Nowy przedmiot w szkołach? „Liczy się to, co na sztandarze partii”

Nowy przedmiot w szkołach? „Liczy się to, co na sztandarze partii”

Barbara Nowacka
Barbara Nowacka Źródło: Newspix.pl / Marcin Banaszkiewicz
Podstawa programowa, którą właśnie zaprezentowano, jest świetnie wyglądającą mieszanką najrozmaitszych zagadnień (od zdrowia psychicznego, fizycznego, seksualnego po model rodziny), która może atrakcyjnie wygląda w oczach autorów, natomiast w szkole – wprowadzona z marszu – będzie źródłem wielu problemów – mówi Jarosław Pytlak, pedagog, dyrektor szkoły i autor bloga „Wokół szkoły”. I dodaje: Nie marzę o powrocie ministra Czarnka. Zresztą, po co miałbym marzyć, skoro sprawował ten urząd w tym samym stylu, co dzisiaj Barbara Nowacka. Ja marzę, żeby ktoś wreszcie potraktował 500 tysięcy nauczycieli i 4,7 miliona uczniów inaczej, niż tylko jako masę, którą się zarządza. Bo to już jest masa upadłościowa.

Krystyna Romanowska: Ministra Barbara Nowacka powiedziała, że dzieciaki są w kryzysie zdrowia psychicznego, nie mają skąd czerpać rzetelnych wiadomości, a szkoła jest tym miejscem, w którym mają dostać informacje na temat swojego zdrowia fizycznego, psychicznego i seksualnego. Czy to nie jest kolejna odsłona schematu działania władzy: „Mamy problem społeczny, zróbmy o tym lekcje”?

Jarosław Pytlak: Obawiam się, że tak. Oczywiście, mogę zgodzić się z panią minister, że rodziny są różne i nie w każdej dziecko dostaje to, co powinno, także informacje dotyczące zdrowia, dobrostanu, itp. Natomiast dostrzegam nieuprawnione przekonanie, że możliwe jest wtłoczenie dziecku do głowy zasad według których należy żyć. Owszem, można przekazać pewne uporządkowane informacje poparte badaniami naukowymi. Nawet łatwiej w szkole niż w domu.

Nie wolno jednak zapomnieć, że wiodącą rolę w wychowaniu dziecka odgrywają rodzice.

Poza tym wielu umiejętności życiowych, jak choćby radzenia sobie ze stresem, zmęczeniem czy przeciwnościami losu, młody człowiek powinien uczyć się obserwując najbliższych. Tego nie załatwi najlepsza lekcja o edukacji zdrowotnej.

Przedmiot „Edukacja zdrowotna” może być nową jakością w szkole, bo do tej pory wiedza z tego zakresu była przekazywana „w rozproszeniu” na lekcjach z różnych przedmiotów, bez nacisku na wartość zdrowia samą w sobie. Ale sposób jego wprowadzania jest fatalny i – niestety – nacechowany ideologicznie.

Przy okazji wprowadzania tego przedmiotu po raz kolejny okazuje się, że państwo traktuje szkołę jako arenę walki o wizję świata. Poprzednia władza ceniła patriotyzm, stąd wziął się sztandarowy, zdefiniowany odpowiednio przedmiot „Historia i teraźniejszość”.

Teraz mamy do czynienia z zabiegiem o analogicznym, jeżeli chodzi o motywację – „Edukacja zdrowotna” staje się manifestem nowej władzy.

Rezultat jest do przewidzenia: tak jak lekcje HIT-u znacząco nie podniosły poziomu patriotyzmu w młodym pokoleniu, tak i „Edukacja zdrowotna” nie stanie się remedium na kłopoty młodzieży. Oczywiście, ten ostatni przedmiot będzie bliższy życia, a jego obecność w szkole bardziej przydatna w praktyce. Ale wygeneruje kolejne kłopoty.

Artykuł został opublikowany w 48/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.