Boiska jak nie było, tak nie ma. „Według radnych boiska to wylęgarnie marginesu społecznego”

Boiska jak nie było, tak nie ma. „Według radnych boiska to wylęgarnie marginesu społecznego”

Chłopcy na boisku do piłki nożnej
Chłopcy na boisku do piłki nożnej Źródło: Shutterstock / zdj. ilustracyjne
Większość dzieci była na takim boisku pierwszy raz w życiu. Dzieci skakały z radości, tarzały się po trawie, widać było, że w tym momencie są najszczęśliwsze na świecie. Z możliwości grania na prawdziwym boisku chłopcy cieszyli jak… Nawet nie wiem, co jeszcze może tak cieszyć. Pewnie spełnienie największego marzenia. Może wizyta w Disneylandzie, może spotkanie z prawdziwym Świętym Mikołajem, pewnie wspólne zdjęcie z Leo Messim lub Cristiano Ronaldo. Wtedy stwierdziłem, że muszę tym dzieciom pomóc, aby na boiskach mogli grać nie tylko w czasie wakacyjnego obozu – mówi Rafał Rostkowski, sędzia międzynarodowy walczący o sportowe prawa dzieci.

Krystyna Romanowska: Podwarszawskie Józefosław i Julianów zadziwiają nawet przedstawicieli rządu i UEFA. Tym, że na dużym obszarze i przy dużej liczbie dzieci nie ma tam boiska sportowego z prawdziwego zdarzenia. Pan postanowił o takie boisko walczyć. Jak to się zaczęło?

Rafał Rostkowski: Najpierw nasłuchałem się opowieści o relacjach mieszkańców z ich radnymi i władzami gminy. Na przykład, że radni nie chcą boisk, bo według nich to „wylęgarnie marginesu społecznego”. Nie dowierzałem. Kiedy zorientowałem się, że na władze gminy i brak boisk tak samo narzekają mieszkańcy obu wsi mający bardzo różne poglądy polityczne, o zupełnie różnych światopoglądach, zacząłem się przyglądać tej sytuacji uważniej.

Latem 2022 roku byłem opiekunem i wychowawcą dzieci z Józefosławia i Julianowa w czasie ich obozu wakacyjnego. Gdy na własne oczy zobaczyłem reakcje kilkudziesięciu chłopców na widok prawdziwego pełnowymiarowego boiska do piłki nożnej, byłem poruszony.

Większość dzieci była na takim boisku pierwszy raz w życiu. Dzieci skakały z radości, tarzały się po trawie, widać było, że w tym momencie są najszczęśliwsze na świecie. Z możliwości grania na prawdziwym boisku chłopcy cieszyli jak… Nawet nie wiem, co jeszcze może tak cieszyć. Pewnie spełnienie największego marzenia.

Może wizyta w Disneylandzie, może spotkanie z prawdziwym Świętym Mikołajem, pewnie wspólne zdjęcie z Leo Messim lub Cristiano Ronaldo. Wtedy stwierdziłem, że muszę tym dzieciom pomóc, aby na boiskach mogli grać nie tylko w czasie wakacyjnego obozu.

Tuż po tamtych wakacjach, dokładnie 7 września, odbyło się spotkanie mieszkańców z radną i jej współpracownikami. Wtedy przeżyłem szok. Zwolennicy budowy skateparku wyświetlili prezentację, z której wynikało, że mieszkańcy, czyli również dzieci, mają do dyspozycji siedem boisk. Nie mam nic przeciwko skateparkom, ale nie lubię, jak się robi ludziom wodę z mózgu. Przedstawiłem się, powiedziałem, że byłem sędzią piłki nożnej przez 30 lat, przez 20 lat międzynarodowym i że naprawdę potrafię rozpoznać boisko do piłki nożnej.

Stwierdziłem, że w obu wsiach nie ma ani jednego boiska do piłki nożnej. Są tylko miniaturki boisk, które w większości nie spełniają podstawowych norm bezpieczeństwa.

Właśnie po tym spotkaniu stwierdziłem, że muszę napisać reportaż, żeby pokazać problem i przeprowadzić w tym tekście taką publiczną konfrontację stanowisk różnych ważnych osób. I tak zaczęły się niezwykłe starania o niezwykle prostą i podstawową rzecz: boiska dla dzieci. Mijają dwa lata, gmina nie zbudowała ani jednego.

Artykuł został opublikowany w 42/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.