Nowym pełnomocnikiem rządu ds. odbudowy popowodziowej został Marcin Kierwiński. – Na mój znak przyjechał i powiedział, że jest do dyspozycji, kiedy mu powiedziałem, że trzeba złożyć mandat – przekazał w piątek premier Donald Tusk.
Marcin Kierwiński będzie teraz pełnoprawnym członkiem rządu. Tak, jak był jeszcze w czerwcu, choć na innym stanowisku. Jego mandat europoselski przejmie kolejna osoba z listy, która zdobyła najwięcej głosów. Oczywiście, jeśli tylko się zgodzi.
Hanna Gronkiewicz-Waltz może przejąć mandat Marcina Kierwińskiego
Najwięcej głosów na warszawskiej liście wśród kandydatów Koalicji Obywatelskiej zdobył startujący z pierwszego miejsca ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński. Na polityka zagłosowało 143 tys. wyborców.
Kolejna była startująca z trzeciego miejsca Kamila Gasiuk-Pihowicz zdobywając 136 tys. głosów, a ostatni mandat przypadł startującemu z piątego miejsca Michałowi Szczerbie, na którego zagłosowało 120 tys. osób.
Tuż za nimi w kolejce ustawiła się Hanna Gronkiewicz-Waltz, która do wyborów wystartowała z drugiej pozycji. Polityczka zdobyła 94 tys. głosów. Choć w pierwszym rozdaniu nie przełożyły się one na podróż byłej prezydent Warszawy do Brukseli, to było niezbędne, aby Koalicja Obywatelska wywalczyła trzeci mandat. Teraz może to wrócić.
To właśnie Hanna Gronkiewicz-Waltz może przejąć mandat po Marcinie Kierwińskim. Choć nadal nie jest pewne, czy polityczka zdecyduje się na ten ruch, to historia pokazuje, że mało kto odmawia podróży do Brukseli.
Kim jest Hanna Gronkiewicz-Waltz?
Hanna Gronkiewicz-Waltz jest profesorem prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1992 do 2000 roku była prezesem Narodowego Banku Polskiego, a w międzyczasie – w 1995 roku – stanęła do walki o Pałac Prezydencki. Między 2001 a 2004 rokiem pełniła funkcję wiceprezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. W latach 2005-2006 zasiadała w Sejmie, który zamieniła na fotel prezydenta Warszawy. Funkcję tę pełniła 12 lat – do 2018 roku.
Czytaj też:
Fabryka Izery nadal w polu. Pieniądze z Unii mogą przejść bokiemCzytaj też:
Ile będzie nas kosztowała powódź? Jest szansa, że mniej niż w 1997 roku