Jedno z osiedli mieszkaniowych w Gdańsku zakazało palenia papierosów na balkonach i w przydomowych ogródkach – podaje Radio Gdańsk. Czy wspólnota rzeczywiście miała prawo przegłosować taką uchwałę?
Zacznijmy od zacytowania pełnej jej treści.
Wspólnota mieszkaniowa zwraca uwagę na „uciążliwości”
Jednym osobom dym papierosowy nie przeszkadza, a inne czują mdłości, gdy muszą go wdychać. Niekiedy są jednak do tego zmuszone – nie ważne, czy same palą, czy nie. Osoby, które wychodzą „na dymka” na balkon, chcąc czy nie chcąc zasmradzają powietrze. Przykry zapach przedostaje się przez okna do wnętrz mieszkań. W tym przypadku można zastanawiać się już, czy dochodzi do biernego palenia, czyli sytuacji, gdy wdychamy zanieczyszczone, zawierające rakotwórcze związki, które już raz obiły się o czyjeś płuca. Ministerstwo zdrowia informowało, że sytuacja jest bardzo niebezpieczna, gdy znajdujemy się w tym samym pomieszczeniu co palacz – wówczas, wdychając dym, u osób niepalących zwiększa się ryzyko wystąpienia raka płuc czy chorób serca.
Dym papierosowy bardzo przeszkadzał lokatorom, więc podjęto uchwałę. Redakcja Radia Gdańsk zacytowała jej treść. „Wspólnota mieszkaniowa (...) zabrania palenia papierosów oraz innych wyrobów tytoniowych na balkonach i w ogródkach przynależnych do lokali mieszkalnych z uwagi na przedostawanie się dymu tytoniowego do sąsiednich mieszkań i uciążliwości z tym związane” – czytamy. Część zwolenników nikotyny decyzja ta oburzyła.
Czy jest zgodna z prawem? Stacja telewizyjna TVN24 zapytała o to adwokatkę – doktor Magdalenę Durlik-Olszewską z Kancelarii Adwokackiej LexInvest. Jak wskazała ekspertka, „co do zasady balkony i ogródki przydomowe nie są nabywane przez właścicieli lokali na własność”. (...) – Stanowią część nieruchomości wspólnej i są przydzielone do wyłącznego korzystania (...), pozostają własnością wszystkich właścicieli lokali – wskazała.
Dr Durlik-Olszewska mówi, że „mają oni prawo do wyłącznego korzystania z tych części, ale nie są ich właścicielami”. – Uchwała wspólnoty mieszkaniowej zakazująca palenia na balkonach i w ogródkach przydomowych, które stanowią część nieruchomości wspólnej, ale są przydzielone do wyłącznego korzystania przez poszczególnych właścicieli lokali, jest prawnie dopuszczalna – zapewnia. Specjalistka zaznacza, że „wspólnota ma prawo podejmować uchwały regulujące zasady korzystania z nieruchomości wspólnej, w tym wprowadzać ograniczenia mające na celu ochronę interesów wszystkich właścicieli”. –Właściciel korzystający z przydzielonej części musi uwzględniać prawa innych współwłaścicieli oraz postanowienia uchwał wspólnoty – dodaje.
W skrajnych sytuacjach palaczowi grozi nawet sprzedaż jego mieszkania
Co grozi osobie, która zlekceważy zakaz? Ekspertka zaznacza, że wspólnota może wezwać taką osobę do przestrzegania uchwał i regulaminów. Jeśli to nie pomoże, może wytoczyć powództwo cywilne, mające na celu doprowadzenie do zaprzestania naruszeń. W bardzo skrajnych sytuacjach, gdy właściciel rażąco i uporczywie narusza porządek domowy, wspólnota – na drodze sądowej – może nawet zażądać sprzedaży jego lokalu.
Warto dodać, że mieszkańcy okolicy Królewskiego Wzgórza zwracali też uwagę na niedopałki, które częstokroć spotkać można przy budynkach – na trawnikach lub chodnikach. Rzucanie ich tam może zostać uznane za wykroczenie. Interwencję ws. zaśmiecania lub naruszenia porządku publicznego podjąć może tu straż miejska lub policja. Skończyć może się to dla winowajcy grzywną (do 500 złotych).
A co z paleniem na klatce? Adwokatka Karina Banaszczyk z kancelarii Michalak Kosicka Zawolski Partnerzy w 2021 roku, na łamach „Rzeczpospolitej”, napisała, że „co do zasady wspólnota mieszkaniowa może wskazać zakazy w regulaminie”. Dodała, że jeśli dana osoba „łamie go”, to „wspólnota może jej zwrócić na to uwagę – na przykład pisemnie”.
Gdy sytuacja będzie jednak wyjątkowo uporczywa, wykraczająca przeciwko porządkowi domowemu, przez co korzystanie z innych lokali będzie dla pozostałych mieszkańców uciążliwe, to można sprawę dać do rozstrzygnięcia wymiarowi sprawiedliwości. Sprawa w tym przypadku dotyczyła będzie zaniechania immisji. W konsekwencji, w sytuacji skrajnej, wspólnota może nawet zażądać sprzedaży lokalu delikwenta na drodze licytacji, ale dzieje się to raczej rzadko. „w tym ostatnim przypadku sądy podchodzą do spraw z dużą ostrożnością” – pisze mec. Banaszczyk.
Czytaj też:
Posłowie zadecydowali, co z wolną Wigilią. PO ramię w ramię z KonfederacjąCzytaj też:
Nagły wzrost powołań. Biskup wskazał zaskakującą przyczynę