Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Na początku lat 90. stał się pan najsłynniejszym polskim bioenergoterapeutą. Mówili o panu: drugi Kaszpirowski.
O Kaszpirowskim (znany ukraiński i rosyjski psychiatra, psychoterapeuta i hipnotyzer – red.) dziś już nikt nie pamięta. Ja nadal działam. Jeżdżę po całej Polsce. Katowice, Kraków, Gdynia, Wrocław, Poznań. A do tego przyjmuję pacjentów w Podkowie.
Ludzie wciąż piszą do pana listy?
Przychodzą, piszą listy, e-maile i smsy. Pomagam na odległość, działam pozawerbalnie.
Jak to się dzieje?
Myślę o osobie, która do mnie napisała, dodatkowo proszę o wysłanie zdjęcia. Płynie wówczas inteligentna energia, a ludzie dostają to, czego oczekują. Fizycznie nie byłbym w stanie wszystkim pomóc.
Wróćmy do początku pana kariery. Skąd się pan wziął w mediach?
Wszyscy kojarzą mój program w Polsacie, bo to był punkt zwrotny w mojej działalności. Ale zaczynałem od telewizji publicznej. Bywałem tam regularnie, miałem stałą przepustkę. Nie było wtedy bloków reklamowych, więc robiłem za zapchajdziurę między programami. Mam do dziś zdjęcia ze „Studia Lato”, z dziennikarzami, którzy wyciągają w moim kierunku ręce.
Wcześniej, co ciekawe, był pan ekspertem… od rolnictwa.
Pierwszy raz pojawiłem się w TVP w latach 70., gdy na Woronicza (siedziba TVP w Warszawie – red.) rosła jeszcze kapusta. Miałem ziemię i uprawy, więc miałem o czym mówić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.