Powodzianie szykują pozew zbiorowy. Wskazują winnego „błędnych decyzji”

Powodzianie szykują pozew zbiorowy. Wskazują winnego „błędnych decyzji”

Dodano: 
Zniszczenia po powodzi na Opolszczyźnie
Zniszczenia po powodzi na Opolszczyźnie Źródło: Wprost / Piotr Barejka
Mieszkańcy Nysy i gminy Lewin Brzeski szykują pozew zbiorowy przeciwko Wodom Polskim. Uważają, że „brak lub błędne decyzje” tej instytucji doprowadziły do zalania ich domów.

Choć wojewoda opolska stwierdziła, że Nysę udało się uratować od najgorszego, to miasto i tak zostało częściowo zalane, a mieszkańcy stracili dobytek życia. Woda zniszczyła również szpital. Sytuacja w Lewinie Brzeskim była trudniejsza, bo pod wodą znalazło się około 90 procent miasta. Burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz już kilka dni po powodzi stwierdził, że katastrofie można było zapobiec, a przyczyny upatrywał w błędnych decyzjach Wód Polskich. W odpowiedzi prezes tej instytucji Joanna Kopczyńska stwierdziła, że decyzje były podejmowane zgodnie z procedurami.

Sprawa może jednak trafić wkrótce do sądu. Obie gminy ogłosiły, że zbierają podpisy pod pozwem zbiorowym przeciwko Wodom Polskim, którym którym zarzucają błędne decyzje podczas wrześniowej powodzi. Jak napisano w oficjalnym komunikacie władz gmin Lewin Brzeski, pozew "ma udowodnić, że brak lub błędne decyzje ze strony Gospodarstwa Wodnego doprowadziły do zalania miast i wsi z terenu województwa opolskiego. Kolejny krok to możliwość domagania się należnych odszkodowań".

Według burmistrza Lewina Brzeskiego Artura Kotary wały chroniące miasto nie mogły zatrzymać fali powodziowej, ponieważ Wody Polskie miały doprowadzić do przepływu nadmiernej ilości wody na Nysie Kłodzkiej.

Walka ze skutkami powodzi wciąż trwa

Choć od powodzi na południu Polski mija już miesiąc, walka ze skutkami kataklizmu nadal trwa. Wiele domów na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie nadal nie nadaje się do zamieszkania. I niewykluczone, że mieszkańcy nie będą mogli do nich wrócić. Ci, którzy odbudowują już swoje domy i mieszkania, opowiadają o zaniżonych odszkodowaniach, jakie proponują im ubezpieczyciele. Straty w poszkodowanych gminach sięgają setek milionów złotych.

- Twardych strat w infrastrukturze komunalnej mamy na prawie 150 milionów złotych, ale czekam jeszcze na koszt dwóch mostów, kładki i wielu innych rzeczy. Kwota może sięgnąć nawet 200 milionów. A to tylko i wyłącznie infrastruktura komunalna – wyliczał w rozmowie z "Wprost" burmistrz Kłodzka Michał Piszko. - Łącznie powódź uszkodziła około 1200 budynków. Cały czas to liczymy, ale wiadomo, że trzeba się przygotować na ogromne wydatki – dodawał.

Czytaj też:
Szpital w Nysie wznowił działalność. „Wsparcie było przeolbrzymie”
Czytaj też:
Budda podarował powodzianom cztery domy. Wiadomo, co się z nimi stanie