Iskrzy ws. nowej strategii migracyjnej. „Słowa Sienkiewicza są obrzydliwe w swoim wydźwięku”

Iskrzy ws. nowej strategii migracyjnej. „Słowa Sienkiewicza są obrzydliwe w swoim wydźwięku”

Dodano: 
Posiedzenie rządu (15 października)
Posiedzenie rządu (15 października) Źródło: PAP / Marcin Obara
– Po naszej stronie nic się nie zmieniło przez ten rok, wciąż walczymy o prawa człowieka i będziemy to robić. My nie zmieniliśmy naszej narracji, to PO zrobiła woltę w tym zakresie – mówi w cyklu „Wprost z rana” prof. Witold Klaus. Współprzewodniczący Konsorcjum Migracyjnego odnosi się do burzy wokół nowej strategii migracyjnej, a także komentuje głośne słowa Bartłomieja Sienkiewicza.

Magdalena Frindt, „Wprost”: Donald Tusk podczas kongresu Koalicji Obywatelskiej zapowiedział, że jednym z elementów nowej strategii migracyjnej będzie „czasowe terytorialne zawieszenie prawa do azylu”. Jak należy oceniać tego typu zapowiedź z prawnego punktu widzenia?

Prof. Witold Klaus, współprzewodniczący Konsorcjum Migracyjnego: Jeżeli chcemy trzymać się litery prawa, to odpowiedź jest bardzo prosta: nie ma możliwości zawieszenia prawa do azylu. Koniec, kropka. Co prawda, Prawo i Sprawiedliwość pokazało, że prawo może być omijane, ale od obecnego rządu, który szedł do wyborów z hasłem przywrócenia praworządności, oczekiwałem, że nie będzie w jawny sposób łamał prawa europejskiego i międzynarodowego.

Jakie konkretne przepisy ma pan na myśli?

Po pierwsze, chodzi o regulacje na poziomie unijnym, czyli różne dyrektywy, które określają, w jaki sposób należy traktować osoby składające wnioski o azyl. Warto podkreślić, że omawiane przepisy nie przewidują możliwości zawieszenia tego uprawnienia. Ich fundamentem jest Art. 18. Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej, który gwarantuje prawo do azylu na terytorium Wspólnoty.

Ten przepis odwołuje się również do Konwencji Genewskiej o statusie uchodźców z 1951 roku, czyli do poziomu międzynarodowego. Tutaj również nie jest przewidziana żadna możliwość zawieszenia obowiązywania przepisów, a Polska ratyfikowała dokument w 1991 roku.

Donald Tusk podkreślał wyraźnie, że chodzi o kwestie bezpieczeństwa, bo kryzys migracyjny jest inspirowany i koordynowany przez Moskwę i Białoruś, a prawo do azylu w czasie wojny hybrydowej jest instrumentalnie wykorzystywane.

Niezależnie od tego, co robią różnego rodzaju autorytarni watażkowie, którzy otaczają Europę, w tym Polskę, nasza kultura i nasze prawo jest budowane na pewnych podstawowych wartościach. Prawo do azylu i obowiązek pomocy osobom, które są w potrzebie, wywodzi się z wartości chrześcijańskich czy z przepisów międzynarodowych dotyczących praw człowieka. Takie podejście łączy osoby o różnych światopoglądach.

Pojawia się następujące pytanie: czy jeżeli tak bardzo chcemy odróżnić się od reżimów autorytarnych i ich sposobu działania, to czy naprawdę w imię walki z nimi chcemy narażać i łamać podstawowe wartości, na których jest budowane społeczeństwo? Nie powinniśmy tego robić, to krok w złą stronę.

Nie przemawia do pana argument dotyczący kwestii bezpieczeństwa?

Hasło „bezpieczeństwo” nie może być usprawiedliwieniem bezprawnych działań. Prawdziwe bezpieczeństwo może zapewnić przestrzeganie procedur. Jeśli rejestrowalibyśmy wszystkie osoby ubiegające się o azyl, sprawdzali ich tożsamość i prowadzili wobec nich odpowiednie postępowania, to wtedy moglibyśmy powiedzieć, że prawo jest respektowane, wartości przestrzegane, a w konsekwencji zapewnione bezpieczeństwo.

A co dzieje się dzisiaj na granicy polsko-białoruskiej? Niezależnie od sposobu monitorowania umocnień i tak dochodzi do przekraczania polskiej granicy przez osoby migrujące. Co więcej, my nie wiemy, kto konkretnie do nas trafia.

Legalizacja dzisiejszych praktyk, czyli ograniczanie możliwości składania wniosków o azyl czy w ogóle wstrzymanie ich przyjmowania, nie zapewnią nam bezpieczeństwa. Będą miały odwrotny skutek, bo osoby migrujące wciąż będą podejmowały próby forsowania polskich umocnień, a państwo polskie nie będzie miało nad tym kontroli. Cudzoziemcy nie będą mogli skorzystać z legalnej ścieżki, więc wybiorą inne sposoby.

We wtorek 15 października odbyło się posiedzenie rządu, a w porządku obrad znalazł się projekt uchwały w sprawie przyjęcia dokumentu: „Odzyskać kontrolę. Zapewnić bezpieczeństwo. Kompleksowa i odpowiedzialna strategia migracyjna Polski na lata 2025-2030”. Przed godz. 19:00 Donald Tusk poinformował, że nowa strategia migracyjna została przyjęta.

Strategia migracyjna to szerokie pojęcie, a premier Tusk (na kongresie – red.) zapowiedział jedynie jeden jej element. Skupiamy się na tym wycinku, a tak naprawdę my – jako państwo członkowskie UE – nie mamy zbyt dużego pola manewru w tym zakresie, bo są regulacje, które muszą być respektowane na obszarze całej Wspólnoty.

