Muzułmanki osłabiają islamskich fundamentalistów
"To wy jesteście bohaterkami Kabulu! Odebrano wam waszą wolność, ale nigdy się nie poddałyście!" - krzyczała Soraya Parlika do tłumu kobiet demonstrujących w Kabulu dzień po zajęciu miasta przez siły Sojuszu Północnego. Afganki domagają się od zwycięzców równouprawnienia płci, prawa do kształcenia się, podjęcia pracy i wyboru stroju. Wiele z nich zrzuca burki i powoli wychodzi z obyczajowego podziemia, zapoczątkowując ewolucję systemu. O równouprawnienie walczą jednak nie tylko Afganki, którym nadzieję dał upadek ortodoksyjnego reżimu. Scenerią demonstracji stała się nawet ortodoksyjna Arabia Saudyjska, gdzie Saudyjki protestowały przeciwko prawu zabraniającemu im prowadzenia samochodu.
Ruch muzułmańskiego nieposłuszeństwa
Cztery lata temu przez Turcję przetoczyła się fala protestów, gdy Necmettin Erbakan, premier i szef islamskiej partii Refah, chciał zwiększyć rolę religii w życiu publicznym. Zapowiadał m.in. uchwalenie ustawy o prawie noszenia chust przez urzędniczki. W ten sposób miał zamiar zniszczyć podwaliny nowoczesnej świeckiej Turcji, stworzone ponad 70 lat temu przez Atatürka. Turczynki obawiały się, że najpierw wprowadzone zostanie prawo do noszenia chusty, a potem nakaz. Po stronie protestujących opowiedziała się Tansu Ciller, była premier. Erbakan musiał zrezygnować z pomysłu.
W większości państw muzułmańskich bardzo źle widziane jest wychodzenie kobiety z domu bez asysty mężczyzny. W sądzie jej świadectwo ma mniejsze znaczenie niż zeznanie mężczyzny. Wielu orientalistów nie wini jednak za to islamu, lecz tradycję patriarchalną oraz późniejszy dyktat muzułmańskich uczonych czy polityków. Jak zauważa Eugeniusz Sakowicz, religioznawca z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Koran, święta księga islamu, poprawił sytuację arabskiej kobiety w VII wieku, kiedy ta religia się rodziła. Wprowadzono wtedy zakaz uśmiercania dziewczynek, kobiety zyskały religijne uprawnienia i ograniczone prawo do posiadania majątku. Uregulowano też kwestie dotyczące małżeństwa, rozwodu i dziedziczenia.
W czasach wczesnoislamskich nie brakowało kobiet biorących udział w życiu społecznym. Aisza, najbardziej ukochana żona Mahometa, uczestniczyła w życiu gminy, a po śmierci proroka wyruszyła nawet na bitwę. Pewności siebie nie brakowało także prawnuczce Mahometa, Sukajnie, która w każdym ze swoich pięciu kontraktów ślubnych kazała zastrzec, że małżonek musi pozostać monogamistą. Marokanka Fatima Mernissi, autorka książki "Kobiety i islam", tak opisuje rezolutną Arabkę: "Sukajna zażądała prawa do bycia nashiz (zbuntowaną) i afiszowała się nim tak jak urodą i talentem, aby wzmocnić pozycję i znaczenie kobiet w tradycji muzułmańskiej". Sytuacja kobiet zmieniła się później. - Mahomet musi być przerażony tym, jak niektórzy jego uczniowie traktują kobiety - twierdzi Saida, dziennikarka z Maroka.
Pełzająca rewolucja
Wyraźny wrost roli kobiet w społeczeństwach muzułmańskich można zauważyć dopiero w ostatnich dziesięcioleciach. Duży wpływ na zmianę pozycji rodaczek miała Benazir Bhutto, była premier Pakistanu. Na salony międzynarodowej polityki trafiła także Hannah Aszrawi, była rzeczniczka Palestyńczyków. Dziś ta arabska chrześcijanka wykłada prawo i zasiada w palestyńskiej Radzie Ustawodawczej. Na szczyty władzy trafiła Turczynka Tansu Ciller. Była pierwszą w Turcji kobietą premierem.
W 1997 r. prezydent Iranu Chatami został wybrany dzięki głosom młodzieży i kobiet. W uśmiechniętym duchownym Iranki upatrzyły sobie męża opatrznościowego. Ale Chatami ma związane ręce - państwem de facto rządzi ajatollah Chamenei. Powolne zmiany jednak następują. Prawniczki mogą już być sędziami. Jeszcze niedawno w parlamencie działała Fayezeh Rafsandżani, córka poprzedniego prezydenta. Dzięki niej kobiety zaczęły masowo trenować sport - uprawia go już ponad pięć milionów Iranek. Rafsandżani wspierała też tworzenie żeńskich szkół i fakultetów na uczelniach. Dzisiaj 75 proc. Iranek potrafi czytać (w czasie rewolucji islamskiej odsetek ten wynosił 60 proc.). Coraz więcej kobiet zajmuje się też biznesem i polityką. Po studiach teologicznych w Qom kobiety mogą zostać mułłami.
