Efekt Mentzena. „To ryzyko mu się opłaci”

Efekt Mentzena. „To ryzyko mu się opłaci”

Dodano: 
Sławomir Mentzen
Sławomir Mentzen Źródło: Newspix.pl / Krzysztof Zatycki
Potężna wpadka neutralizowana znienacka za pomocą „papierów od psychiatry” nie budzi zaufania. Dlatego, jeżeli Sławomir Mentzen zdecydował się o tym powiedzieć publicznie, to był to znakomity moment. Wymagało to kalkulacji i odwagi, ale uważam, że to ryzyko mu się opłaci. Czego, jak czego, ale akurat skłonności do podejmowania ryzyka nie Mentzenowi nie brakuje – mówi dr Sergiusz Trzeciak, specjalista od marketingu politycznego.

Krystyna Romanowska: Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, na początku września w programie „Graffiti” w Polsat News przyznał, że jest w spektrum autyzmu. Zwrócił się do rodziców dzieci z zespołem Aspergera i do wszystkich z taką diagnozą mówiąc, że „z tym naprawdę da się żyć”. I o ile z ust polityka Lewicy takie wyznanie by nie dziwiło, to polityk „Konfederacji” chyba sporo ryzykował wyznając swoją „słabość”.

Dr Sergiusz Trzeciak: Moim zdaniem to wyznanie było absolutnie przemyślane. Sławomir Mentzen ma konkretne powody, żeby właśnie teraz o tym opowiedzieć.

Przygotowanie gruntu pod kampanię prezydencką?

W moim przekonaniu – absolutnie tak. Chociaż – rzecz jasna – taki polityk musi liczyć się z ryzykiem, że część osób uzna tę deklarację za słabość lub wymówkę. Z drugiej strony – łatwiej mu będzie np. usprawiedliwić „kampanijne” niezręczności.

Dużo lepszym rozwiązaniem jest oświadczenie tego dzisiaj, jeszcze przed rozpoczęciem kampanii, niż próby usprawiedliwienia się diagnozą w ogniu kampanii, kiedy trzeba będzie błyskawicznie reagować na zdarzające się sytuacje kryzysowe. Potężna wpadka neutralizowana znienacka za pomocą „papierów od psychiatry” nie budzi zaufania.

Dlatego, jeżeli Sławomir Mentzen zdecydował się o tym powiedzieć publicznie, to był to znakomity moment.

Wymagało to kalkulacji i odwagi, ale uważam, że to ryzyko mu się opłaci. Czego, jak czego, ale akurat skłonności do podejmowania ryzyka nie Mentzenowi nie brakuje.

Tym bardziej, że coraz częściej mówi się, że osoby autystyczne mają pewne „ukryte siły”, które mogą dawać profity w życiu politycznym.

Ale jednocześnie może być rozczarowaniem dla elektoratu, który chce go widzieć z tarczą i mieczem przy boku, a nie diagnozą w papierach.

Polemizowałbym z tym. Pamiętajmy, że wobec stereotypu polityka – odpornego na stres, bez żadnych dolegliwości psychicznych, swoistego supermana – widzimy rodzący się dystans. Zaczynamy „pozwalać” ludziom władzy na słabości.

Źródło: Wprost