Pana Stefana dziwią doniesienia, że w Polsce brakuje mieszkań i opisuje ruch w interesie. Najpierw pojawia się auto z zakładu pogrzebowego, później kilka miesięcy spokoju i zaczyna się remont. Pan Stefan niedosłyszy, ale i jemu hałas doskwiera. Prują wszystko, totalna demolka, kurz w windzie i na klatkach, zastawiony korytarz.
Wreszcie hałas cichnie i do wyremontowanego mieszkania wprowadza się młoda parka. I znowu hałas, bo całe weekendy imprezują przy głośnej muzyce.
I tak to się toczy już od lat. Pierwsi lokatorzy wymierają, ich miejsce zajmują ich wnuki.
Obserwacje pana Stefana potwierdzają analitycy NBP. Doroczny raport o mieszkalnictwie napawa optymizmem. Luka mieszkaniowa w Polsce ulega zwężeniu. Budujemy na potęgę, a dodatkowo sprzyja nam demografia. W 2010 roku było 350 mieszkań na tysiąc mieszkańców, teraz mieszkań jest 420. Średnia UE, to 514 lokali. Przy obecnej dynamice osiągniemy ją za 15 lat, co jest dość dobrą prognozą.
Więcej wódki, mniej metrów kwadratowych
Ktoś powie: co z tego, że mieszkań przybywa, skoro są teraz horrendalnie drogie, a więc niedostępne. Nie do końca jest to prawda.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.