Wprawdzie kobiety odgrywają coraz większą rolę w krajach muzułmańskich, ale prof. Janusz Danecki, kierownik Zakładu Arabistyki i Islamistyki Uniwersytetu Warszawskiego, nie sądzi, by zdołały obalić fundamentalistów.
Rushdie w sari
Szczególnie ważną postacią wśród działaczek jest Fatima Mernissi, profesor socjologii z Maroka, reprezentująca nurt liberalny. Jej publikacje na temat polityczno-społecznej sytuacji kobiet w świecie muzułmańskim mają duże znaczenie. Postacią kontrowersyjną natomiast jest Taslima Nasrin, hinduska pisarka z Bangladeszu, nazywana Rushdiem w sari. Jej idee mają jednak ograniczony zasięg, gdyż wzywa do całkowitej sekularyzacji państw islamskich, co - zdaniem prof. Daneckiego - jest nierealne.
Najbardziej obiecujący nurt reprezentuje młoda biochemiczka, Asiya Andrabi z Kaszmiru. Andrabi łączy szacunek dla tradycji z walką o prawa kobiet. Założyła ortodoksyjną grupę muzułmańską Dukhtran-e-Millat (Córki Wspólnoty), walczącą o udział kobiet we władzach i oderwanie Kaszmiru od Indii. Na spotkania z dziennikarzami przychodzi w burce i z dzieckiem na ręku. Jej zdaniem, wiele muzułmanek nie zdaje sobie sprawy ze swojego statusu w islamie. "My tym kobietom mówimy, że islam daje im prawo uczestniczenia nie tylko w życiu rodziny, ale i społecznym" - argumentuje Andrabi.
Fundamentaliści nazywają ubraną w burkę Andrabi feministką, bo domaga się kształcenia kobiet. Świadome swoich praw "czytające" kobiety to początek końca islamskiego fundamentalizmu. Nic dziwnego, że na rozmowy o przyszłości Afganistanu król Zahir Szah oddelegował do Petersbergu także kobiety. Szczególnie aktywna okazała się Fatima Gailani. Podczas obrad ustalono, że dwie kobiety wejdą w skład tymczasowych władz Afganistanu. W kraju, który ledwie miesiąc temu porzucił mrok średniowiecznej ortodoksji, to już prawdziwa rewolucja.
Ruch muzułmańskiego nieposłuszeństwa
Cztery lata temu przez Turcję przetoczyła się fala protestów, gdy Necmettin Erbakan, premier i szef islamskiej partii Refah, chciał zwiększyć rolę religii w życiu publicznym. Zapowiadał m.in. uchwalenie ustawy o prawie noszenia chust przez urzędniczki. W ten sposób miał zamiar zniszczyć podwaliny nowoczesnej świeckiej Turcji, stworzone ponad 70 lat temu przez Atatürka. Turczynki obawiały się, że najpierw wprowadzone zostanie prawo do noszenia chusty, a potem nakaz. Po stronie protestujących opowiedziała się Tansu Ciller, była premier. Erbakan musiał zrezygnować z pomysłu.
W większości państw muzułmańskich bardzo źle widziane jest wychodzenie kobiety z domu bez asysty mężczyzny. W sądzie jej świadectwo ma mniejsze znaczenie niż zeznanie mężczyzny. Wielu orientalistów nie wini jednak za to islamu, lecz tradycję patriarchalną oraz późniejszy dyktat muzułmańskich uczonych czy polityków. Jak zauważa Eugeniusz Sakowicz, religioznawca z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Koran, święta księga islamu, poprawił sytuację arabskiej kobiety w VII wieku, kiedy ta religia się rodziła. Wprowadzono wtedy zakaz uśmiercania dziewczynek, kobiety zyskały religijne uprawnienia i ograniczone prawo do posiadania majątku. Uregulowano też kwestie dotyczące małżeństwa, rozwodu i dziedziczenia.
