George Harrison (1943-2001)
Będą za nim tęsknić ludzie na całym świecie" - powiedział na wiadomość o śmierci George’a Harrisona premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. Harrison bardzo długo nie przyznawał się do swojej choroby. Kiedy informacja o ciężkim stanie muzyka dotarła do jego wielbicieli , opublikował oświadczenie: "Przepraszam, jeżeli zmartwiliście się doniesieniami prasowymi na mój temat, nie martwcie się". "Był odważnym człowiekiem, obdarzonym niesłychanym poczuciem humoru. Zawsze będę myślał o nim jak o moim bracie" - powiedział Paul McCartney.
Something dla Sinatry
Najmłodszy z czwórki z Liverpoolu już jako trzynastolatek grał na gitarze jak zawodowiec. Na początku lat 60. wraz z McCartneyem i Lennonem założyli grupę, która błyskawicznie zmieniła nie tylko muzykę, ale również obyczajowość i modę - właściwie zmieniła całą kulturę. To dzięki Harrisonowi rock wzbogacił się o elementy muzyki hinduskiej - George dodał do elektrycznych gitar dźwięki sitara.
Kiedy przed dwoma laty Anglicy zorganizowali "Beatles Week", okazało się, że fani zespołu wszech czasów mają od lat siedmiu do stu. Większość przybyłych na imprezę wielbicieli The Beatles znała na pamięć oryginalne wersje najsłynniejszych piosenek czwórki.
Harrisonowi zarzucano dość długo, że stał w cieniu spółki Lennon-McCartney. Śmieszny zarzut - któż w ich cieniu nie stał?! Harrison umiał jednak udowodnić swoje instrumentalne i kompozytorskie talenty. Na każdej z dojrzałych płyt The Beatles pojawiały się jego utwory. Na przełomowym krążku "Help" była to piosenka "I Need You", na "Rubber Soul" - przepiękna ballada "If I Needed Someone". Dwupłytowy "Biały album" zawiera m.in. klasyczny utwór "While My Guitar Gently Weeps". To Harrison jest autorem subtelnej piosenki "Here Comes the Sun" czy jednego z najbardziej bitelsowskich przebojów "Something" (znalazł się on w repertuarze Franka Sinatry).
Solowa kariera Harrisona była mniej spektakularna niż poczynania Lennona czy McCartneya z zespołem Wings. Nie brakowało w niej jednak wielkich wydarzeń. W historii kultury masowej Harrison zapisał się jako organizator słynnego nowojorskiego koncertu na rzecz Bangladeszu (1971 r.), stając się "wynalazcą" zbiorowych koncertów charytatywnych. Dał się poznać całemu światu jako znawca humoru w najlepszym wydaniu - był producentem słynnego filmu "Żywot Briana" Monty Pythona. Inny filmowy przebój - "Mona Lisa" - również nie powstałby bez jego udziału.
Wolny duch
Pod koniec lat 80. Harrison wziął jako muzyk drugi oddech. Najpierw skomponował światowy przebój "Got My Mind Set On You", potem zaś wraz z wielkimi przyjaciółmi - Bobem Dylanem, Tomem Pettym i Royem Orbisonem - stworzył supergrupę "The Travelling Wilburys". Ostatnio agencje donosiły, że wraz z pozostałymi eksbitelsami chciał wystawić w Londynie teatralną wersję kultowego filmu animowanego "Yellow Submarine". Nie zdążył. W lipcu, przygotowując swoich wielbicieli do własnej śmierci, przypomniał fragment piosenki, którą napisał po zabójstwie Johna Lennona: "Kiedy to się stanie, zanućcie: Teraz duch jego wolny jest od kłamstw i wszystkiego, czym gardzi". Jego żona Olivia Harrison zapewnia, że umarł bez strachu przed śmiercią, wyciszony, otoczony najbliższymi.
Ze słynnej czwórki z Liverpoolu brakuje już dwóch muzyków. W 1980 r. z ręki szaleńca zginął Lennon, miał wówczas 40 lat. George Harrison umarł dwa lata przed swoimi sześćdziesiątymi urodzinami. W głowach fanów The Beatles coraz częściej pojawia się pytanie: czy 61-letni Ringo Starr i 59-letni Paul McCartney zdążą jeszcze zaśpiewać "When I’m Sixty-Four" na swoje sześćdziesiąte czwarte urodziny?
