Jak już wcześniej informowaliśmy, ciało pochodzącej z polsko-pakistańskiego małżeństwa dziewczynki zostało znalezione 10 sierpnia 2023 roku, w jednym z domów w miejscowości Woking pod Londynem. Widoczne były na nim – jak wynika z ustaleń śledczych – „liczne i rozległe obrażenia”, które „prawdopodobnie powstawały przez dłuży okres czasu”.
Właśnie trwa proces ojca, macochy i wujka Sary. Na salę sądową dostała się reporterka Uwagi! TVN.
Horror miał trwać latami
Sara zmarła w domu swojego ojca niedaleko Londynu, a nikt z obecnych dorosłych nie wezwał pomocy. Po śmierci dziewczynki rodzina kontynuowała codzienne życie, jakby nic się nie wydarzyło. Tego samego dnia ojciec Sary i jej macocha zabrali rocznego syna na wizytę u lekarza.
Dziewczynka oraz jej trzy lata starszy brat byli dziećmi polsko-pakistańskiej pary, Olgi i Urfana. Po rozstaniu rodziców brytyjski sąd przyznał ojcu prawo do opieki nad dziećmi. Mężczyzna mieszkał z bratem, nową partnerką i jej czwórką dzieci.
Wieczorem, w dniu śmierci Sary, jej starszy brat wysłał wiadomość do kolegi: „Cześć! Pilne. Moja siostra właśnie zmarła”. Niedługo później macocha dziewczynki zadzwoniła do biura podróży, pytając o loty do Pakistanu. Ojciec Sary poinformował brytyjskie służby o jej śmierci dopiero po dotarciu do Islamabadu.
Policja odkryła przy ciele dziecka notatkę napisaną przez ojca: „To ja, Urfan zabiłem moją córkę, bijąc ją. Uciekam, bo się boję, ale obiecuję, że się poddam i poniosę karę. Przysięgam na Boga, że nie miałem zamiaru jej zabić, ale straciłem panowanie nad sobą”.
Sara przed śmiercią przeszła gehennę
Ojciec, macocha i wujek dziewczynki przez miesiąc ukrywali się w Pakistanie, zanim wrócili do Londynu, gdzie zostali aresztowani. Prokuratura przedstawiła przerażający obraz życia Sary. Dziewczynka miała ponad 70 obrażeń na ciele, w tym urazy mózgu oraz ślady wiązania i duszenia. Znaleziono również dużą wypaloną ranę, której kształt pasował do żelazka znalezionego w domu. Na podłodze, kiju do krykieta i odkurzaczu znaleziono ślady krwi Sary. Biegli wykryli także ślady ludzkich ugryzień na jej ciele, które na pewno nie pochodziły od ojca, wujka ani brata. Mimo to macocha odmówiła badania dentystycznego.
Na sali sądowej ojciec Sary wydawał się przestraszony, macocha zachowywała spokój, a wujek sprawiał wrażenie nieobecnego. W swoich zeznaniach ojciec próbował zrzucić winę na macochę, twierdząc, że to ona stosowała przemoc, a także maltretowała jego samego. Według jego relacji, po powrocie do domu zobaczył córkę leżącą nieruchomo na łóżku. Miał usłyszeć od macochy, że dziewczynka nie żyje, a winny jest starszy brat Sary. Twierdził, że obawiał się, że chłopiec trafi do więzienia.
„To nie są ludzie, to bestie”
Jednak te wyjaśnienia odrzuca babcia Sary, która uważa, że to ojciec był głównym oprawcą. Jej zdaniem macocha mogła również znęcać się nad Sarą, wyładowując swoją frustrację. – To nie są ludzie, to bestie – powiedziała kobieta.
Dramatyczne szczegóły ujawniają także wiadomości macochy do jej siostry. Pisała o tym, jak ukrywać siniaki Sary, gdy dziewczynka miała wychodzić z domu. W pewnym momencie Sara zaczęła nosić hidżab, aby zakrywać obrażenia. Nauczyciele zauważyli jednak rany, a wezwana do szkoły macocha tłumaczyła, że są one efektem zabawy długopisem. Kilka dni później ojciec Sary poinformował, że córka przechodzi na nauczanie domowe.
Policję zszokowała również ilość taśmy klejącej zamawianej przez macochę. W domu znaleziono folie z krwią i śliną Sary oraz odciskami palców jej ojca. Według śledczych, te folie były używane do owijania głowy dziewczynki.
Komentując sprawę, dziennikarz Maciej Woroch zauważył, że podobnie jak w wielu innych tragediach, pytanie „dlaczego?” pozostaje bez odpowiedzi. Babcia Sary, która unikała uczestnictwa w procesie, podkreśliła, że słuchanie szczegółów tego dramatu jest dla rodziny zbyt trudne do zniesienia. – To są rany, które nigdy się nie zagoją – powiedziała.
Czytaj też:
Ojciec Sary Sharif oskarża żonę o śmierć córki. „Bardzo, bardzo szalona”Czytaj też:
Tragiczna śmierć Sary Sharif. Nowe fakty o brutalnym znęcaniu się