Magdalena Frindt, „Wprost”: Czy freak fighty powinny być zdelegalizowane?
Monika Rosa, posłanka KO, przewodnicząca Komisji ds. Dzieci i Młodzieży: Pytanie, czy dzisiaj dysponujemy narzędziami prawnymi, które umożliwiłyby faktyczną delegalizację freak fightów. W pierwszej kolejności należy skupić się na wprowadzeniu wysokiego poziomu wieku dostępu dla osób małoletnich zarówno do tego typu wydarzeń, jak również do konferencji, które je promują.
Na jakim pułapie?
Ustanowiłabym ten limit na poziomie co najmniej 16 albo 18 lat, bo wydarzenia poprzedzające gale freak fightowe w jednoznaczny sposób promują patologiczne zachowania, nienawiść, hejt, skrajną przemoc, a to wszystko nie pozostaje bez wpływu na rozwój młodych osób, które trafiają na tego typu materiały.
Ponad 1/3 nastolatków w Polsce ogląda patostreamy, a usuwanie ich z przestrzeni mediów cyfrowych postępuje w bardzo wolnym tempie. Platformy nie biorą wystarczającej odpowiedzialności za te treści. Wokół tych, którzy czerpią realne zyski z promocji przemocy i nienawiści, powinien wytworzyć się ostracyzm. Tego typu gale nie powinny być organizowane też na publicznych stadionach...
Niedawno jedna z takich gal odbyła się na Stadionie Narodowym. Minister sportu Sławomir Nitras oznajmił, że nie chciałby, aby w przyszłości coś takiego się powtórzyło. Czy jednak nie należało działać wcześniej i po prostu zablokować to wydarzenie?
Uważam, że jesteśmy spóźnieni w reakcji na rozpowszechnianie patoigrzysk. Dużo wcześniej powinniśmy podjąć konkretne działania w odpowiedzi na jawną promocję przemocy i nienawiści.
Można wcielić się w rolę adwokata diabła i posłużyć argumentem, którego używają organizatorzy freak fightowych gal. Jak twierdzą, tego typu wydarzenia wywołały boom na sporty walki, a dzieciaki ruszyły się sprzed komputerów i zaczęły ćwiczyć. Ten argument to taka ostatnia deska ratunku organizatorów, żeby znaleźć jakiekolwiek pozytywy swojej działalności?
Jeżeli w tego typu wydarzenia są angażowane osoby, które mają zatargi z prawem, które promują patologiczne zachowania, obrzucają się nawzajem błotem, to nie może być z tego niczego dobrego. Dzieci i tak obracają się w świecie pełnym nienawiści, a jeśli do tego dodamy jeszcze patoigrzyska, to nie jest to dobra droga.
Są inne możliwości promowania sportu. Są postaci zasłużone, które mogą być dla młodego pokolenia prawdziwymi autorytetami. Nie potrzebujemy tego, aby patocelebryci stawali się idolami naszych dzieci. Nie ma żadnych pozytywnych argumentów, które usprawiedliwiałyby tworzenie tego typu wydarzeń. Są same ciemne strony. Tutaj liczą się tylko pieniądze i chęć zysku.
W galach freak fightowych biorą udział nie tylko patocelebryci. W klatce pojawili się m.in. Tomasz Adamek, Zbigniew Bartman, Piotr Lisek. I chociaż ci sportowcy nie wchodzili na rynsztokowy poziom rozmów, to przecież sam ich udział jest promocją wydarzenia.
Obecność sportowców uwiarygadnia gale freak fightowe, nadaje im rangę i wyciąga z rynsztokowej klasyfikacji. Mam ogromny szacunek do sportowców, również tych, którzy reprezentują sporty walki. Ale w sporcie jest etyka, są standardy, zasady funkcjonowania i szacunek do przeciwnika.
Sportowcy, którzy decydują się na udział we freak fightach, muszą zadać sobie pytanie, czy naprawdę chcą szargać swój wizerunek, promując tego typu wydarzenia. Ale to też pytanie do firm komercyjnych, czy naprawdę chcą sponsorować takie akcje, czy firmy, które mają w swoich zasobach produkty dla dzieci i do nich kierują swoje reklamy, chcą do czegoś takiego przykładać rękę.
Mija rok od afery Pandora Gate, która pokazała zagrożenia czyhające w sieci. W ubiegłym roku do Sejmu wpłynął projekt dotyczący patostreamingu. Mam jednak wrażenie, że oprócz dyskusji, które też są potrzebne, brakuje realnych działań.
Trzeba działać wielotorowo. Po pierwsze: należy wykonać konkretne kroki legislacyjne. Zachodzi konieczność nałożenia obowiązków i realnej odpowiedzialności na platformy cyfrowe za treści, które udostępniają. Tutaj chodzi przede wszystkim o realną weryfikację wieku dostępu do takich treści jak patostreaming czy pornografia. Obecnie Ministerstwo Cyfryzacji przygotowuje projekt, który ma ograniczyć dostęp młodych osób do treści szkodliwych. Już w listopadzie podczas posiedzenia Komisji ds. Dzieci i Młodzieży będziemy rozmawiać o jego założeniach.
