Rafał Trzaskowski wysyła komunikaty do swoich współpracowników, że w zasadzie dostał obietnicę nominacji na kandydata w wyścigu prezydenckich.
– U Donalda Tuska taka „w zasadzie obietnica” to jeszcze może być nóż w plecy, ale tym razem chyba rzeczywiście szef PO postawił na Trzaskowskiego i nawet zrezygnował z „czołgania” go w prawyborach – mówi polityk związany z obozem władzy.
Zdaniem naszego rozmówcy, chodzi o to, żeby Trzaskowski przygniatająco wygrał z innymi kandydatami koalicji rządzącej, co ma im pokazać miejsce w szeregu.
Donald Tusk utrzymuje strachem trwałość koalicji rządzącej. „Jak się rozpadniemy, to PiS wróci do władzy i zobaczycie, co wtedy będzie” – brzmi narracja szefa rządu, którą ma „sprzedawać” koalicjantom.
– W ten sposób lider KO chce utrzymać rząd do wyborów prezydenckich, a po nich zamierza stopniowo przejmować pozostałe siły polityczne. A wszystko po to, żeby otoczyć PiS kordonem sanitarnym i uniemożliwić tej partii uzyskanie kiedykolwiek większości – mówi nasz rozmówca związany z obozem rządzącym.
I dodaje, że tę strategię Tusk podpatrzył u Emmanuela Macrona, który w ten sposób trzyma w izolacji prawicę Marine Le Pen.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.