Fotoreporter „Super Expressu” był świadkiem sytuacji, gdy ministra Kotula wsiadła do służbowego pojazdu tuż po tym, gdy zrobiła zakupy w aptece, znajdującej się na osiedlu Powiśle w Warszawie.
Redakcja przypomniała, że szefowa resortu ds. równości codziennie rano jeździ rządową limuzyną do swojego miejsca pracy. Dziennik podkreśla, że każdy członek Rady Ministrów ma przecież do dyspozycji rządowy pojazd i kierowcę, co nie jest niczym dziwnym ani złym. Co warte uwagi – „SE” opisuje, że Kotula ponoć „po partnersku” traktuje kierowcę i nie czeka, jak niektórzy, aż ten otworzy jej drzwi – niczym służący. Ministra otwiera je sobie sama.
Kotula na L4. „Wirusy szaleją”
Jak się okazuje, Kotula niedawno poważnie zachorowała. Miała objawy anginy, co później zostało potwierdzone przez lekarza. Obecnie przebywa na zwolnieniu. – Muszę przyjmować antybiotyk. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieję i będę mogła wrócić do obowiązków. 31 sierpnia chcę uczestniczyć w uroczystościach na Westerplatte (w Gdańsku) i wziąć udział w wyjazdowym posiedzeniu rządu, a nie chcę nikogo z ministrów zarazić – zaznaczyła.
Wskazała też, że mimo wysokiej temperatury (od środy do piątku w niemal całym kraju termometry wskazywały 29-31 stopni Celsjusza) „wirusy szaleją”. Niedawno Główny Inspektorat Sanitarny sugerował powrót do znanych form walki z wirusem z Chin – między innymi do maseczek.
– Podobno jest dużo zachorowań na COVID-19 i na anginę, a mnie właśnie dopadła angina – przekazała „Super Expressowi”.
Kierowca przyjechał pod aptekę. W tym samym miejscu Kotula jednak po prostu mieszka
Opinia publiczna sądziła, że Kotula poprosiła, by zawieziono ją rządowym samochodem na zakupy do apteki. Tak jednak nie było. Onet skontaktował się z ministrą, która podkreśliła, że nikt „pod aptekę jej nie przywiózł”. – Ja tu mieszkam, [kierowca – red.] czekał na mnie, aż kupię leki, a następnie zawiózł mnie do pracy – zapewniła. Sama fotografia wykonana została 27 sierpnia, gdy Kotula jeszcze była w stanie pełnić swoje obowiązki – L4 otrzymała dopiero dzień później. We wtorek kupiła trochę leków, by poradzić sobie z objawami i dotrwać do końca dnia. W resorcie miała zdecydowanie dużo pracy – dopinany był budżet, ministra podpisywała też niezbędne dokumenty rządowe.
Dopiero we wtorek wieczorem, gdy poszła do lekarza, zapoznał ją z diagnozą. Skąd wiadomo, że to właśnie ostre zapalenie błony śluzowej gardła, wywołane przez paciorkowce? Bo m.in. wykonała test na koronawirusa, który pokazał negatywny wynik.
Kotula zapewnia, że nie pojechała w godzinach pracy do apteki. Nie korzystała także z limuzyny, będąc na L4.
Ciążyński użył służbowego samochodu do celów prywatnych. „Muszę ponieść odpowiedzialność”
Przy tej okazji warto wspomnieć o oburzającym zdarzeniu, po którym doszło do dymisji.
Były już wiceminister sprawiedliwości wybrał się na wakacje z rodziną do Słowenii. Polityk Lewicy zatankował pojazd przy użyciu służbowej karty. – W dniu dzisiejszym złożyłem rezygnację z zajmowanego stanowiska podsekretarza stanu w MS. (...) Jeszcze raz przepraszam za zaistniałą sytuację – mówił później na konferencji prasowej w Sejmie. – Popełniłem błąd kilka tygodni temu. Przyznaję się do tego, że wykorzystałem samochód służbowy do celów prywatnych. Nie miałem świadomości, że nie mogę tego uczynić. Muszę ponieść odpowiedzialność. Środki, które wykorzystałem, tankując, zwróciłem na konto – zapewnił.
Głos zabrał też Włodzimierz Czarzasty. – Minister Ciążyński popełnił błąd, zwrócił środki finansowe i podał się do dymisji. Tak sobie wyobrażam funkcjonowanie nowej koalicji i tak sobie wyobrażam odpowiedzialność za błędy, które się popełnia – stwierdził.
Czytaj też:
TK zablokuje zmiany w lekcjach religii? „Chaos, pytania i presja”. Prawnik ocenia, czy coś grozi dyrektoromCzytaj też:
Rewolucja ws. aborcji. Tusk: Otwieramy furtki