Rosja staje przed historyczną szansą na potwierdzenie swoich podbojów na Ukrainie, mając jednocześnie nadzieje na ograniczenie Kijowowi jak tylko się da prawa do samostanowienia. Moskwa sygnalizuje gotowość do zamrożenia walk w zamian za zachowanie zdobytych już terenów i neutralność Ukrainy. To zaś oznacza koniec niezależności tego kraju, który w takich warunkach szybko stałby się obiektem kolejnej inwazji.
Świetnie rozumieją to Turcy, którym przypisywany jest inny pomysł, zakładający stworzenie na Donbasie monitorowanej przez międzynarodowe siły pokojowe strefy buforowej między Ukrainą a Rosją.
Europa – jak zwykle – ma problem z zajęciem jednolitego stanowiska.
Jak na razie najpoważniejsza wydaje się inicjatywa premiera Donalda Tuska, który chce stworzyć koalicję chętnych do pomocy Ukrainie w przypadku, gdyby potwierdziły się obawy, co do wycofania się z niej USA pod rządami Donalda Trumpa.
Pierwszy szczyt chętnych ma się odbyć w ostatnim tygodniu listopada. Wśród krążących pomysłów na to, czym miałaby się zająć owa koalicja, pojawia się koncepcja stworzenia kontyngentu sił pokojowych, które miałyby zabezpieczać Ukrainę przed powtórką ataku ze strony Rosji. Na ile pomysł ten byłby do zaakceptowania, pozostaje ciągle otwartą kwestią.
Jednak w sieci od kilku dni krąży deklaracja w tej sprawie, podpisana przez byłych prezydentów, ministrów i wysokich rangą oficerów wojsk i wywiadów kluczowych państw sojuszniczych z krajów bałtyckich, skandynawskich, anglosaskich a nawet Niemiec. Wynika z tego tekstu, że ani pokoju, ani nawet rozejmu nie da wprowadzić w życie bez zaangażowania, którego NATO próbowało za wszelką cenę uniknąć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.