Największa od czasów zimnej wojny wymiana więźniów między Rosją, Białorusią i krajami zachodnimi sprawiła, że do debaty publicznej powrócił temat dziennikarza Andrzeja Poczobuta, więzionego przez reżim Aleksandra Łukaszenki.
Andrzej Poczobut zgodził się na wyjazd z Białorusi
Chociaż polscy politycy zgodnie przyznają, że kwestia uwolnienia działacza powinna być priorytetem, część z nich sugeruje, że procedurę utrudniać może jego chęć do pozostania na terytorium Białorusi. – To nieprawda – powiedziała „Rzeczpospolitej” Andżelika Borys, szefowa nieuznawanego przez reżim Związku Polaków na Białorusi.
Działaczka przekazała, że w kwietniu rozmawiała z Poczobutem przez dwie i pół godziny. Podczas spotkania poprosiła go o rozważenie możliwości wyjazdu z Białorusi, jeżeli będzie to warunkiem uwolnienia. – Powiedział mi tak: jeżeli uważasz, że tak trzeba postąpić, to tak zrobię – przekazała dziennikowi. Tym samym dziennikarz zgodził się na opuszczenie kraju.
Więziony dziennikarz „wyglądał bardzo kiepsko”
Borys to jedyna osoba, która w ostatnim czasie spotkała się z Poczobutem. O taką możliwość poprosiła w liście do Łukaszenki. Uzyskała zgodę zarówno na rozmowę, jak i na przekazanie dziennikarzowi leków. – Psychicznie się trzyma, ale fizycznie wyglądał bardzo kiepsko – oceniła stan więzionego działacza. Podkreśliła, że po spotkaniu „po prostu się popłakała”.
O deklaracji dziennikarza niezwłocznie poinformowała prezydenta Andrzeja Dudę, prosząc o podjęcie rozmów w sprawie jego uwolnienia. Zapewniła, że zamierza dalej naciskać także na białoruskie władze. Jak przekazał „Rzeczpospolitej” szef resortu spraw zagranicznych Tomasz Siemoniak, rząd również nieustannie „nalega, prosi i naciska” w sprawie uwolnienia dziennikarza.
Czytaj też:
Rodzice więzionego Poczobuta: Sikorski jest teraz naszą jedyną nadziejąCzytaj też:
Łukaszenka przyznał, że jest chory. Ujawnił, z czym się zmaga