Istnieje też „Karta Praw Dziecka w Biznesie”. To miękkie narzędzie, które ma zachęcać do podejmowania konkretnych działań na rzecz ochrony praw nieletnich. Chodzi o wprowadzanie nienaruszalnych standardów. Poza twardymi regulacjami istotny jest też społeczny nacisk na budowanie odpowiedzialności biznesu.
Patostreaming wpływa w negatywny sposób na rozwój osób młodych, ale trzeba zadać też pytanie, dlaczego w ogóle – także dla dorosłych – mają być dostępne treści, które promują nadużywanie środków odurzających czy agresję wobec innych osób lub zwierząt. Dlaczego ktoś ma na tym zarabiać?
Jeszcze raz powtórzę: platformy cyfrowe powinny mieć obowiązek kontrolowania dostępnych w ich ramach treści i usuwania tych, które naruszają standardy. Mam nadzieję, że Digital Service Act, czyli unijne założenia, które muszą być wdrażane także w Polsce, będą stanowiły ważny krok w regulacji tych kwestii.
Kolejny element to: edukacja i higiena cyfrowa.
Tego brakuje?
W szkołach, o czym rozmawiam z minister Barbarą Nowacką, powinny być prowadzone lekcje o mediach społecznościowych. Dzieci powinny otrzymać pakiet informacji, jak korzystać z social mediów w bezpieczny sposób, jakie są zagrożenia w sieci, jak uzbroić się w narzędzia ochrony przed hejtem czy jakie mogą być konsekwencje udostępniania swojego wizerunku w sieci. Na to trzeba postawić.
Dane są przerażające. Dzieci spędzają średnio pięć godzin dziennie w internecie, a w weekendy ten czas wydłuża się do sześciu godzin. To jest kawał życia. Ponad milion dzieci korzysta z największego portalu pornograficznego, który jest dostępny w Polsce. Badania pokazują, że ponad 30 proc. nastolatków ogląda patostreamy.
Część rodziców nie ma świadomości, co ich dzieci robią w internecie. Są też tacy, którzy odpychają od siebie ewentualne zagrożenia, będąc przekonanym, że to nie dotyczy ich najbliższych. Takie podejście nie rozwiązuje problemu.
Jest jeszcze kwestia dotycząca hejtu, który nie kończy się wraz z zamknięciem szkolnych drzwi, a w sieci może trwać 24 godziny na dobę. Bywa, że dzieci mają po osiem kont w mediach społecznościowych, bo obawiają się, że jeżeli gdzieś się nie zarejestrują, to mogą stać się obiektem kpiny, być stygmatyzowane.
Skala wyzwań jest ogromna. Świat cyfrowy nie został stworzony dla dzieci, ale one obracają się w nim właściwie od początku swojego świadomego życia.
W Sejmie odbyła się konferencja „Zatrzymaj hejt”, a jednym z poruszonych wątków była mowa nienawiści w internecie. Niedawno nagłośniona została historia nastolatki, która popełniła samobójstwo, a przez lata miała doświadczać hejtu ze strony rówieśników.
Przemoc rówieśnicza istniała zawsze i pewnie nigdy nie uda się jej całkowicie wyeliminować, ale trzeba podejmować działania, aby ją przynajmniej ograniczać. Z badania Fundacji im. Stefana Batorego wynika, że 95 proc. młodzieży spotkało się z mową nienawiści w cyfrowej przestrzeni, a 75 proc. w życiu realnym.
To jest zaklęty krąg. I to wszystko łączy się z patostreamami, patogalami. Jeśli dzieci oglądają takie treści, wzorują się na nich, przesiąkają nimi, a potem przenoszą je do własnego życia.
Dlatego, jeszcze raz powtórzę, tak bardzo potrzebujemy regulacji prawnych i nałożenia odpowiedzialności na cyfrowe platformy – sprawnego działania np. w zakresie usuwania nienawistnych komentarzy, czy zdjęć, które mogą być krzywdzące dla konkretnych osób, a zostały np. wygenerowane za pomocą sztucznej inteligencji. Musimy edukować dzieci, żeby wiedziały, gdzie mogą szukać pomocy. Trzeba też wzmacniać świadomość rodziców i nauczycieli, aby reagowali błyskawicznie, gdy widzą niepokojące sygnały.
Nie możemy działać na zasadzie: od tragedii do tragedii. Nie na tym polega nasza odpowiedzialność.
Czytaj też:
Nie tylko Clout MMA. Niech ktoś to wreszcie zatrzyma! Pora zdelegalizować freak fightyCzytaj też:
Chcą zmian w galach freak fight. Morawiecki: Sprawdzę, czy moje dzieci tego nie oglądają