Łukasz Ż. trafił do polskiego aresztu z niemieckiej Lubeki, gdzie został zatrzymany po ucieczce z Polski. To on kierował samochodem, który w trakcie tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie uderzył z ogromną prędkością ponad 226 km/h w auto, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. W wyniku zderzenia zginął 36-letni mężczyzna, a jego żona i dwoje dzieci trafili do szpitala.
Jak informowali świadkowie zdarzenia, Łukasz Ż. i jego znajomi nie tylko nie udzielili pomocy rannym w drugim aucie, ale nie chcieli także udzielić pomocy 22-letniej partnerce mężczyzny, która jechała w jego aucie, ale wręcz odganiali tych, którzy próbowali ratować kobietę. 26-latek chwilę po wypadku miał z kolei zadzwonić do matki swojej dziewczyny, z informacją, że 22-letnia Paulina rzekomo zginęła w wypadku. Sam Łukasz Ż. zbiegł z miejsca zdarzenia i został zatrzymany dopiero na terenie Niemiec.
Łukasz Ż. udostępnił zdjęcia z byłą partnerką. Niemieckie więzienie zabrało głos
Na chwilę przed przekazaniem mężczyzny do Polski, gdy Łukasz Ż. jeszcze przebywał w niemieckim areszcie w Lubece, w jego mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia z byłą partnerką, która została ranna w wypadku, podpisane „Przepraszam Cię za to, co się stało. Kocham Cię bardzo i dziękuje ci za wszystko”.
Pojawienie się zdjęć wywołało kontrowersję w sprawie posiadania przez aresztowanego telefonu komórkowego. Dlatego dziennikarze portalu gazeta.pl zapytali w więzieniu w Lubece, czy Łukasz Ż. miał dostęp do swojego telefonu.
Jak polskich dziennikarzy poinformował kierownik zakładu karnego Marc Arnold, co do zasady więźniowie nie mają dostępu do telefonu komórkowego ani internetu. Kierownik zakładu karnego ze względu na ochronę danych nie chciał się jednak wypowiedzieć bezpośrednio o Łukaszu Ż.
Czytaj też:
Łukasz Ż. złożył zeznania. „Jechał 226 km/h, wypił prawie pół litra”Czytaj też:
Szokujące wyznanie partnerki Łukasza Ż. „Dla nich byłam zwykłym śmieciem”