W czasach wczesnoislamskich nie brakowało kobiet biorących udział w życiu społecznym. Aisza, najbardziej ukochana żona Mahometa, uczestniczyła w życiu gminy, a po śmierci proroka wyruszyła nawet na bitwę. Pewności siebie nie brakowało także prawnuczce Mahometa, Sukajnie, która w każdym ze swoich pięciu kontraktów ślubnych kazała zastrzec, że małżonek musi pozostać monogamistą. Marokanka Fatima Mernissi, autorka książki "Kobiety i islam", tak opisuje rezolutną Arabkę: "Sukajna zażądała prawa do bycia nashiz (zbuntowaną) i afiszowała się nim tak jak urodą i talentem, aby wzmocnić pozycję i znaczenie kobiet w tradycji muzułmańskiej". Sytuacja kobiet zmieniła się później. - Mahomet musi być przerażony tym, jak niektórzy jego uczniowie traktują kobiety - twierdzi Saida, dziennikarka z Maroka.
Pełzająca rewolucja
Wyraźny wrost roli kobiet w społeczeństwach muzułmańskich można zauważyć dopiero w ostatnich dziesięcioleciach. Duży wpływ na zmianę pozycji rodaczek miała Benazir Bhutto, była premier Pakistanu. Na salony międzynarodowej polityki trafiła także Hannah Aszrawi, była rzeczniczka Palestyńczyków. Dziś ta arabska chrześcijanka wykłada prawo i zasiada w palestyńskiej Radzie Ustawodawczej. Na szczyty władzy trafiła Turczynka Tansu Ciller. Była pierwszą w Turcji kobietą premierem.
W 1997 r. prezydent Iranu Chatami został wybrany dzięki głosom młodzieży i kobiet. W uśmiechniętym duchownym Iranki upatrzyły sobie męża opatrznościowego. Ale Chatami ma związane ręce - państwem de facto rządzi ajatollah Chamenei. Powolne zmiany jednak następują. Prawniczki mogą już być sędziami. Jeszcze niedawno w parlamencie działała Fayezeh Rafsandżani, córka poprzedniego prezydenta. Dzięki niej kobiety zaczęły masowo trenować sport - uprawia go już ponad pięć milionów Iranek. Rafsandżani wspierała też tworzenie żeńskich szkół i fakultetów na uczelniach. Dzisiaj 75 proc. Iranek potrafi czytać (w czasie rewolucji islamskiej odsetek ten wynosił 60 proc.). Coraz więcej kobiet zajmuje się też biznesem i polityką. Po studiach teologicznych w Qom kobiety mogą zostać mułłami.
Wprawdzie kobiety odgrywają coraz większą rolę w krajach muzułmańskich, ale prof. Janusz Danecki, kierownik Zakładu Arabistyki i Islamistyki Uniwersytetu Warszawskiego, nie sądzi, by zdołały obalić fundamentalistów.
Rushdie w sari
Szczególnie ważną postacią wśród działaczek jest Fatima Mernissi, profesor socjologii z Maroka, reprezentująca nurt liberalny. Jej publikacje na temat polityczno-społecznej sytuacji kobiet w świecie muzułmańskim mają duże znaczenie. Postacią kontrowersyjną natomiast jest Taslima Nasrin, hinduska pisarka z Bangladeszu, nazywana Rushdiem w sari. Jej idee mają jednak ograniczony zasięg, gdyż wzywa do całkowitej sekularyzacji państw islamskich, co - zdaniem prof. Daneckiego - jest nierealne.
Najbardziej obiecujący nurt reprezentuje młoda biochemiczka, Asiya Andrabi z Kaszmiru. Andrabi łączy szacunek dla tradycji z walką o prawa kobiet. Założyła ortodoksyjną grupę muzułmańską Dukhtran-e-Millat (Córki Wspólnoty), walczącą o udział kobiet we władzach i oderwanie Kaszmiru od Indii. Na spotkania z dziennikarzami przychodzi w burce i z dzieckiem na ręku. Jej zdaniem, wiele muzułmanek nie zdaje sobie sprawy ze swojego statusu w islamie. "My tym kobietom mówimy, że islam daje im prawo uczestniczenia nie tylko w życiu rodziny, ale i społecznym" - argumentuje Andrabi.
Fundamentaliści nazywają ubraną w burkę Andrabi feministką, bo domaga się kształcenia kobiet. Świadome swoich praw "czytające" kobiety to początek końca islamskiego fundamentalizmu. Nic dziwnego, że na rozmowy o przyszłości Afganistanu król Zahir Szah oddelegował do Petersbergu także kobiety. Szczególnie aktywna okazała się Fatima Gailani. Podczas obrad ustalono, że dwie kobiety wejdą w skład tymczasowych władz Afganistanu. W kraju, który ledwie miesiąc temu porzucił mrok średniowiecznej ortodoksji, to już prawdziwa rewolucja.
Więcej możesz przeczytać w 50/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.