Jak już wcześniej informowaliśmy, na warszawskim Mokotowie samochód osobowy wjechał w przystanek przy zajezdni autobusowej. Dziewięć osób zostało rannych. W ciężkim stanie jest 3,5-letnie dziecko, trwa walka o jego życie. Jedna kobieta zmarła na miejscu, a stan kolejnych dwóch kobiet jest średni. Łącznie do szpitala zostało przetransportowanych pięć osób.
Po kilkudziesięciu minutach pojawiła się informacja o śmierci 65-letniej kobiety.
Wcześniej samochód osobowy potrącił prawidłowo przechodzącą przez jezdnię kobietę, w wyniku czego stracił panowanie nad prowadzonym pojazdem. Piesza przechodziła przez przejście dla pieszych, gdzie nie było sygnalizacji świetlnej. Do wypadku doszło o godzinie 10:30. Jego sprawcą jest 45-letni obywatel Polski. W momencie wypadku był trzeźwy. Był potem przesłuchiwany.
Świadek o tragicznym zdarzeniu
Redakcja Faktu dotarła do osób, które w momencie wypadku były w jego okolicy. – Jak wyszedłem leżały trzy osoby na jezdni, a na samym końcu dziecko około 3 albo 4-letnie, które strasznie płakało – opowiadał pan Marek, jeden ze świadków. – Te osoby na jezdni było widać, że żyją, bo oddychają, a kolejne trzy osoby leżały koło wiaty przystankowej – dodał i zaznaczył, że jedną z pań musiał uspokajać. – Mówiłem, żeby leżała, że już jedzie pomoc – relacjonował.
Pan Marek chwilę przed wypadkiem widział kierowcę, który był jego sprawcą. Podkreślił, że w jego ocenie „zachowywał się normalnie”. – Powiedział, że nie za bardzo pamięta, jak to się działo, jak się stało, że tyle jest osób poszkodowanych. Powiedział, że ktoś mu przebiegał przez drogę – stwierdził rozmówca Faktu.
Na miejscu nadal występują utrudnienia w ruchu, pracuje tam policja i inspekcja ruchu.
Czytaj też:
Koszmarny wypadek w okolicach Warszawy. „30-latek stanął w płomieniach”Czytaj też:
Tragedia w jednym z popularniejszych miejsc w Norwegii. Zmarł polski turysta