Ramy nowej strategii, jak rozumiem, będą znacznie bardziej pogłębione. Powinny dotyczyć m.in. różnych aspektów dotyczących wjazdu i pobytu w Polsce osób z doświadczeniem migracji. Na pewno musimy skupić się także na tym, w jaki sposób integrować migrantów i migrantki, którzy już są w Polsce.

Obecnie w Polsce mieszka ok. 2,5 mln osób z doświadczeniem migracji. To nie jest mała liczba, stanowi około 6 proc. całego społeczeństwa, a rząd powinien poważnie zastanowić się, co zrobić, żeby ci nowi mieszkańcy i mieszkanki naszego kraju stali się pełnoprawnymi członkami i członkiniami polskiego społeczeństwa, żeby chcieli tutaj być i czuli się zaopiekowani w nowych warunkach, a także żeby Polki i Polacy czuli się w ich otoczeniu dobrze. Na to musi być położony duży nacisk.

W sierpniu 2024 roku CBOS opublikował wyniki badania, w którym ponad 70 proc. Polaków opowiedziało się przeciwko umożliwianiu migrantom zza granicy z Białorusią występowania o azyl w Polsce. Politycy idą za głosem społeczeństwa.

Dlaczego tak jest? Bo od 2015 roku politycy Prawa i Sprawiedliwości, a teraz także Koalicji Obywatelskiej płynnie weszli w tę samą narrację: straszą uchodźcami, straszą ich przyjazdem.

To jest szkodliwe, bo narracja piętnowania inności będzie prowadziła do coraz większej liczby incydentów, powstawania tzw. „patroli obywatelskich”, które w rzeczywistości są bojówkami nacjonalistycznymi. Niedawno w Żyrardowie celem ataku stało się miejsce zamieszkania pracowników migrujących przede wszystkim z Ukrainy, Gruzji i Armenii. To jest efekt narracji i retoryki, którą słyszymy od niemal 10 lat.

Na Donalda Tuska wylała się fala krytyki ze strony różnych organizacji, nie tylko z Polski. Premier wskazywał, że „czasowe zawieszenie wniosków azylowych” wprowadzono już w Finlandii, co stanowi odpowiedź na wojnę hybrydową wypowiedzianą całej Unii przez reżimy w Moskwie i Mińsku.

Przepisy, do których nawiązał Donald Tusk, faktycznie zostały przyjęte w Finlandii, ale wciąż nie są uruchomione. Mają obowiązywać przez rok, a na ich podstawie tamtejszy rząd będzie mógł uruchomić nowy sposób zarządzania granicami i wyłączyć na pewnych odcinkach możliwość przyjmowania wniosków azylowych, jednocześnie udostępniając ją w innych punktach granicy. Zatem prawo do azylu nie byłoby tam zawieszone.

Co więcej, wnioski o azyl byłyby nadal i niezależnie od miejsca przekroczenia granicy przyjmowane od przedstawicieli tzw. grup wrażliwych, czyli np. osób chorych, niepełnosprawnych, małoletnich – nawet w tych miejscach, gdzie składanie ich byłoby wyłączone dla innych. Z kolei osoby, które przekroczyłyby granicę w sposób nieregulowany, czyli nie przez wyznaczone przejścia graniczne, byłyby transportowane do takich punktów, gdzie musiałyby przejść na drugą stronę granicy i tam miałyby możliwość złożenia wniosku o azyl.

Gdyby takie przepisy zaczęły obowiązywać na polskiej granicy z Białorusią, to sytuacja wcale by się nie pogorszyła, a wręcz poprawiła. Łatwo jest operować tak wielkimi ogólnikami, jak zrobił to premier Tusk, ale diabeł tkwi w szczegółach. Jeszcze raz powtórzę: chociaż regulacje przyjęte przez Finlandię są niezgodne z prawem europejskim i budzą wątpliwości wielu ekspertów, to i tak ich wprowadzenie poprawiłoby sytuację migrantów na granicy polsko-białoruskiej.

Bartłomiej Sienkiewicz stwierdził, że „środowiska ochrony praw człowieka to ludzie odklejeni od rzeczywistości”, a PiS zapowiedziało zbieranie podpisów pod projektem referendalnym ws. nielegalnej migracji. Z kolei Konsorcjum Migracyjne wyraziło obawy, że kwestia migracji „będzie wykorzystywana do emocjonalnego straszenia oraz osiągnięcia politycznych korzyści, a nie do rozwiązywania realnych problemów”. Polityczna kalkulacja?

To jest dokładnie w taki sposób rozgrywane. A co do słów Bartłomieja Sienkiewicza, one są obrzydliwe w swoim wydźwięku.

W czasie, kiedy Koalicja Obywatelska była w opozycji, to hołubiła osoby broniące praw człowieka, to byli jej najbliżsi przyjaciele, z którymi szła niemal ręka w rękę, żeby chronić praworządności. A teraz się okazało, że jesteśmy „odklejonymi od rzeczywistości ludźmi”. Po naszej stronie nic się nie zmieniło przez ten rok, wciąż walczymy o prawa człowieka i będziemy to robić. My nie zmieniliśmy naszej narracji, to PO zrobiło woltę w tym zakresie.

Czytaj też:
Łukaszenka pożycza od Putina kolejne miliony. „Doraźnie zrobił niezły interes”
Czytaj też:
Tarcia w koalicji. Hołownia o słowach Sienkiewicza: Polityk powinien wyrażać się z troszkę większą powściągliwością

Tekst powstał w ramach cyklu porannych rozmów „Wprost z rana”