"Nie było tak, że Platforma była przygotowana do władzy i niektóre ważne resorty zostały obsadzone z łapanki - w tym super ważny resort rozwoju regionalnego - tam na prawdę trzeba mieć kogoś bardzo dobrego" - powiedział w czwartek premier. "Nie chcę z góry twierdzić, że ta pani, która została szefem resortu, nie jest bardzo dobra, ale też wiem, że nie była pierwszym, ani nawet zdaje się drugim kandydatem, więc tutaj wyraźnie widać kłopot" - wyjaśnił J. Kaczyński.
Desygnowany na premiera Donald Tusk przedstawił we wtorek kandydatów na stanowiska ministrów: pracy - Jolantę Fedak (rekomendacja PSL), rozwoju regionalnego - Elżbietę Bieńkowską i środowiska - Macieja Nowickiego (oboje z rekomendacji PO). Takie ustalenia zapadły we wtorek podczas rozmowy Tuska z prezesem PSL Waldemarem Pawlakiem. Koalicjanci uzgodnili m.in., że resort pracy przypadnie ludowcom.
Według wcześniejszych informacji, kandydatami na pozostałych ministrów są: MSZ - Radosław Sikorski, MSWiA - Grzegorz Schetyna (z teką wicepremiera), edukacji - Katarzyna Hall, MON - Bogdan Klich, kultury - Bogdan Zdrojewski, nauki i szkolnictwa wyższego - Barbara Kudrycka, sprawiedliwości - prof. Zbigniew Ćwiąkalski, skarbu - Aleksander Grad, finansów - Jacek Rostowski. Ewa Kopacz będzie ministrem zdrowia, Mirosław Drzewiecki - sportu, a Cezary Grabarczyk - infrastruktury.
Odnosząc się do kandydatury prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego na ministra sprawiedliwości Jarosław Kaczyński powiedział, że "konflikt interesów jest tak oczywisty, że ta decyzja wydaje się zdumiewająca".
"Ale to jest decyzja Donalda Tuska i jego partii - decyzja, która pokazuje coś, co dla mnie jest oczywiste, ale mam nadzieję, że z czasem stanie się też oczywiste także dla opinii publicznej. To nie jest formacja, która przestrzega demokratycznych standardów" - powiedział premier.
Na pytanie, co konkretnie zarzuca Ćwiąkalskiemu, premier powiedział, że "jest w ogóle pytanie, czy czynny adwokat to dobry kandydat na ministra sprawiedliwości". "Ale adwokat, który wystawia opinię jednemu z najbardziej znanych w Polsce ludzi - chodzi o osobę, która w tej chwili jest oskarżana (...), który wystawia opinię o tym, że ona nie dopuściła się przestępstwa, nie może być prokuratorem, który ma prowadzić dalej to śledztwo" - zaznaczył J.Kaczyński.
"Jeżeli odwołać się tutaj do reguł logiki i przyzwoitości, to pan Ćwiąkalski powinien natychmiast to śledztwo umorzyć, a nie sądzę, żeby było to w interesie wymiaru sprawiedliwości. Jest sprawa obrony pana Stokłosy, są także inne sprawy związane z innymi sprawami, z innymi nazwiskami, na przykład przede wszystkim pana Bykowskiego. To nie jest zwykły adwokat. To jest adwokat od szczególnego rodzaju spraw i szczególnego rodzaju ludzi" - podkreślił premier.
Zdaniem J.Kaczyńskiego, "mamy tutaj do czynienia z pewną demonstracją, z pewnym takim bardzo wyraźnym pokazaniem: z tej zasady, z zasady równości rezygnujemy. Mamy ciągle Polskę, czyli mamy znów Polskę, w której ta zasada nie obowiązuje, są równi i równiejsi, są zwykli obywatele i są obywatele mający pewne przywileje. Sądzę, że trudno było znaleźć kandydata lepszego do pokazania właśnie tej zmiany niż pan Ćwiąkalski, tylko że to jest zmiana skrajnie niekorzystna dla naszego kraju, dla obywateli naszego kraju, dla naszych interesów, jakkolwiek by je rozumieć" - powiedział premier.
Na pytanie, czy Zbigniew Ćwiąkalski w Ministerstwie Sprawiedliwości to zamierzony, czytelny sygnał odnośnie kierunku w tym resorcie, Jarosław Kaczyński powiedział: "Tak, to jest na pewno zamierzony sygnał".
"To jest powrót do lat 90. Nieustannie ostrzegaliśmy, że władza Platformy to będzie powrót do lat 90. i Platforma najwyraźniej chce to pokazać wprost, bo przecież nie wierzę, żeby nie mogła znaleźć jakiegoś innego kandydata na to Ministerstwo. Najwyraźniej chce albo musi pokazać to wprost" - stwierdził premier.ab, pap