Będą za nim tęsknić ludzie na całym świecie" - powiedział na wiadomość o śmierci George’a Harrisona premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. Harrison bardzo długo nie przyznawał się do swojej choroby. Kiedy informacja o ciężkim stanie muzyka dotarła do jego wielbicieli , opublikował oświadczenie: "Przepraszam, jeżeli zmartwiliście się doniesieniami prasowymi na mój temat, nie martwcie się". "Był odważnym człowiekiem, obdarzonym niesłychanym poczuciem humoru. Zawsze będę myślał o nim jak o moim bracie" - powiedział Paul McCartney.
Something dla Sinatry
Najmłodszy z czwórki z Liverpoolu już jako trzynastolatek grał na gitarze jak zawodowiec. Na początku lat 60. wraz z McCartneyem i Lennonem założyli grupę, która błyskawicznie zmieniła nie tylko muzykę, ale również obyczajowość i modę - właściwie zmieniła całą kulturę. To dzięki Harrisonowi rock wzbogacił się o elementy muzyki hinduskiej - George dodał do elektrycznych gitar dźwięki sitara.
Kiedy przed dwoma laty Anglicy zorganizowali "Beatles Week", okazało się, że fani zespołu wszech czasów mają od lat siedmiu do stu. Większość przybyłych na imprezę wielbicieli The Beatles znała na pamięć oryginalne wersje najsłynniejszych piosenek czwórki.
Harrisonowi zarzucano dość długo, że stał w cieniu spółki Lennon-McCartney. Śmieszny zarzut - któż w ich cieniu nie stał?! Harrison umiał jednak udowodnić swoje instrumentalne i kompozytorskie talenty. Na każdej z dojrzałych płyt The Beatles pojawiały się jego utwory. Na przełomowym krążku "Help" była to piosenka "I Need You", na "Rubber Soul" - przepiękna ballada "If I Needed Someone". Dwupłytowy "Biały album" zawiera m.in. klasyczny utwór "While My Guitar Gently Weeps". To Harrison jest autorem subtelnej piosenki "Here Comes the Sun" czy jednego z najbardziej bitelsowskich przebojów "Something" (znalazł się on w repertuarze Franka Sinatry).
Solowa kariera Harrisona była mniej spektakularna niż poczynania Lennona czy McCartneya z zespołem Wings. Nie brakowało w niej jednak wielkich wydarzeń. W historii kultury masowej Harrison zapisał się jako organizator słynnego nowojorskiego koncertu na rzecz Bangladeszu (1971 r.), stając się "wynalazcą" zbiorowych koncertów charytatywnych. Dał się poznać całemu światu jako znawca humoru w najlepszym wydaniu - był producentem słynnego filmu "Żywot Briana" Monty Pythona. Inny filmowy przebój - "Mona Lisa" - również nie powstałby bez jego udziału.
Wolny duch
Pod koniec lat 80. Harrison wziął jako muzyk drugi oddech. Najpierw skomponował światowy przebój "Got My Mind Set On You", potem zaś wraz z wielkimi przyjaciółmi - Bobem Dylanem, Tomem Pettym i Royem Orbisonem - stworzył supergrupę "The Travelling Wilburys". Ostatnio agencje donosiły, że wraz z pozostałymi eksbitelsami chciał wystawić w Londynie teatralną wersję kultowego filmu animowanego "Yellow Submarine". Nie zdążył. W lipcu, przygotowując swoich wielbicieli do własnej śmierci, przypomniał fragment piosenki, którą napisał po zabójstwie Johna Lennona: "Kiedy to się stanie, zanućcie: Teraz duch jego wolny jest od kłamstw i wszystkiego, czym gardzi". Jego żona Olivia Harrison zapewnia, że umarł bez strachu przed śmiercią, wyciszony, otoczony najbliższymi.
Ze słynnej czwórki z Liverpoolu brakuje już dwóch muzyków. W 1980 r. z ręki szaleńca zginął Lennon, miał wówczas 40 lat. George Harrison umarł dwa lata przed swoimi sześćdziesiątymi urodzinami. W głowach fanów The Beatles coraz częściej pojawia się pytanie: czy 61-letni Ringo Starr i 59-letni Paul McCartney zdążą jeszcze zaśpiewać "When I’m Sixty-Four" na swoje sześćdziesiąte czwarte urodziny?
Więcej możesz przeczytać w 49/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.