Ekspert ostro na „to nie wina człowieka”: „Tym argumentem posługują się aroganckie, zadufane, narcystyczne dupki”

Ekspert ostro na „to nie wina człowieka”: „Tym argumentem posługują się aroganckie, zadufane, narcystyczne dupki”

Dodano: 
Jelenia Góra pod wodą
Jelenia Góra pod wodą Źródło: Newspix.pl / ERNEST KOLODZIEJ/400mm.pl
Powódź we wrześniu poprzedzona tak wielkimi ulewami, do których doprowadziło m.in. bardzo rozgrzane jak na tę porę roku Morze Śródziemne, to nowość. Naukowcy jasno wskazują, że odpowiada za to zmiana klimatu. Tak wysokie sumy opadów i w takiej cyrkulacji powietrza w tym okresie roku nie występowały u nas nigdy. W tym samym czasie susza hydrologiczna w Polsce trwa nieprzerwanie, i to od dekady. Nie zmieniło się to również w czasie powodzi, a w północno-wschodniej części Polski wiele rzek powysychało. Oto właśnie ta tzw. „nowa normalność”, symbol naszych czasów. Społeczną świadomość dotyczącą katastrofy klimatycznej ocenia w rozmowie z „Wprost” Szymon Bujalski, dziennikarz, autor książki „Recepta na lepszy klimat. Zdrowsze miasta dla chorującego świata”.

Marta Byczkowska-Nowak: Wrzesień przyniósł nam kilka rekordów klimatycznych, najniższy poziom Wisły w historii, wreszcie powódź. Czy edukując na temat zmian klimatycznych masz poczucie, że Polacy rozumieją, że to wszystko w dużej mierze objawy jednej „choroby”? Jak oceniasz naszą społeczną świadomość dotyczącą katastrofy klimatycznej?

Szymon Bujalski: Jest wciąż naprawdę niewielka, gdybym miał oceniać ją w skali, powiedziałbym 3/10. Mieliśmy najcieplejsze lato w historii pomiarów, najcieplejszy dzień i zapewne możemy mówić już o najcieplejszym historycznie roku. Problem ze świadomością społeczną polega na tym, że te rekordy w skali naszego codziennego życia nie wydają się tak przerażające, jak z perspektywy geologicznej i globalnej. Dla geologa pięć tysięcy lat to śmiesznie mało, dla nas sto lat to cała perspektywa, która nas obchodzi.

To jest jedna z największych przeszkód w zrozumieniu skali problemów klimatycznych.

Gdy naukowcy mówią, że zmiany zachodzą błyskawicznie, to nie znaczy, że jeżeli dzisiaj było 20 stopni, to jutro będzie 40, tylko że od kilku milionów lat temperatury prawdopodobnie nie osiągnęły takich poziomów i nie rosły w takim tempie, jak dziś. Wiele badań wskazuje na to, że ogrzewamy planetę najszybciej od czasów asteroidy, która zmiotła z powierzchni ziemi dinozaury.

Czy, nawiązując do tytułu słynnego filmu Jonathana Ramseya – można panikować?

Nie jestem zwolennikiem panikowania, bo w panice możemy tylko uciekać lub się przerazić i sparaliżować. A niczego nie potrzebujemy teraz bardziej niż działania. Koncentrujmy się na tym, że mamy na to pomysły, możliwości, finanse, mamy też technologię i rozwiązania – tylko trzeba zacząć je wdrażać, bo trwa najważniejszy wyścig w historii ludzkości.

Na co dzień, nawet obserwując tak dramatyczne fakty, jak 20 cm wody w Wiśle czy powódź, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo przyśpieszyła zarówno wyścigówka z napisem „kryzys klimatyczny”, jak i napędzany ekologicznymi paliwami bolid z napisem „ochrona klimatu”.

Ten wyścig rozstrzygnie się szybciej niż zakładaliśmy – być może rok 2100 nadejdzie w roku 2060 albo i wcześniej. Jeżeli tego wyścigu nie chcemy przegrać niebawem, za naszego życia, trzeba działać.

Ta perspektywa jest bardzo realna, choć wiele mechanizmów psychologicznych broni nas przed jej przyjęciem. Jeszcze dziesięć czy dwadzieścia lat temu naukowcy nie spodziewali się, że dziś będziemy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Jeżeli ktoś ma wiedzę, zdaje sobie sprawę z tego, jak szybko zachodzą zmiany i że one przyśpieszają. Ale mówimy o garstce najbardziej uświadomionych osób, rozumiejących wszystkie skomplikowane – a może nie tak bardzo? – zależności, jakie zachodzą w środowisku naturalnym.

Jak reagujesz na powtarzające się komentarze: „to nie wina człowieka”, „klimat zmieniał się zawsze”, „a Chiny to nic nie robią”?

Mam coraz większy problem z odnoszenie się do tego typu argumentacji, bo coraz bardziej zastanawia mnie kto za tym stoi i dlaczego tak mówi. I nie chodzi mi tylko o prawicowych polityków i koncerny paliwowe czy mięsne, które mają interes w forsowaniu takiej narracji. Tym argumentem bardzo często posługują się, mówiąc wprost, aroganckie, zadufane, być może nierzadko narcystyczne dupki, które myślą, że wiedzą wszystko najlepiej, bo przeczytali jeden artykuł.

Źródło: Wprost