono na niego doniesienie o przestępstwie. Małachowski potraktował to jako przejaw walki politycznej. Poprosił czytelników o przysyłanie mu czosnku, gdyby trafił do więzienia.
Autorytet autorytetów
Małachowski był kandydatem UP do komisji etyki. Zgodnie z regulaminem Sejmu jej członkowie muszą być "osobami o nieposzlakowanej opinii", wobec których żaden z posłów nie ma zastrzeżeń. Krystyna Grabicka, posłanka z Ligi Polskich Rodzin, stwierdziła jednak, że nie podoba się jej kandydatura Małachowskiego, ponieważ prokuratura postawiła mu zarzut pomówienia. - Marszałek wygłasza tak zjadliwe komentarze, że nie dziwię się zastrzeżeniom w związku z wysunięciem jego kandydatury na członka komisji etyki - mówi Maciej Płażyński, poseł Platformy Obywatelskiej. Małachowski oświadczył, że wpisze Grabicką na listę swoich prześladowców, razem z oficerami UB.
Tomasz Nałęcz uważa, że Małachowski ma niezwykłe poczucie humoru. Podobno kiedyś zapytano go, co on, arystokrata, robi wśród socjaldemokratów. Marszałek senior miał odpowiedzieć: "A wie pan, że na Zachodzie po lewej stronie jest wielu zidiociałych arystokratów".
Więcej możesz przeczytać w 49/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.