Brejza ostro o Kurskim. „Jest nikczemnikiem. Powinien zniknąć z życia politycznego”

Brejza ostro o Kurskim. „Jest nikczemnikiem. Powinien zniknąć z życia politycznego”

Krzysztof Brejza
Krzysztof Brejza Źródło: Newspix.pl / TEDI
– Jacek Kurski jest nikczemnikiem, który nigdy nie powinien funkcjonować w polityce – mówi Krzysztof Brejza w cyklu „Wprost z rana”. Europoseł KO odnosi się też do możliwości doprowadzenia Zbigniewa Ziobry przed komisję ds. Pegasusa, a także wskazuje, jakiego oczekuje skutku po swojej interwencji w sprawie wpisu IPN o Karolu Nawrockim.

Magdalena Frindt, „Wprost”: Instytut Pamięci Narodowej na portalu X zamieścił wpis, w którym poinformowano, że Karol Nawrocki, prezes Instytutu, jest obywatelskim kandydatem w wyborach prezydenckich. To pana oburzyło.

Krzysztof Brejza, europoseł Koalicji Obywatelskiej: 15 października 2023 r. odbyły się w Polsce wybory parlamentarne, po których zawiązała się koalicja ugrupowań demokratycznych i Donald Tusk stworzył rząd. Przez ten rok przywróciliśmy standardy dotyczące apolityczności instytucji państwowych, a ukrócone zostały wszelkie złodziejstwo, korupcja i wykorzystywanie organizacji publicznych czy ich pracowników do robienia własnej kampanii.

I nagle za sprawą IPN i Nawrockiego mam deja vu, jakbyśmy przenieśli się wehikułem czasu do okresu rządów PiS. Jednostka, która powinna być politycznie neutralna, zaangażowała się w kampanię jednego z kandydatów. To jest oburzające i w takich chwilach nie można milczeć.

Rozpoczął pan „pilną interwencję” w tej sprawie. Jakiej reakcji pan się spodziewa?

Liczę przede wszystkim na informację, kto wydał polecenie, aby taki wpis opublikować na profilu Instytutu Pamięci Narodowej, kto – z imienia i nazwiska – obsługuje ten profil i ile ta osoba zarabia. I na końcu spodziewam się odpowiedzialności dyscyplinarnej osoby, która w mojej ocenie łamie prawo.

twitter

PiS podkreśla, że Karol Nawrocki to kandydat bezpartyjny.

Całą tę misterną intrygę, która jest oparta na kłamstwie, wysadził w powietrze Jan Mosiński, który w mediach społecznościowych opublikował więcej, niżby pewnie chciał. Udostępnił treść SMS-a, którego zapewne dostał z centrali i cała Polska zobaczyła, jaki jest przekaz PiS-u, że to jest w gruncie rzeczy wioska potiomkinowska, czyli jedna wielka mistyfikacja. Bo za Nawrockim stoi PiS w czystej postaci, a próba mydlenia oczu Polakom i granie „bezpartyjnością” prezesa IPN to po prostu oszustwo.

Takie zachowanie świadczy też o tym, jak bardzo sam Jarosław Kaczyński boi się szyldu swojej partii. On zdaje sobie sprawę, że po ośmiu latach złodziejstwa, PiS kojarzy się ze wszystkim co najgorsze.

I że żaden kandydat, który byłby członkiem Prawa i Sprawiedliwości, po prostu nie miałby szans w wyścigu o prezydenturę. Stąd też próba maskowania Nawrockiego i pokazywania, że on nie ma legitymacji partyjnej.

W nowym sondażu Rafał Trzaskowski prowadzi z Karolem Nawrockim w drugiej turze wyborów prezydenckich wynikiem 49,7 proc. do 26,2 proc. Ale już kiedyś badania wskazywały na klęskę Andrzeja Dudy z Bronisławem Komorowskim.

Rafał Trzaskowski już pięć lat temu pokazał, jak należy prowadzić kampanię. Jest politykiem niezwykle aktywnym, charyzmatycznym, ale przede wszystkim bardzo ciężko pracującym. My zdajemy sobie sprawę, że mamy do wykonania ogromne zadanie, aby przekonać Polaków, żeby oddali głos na Rafała Trzaskowskiego. Absolutnie nie lekceważymy kandydata PiS-u i nie zamierzamy kierować się sondażami, spocząć na laurach.

Rafał Trzaskowski będzie gryzł trawę, a my razem z nim, aby do końca pokonać PiS-owskie zło. Nie odstąpimy.

Powiedział pan, że będziecie razem działać na rzecz jednego celu. To też wybrzmiało w słowach Radosława Sikorskiego po porażce w prawyborach KO. Ale czy one wam w pewnym sensie nie zaszkodziły? Pojawiły się uszczypliwości na linii Sikorski-Trzaskowski, które dzisiaj mogą być wykorzystywane przez inne partie.

Jesteśmy w pełni demokratycznym i obywatelskim ugrupowaniem. Pokazaliśmy, że w tych prawyborach głos szeregowego działacza KO ważył dokładnie tyle samo co głos ministra czy premiera. Prawdziwa obywatelskość – to jest nasza siła.

PiS przestrzega przed „domknięciem systemu”, czyli sytuacją, gdy oprócz większości w parlamencie, będziecie mieć także prezydenta ze swojego środowiska.

Od ogłoszenia wyników prawyborów wszyscy członkowie partii wchodzących w skład Koalicji Obywatelskiej działają razem, bo mamy poczucie ogromnej odpowiedzialności za Polskę. Tym się kierujemy, a nie interesem partyjnym.

Przypomnę też, że to w PiS-ie miały być prawybory, a skończyło się na „palcokracji”, czyli wskazaniu kandydata palcem przez Jarosława Kaczyńskiego.

W grudniu 2021 r. media obiegła wiadomość, że był pan inwigilowany za pomocą Pegasusa. Od tego czasu minęły niemal trzy lata.

To była niebywała historia, prowokacja na niespotykaną skalę, a jednocześnie próba zniszczenia mnie, a nawet powiem więcej – zabicia mnie jako polityka za to, że ujawniłem lewe nagrody w rządzie Beaty Szydło i zniszczyłem zakłamaną narrację PiS-u w kontekście Amber Gold. Operacja, którą państwo polskie za rządów PiS we mnie wymierzyło, kosztowała kilkadziesiąt milionów złotych.

Sprawa jest wielowątkowa. Wykryto mnóstwo nieprawidłowości, m.in. za czasów rządów PiS preparowano wnioski o wdrożenie kontroli operacyjnej wobec mnie, preparowano sprawy operacyjne. Pierwsza agentka odmówiła wydania zgody na podsłuchiwanie mnie Pegasusem, bo uznała, że nie ma przesłanek, że miałem rzekomo popełnić jakiekolwiek przestępstwo.

Jak się później okazało, doprowadzili do celowego wycieku zafałszowanych materiałów z Pegasusa w kampanii do Sejmu, żeby przykryć aferę hejterską w Ministerstwie Ziobry. Jak dziś wiemy, w aferze tej brał udział Szmydt. Czyli Pegasus został użyty do przykrycia afery PiS-owskiej, do tego z udziałem, jak się później okazało, białoruskiego szpiega. Czyli Pegasusa nie użyli przeciw białoruskiemu szpiegowi – ale użyli go do ataku na opozycjonistę wobec PiS. Ta historia jest filmowa.

Posługiwano się zmanipulowanymi materiałami. Po co? Aby mnie zdyskredytować i przykryć afery pokroju farm trolli w Ministerstwie Ziobry.

Kilka miesięcy temu TVP przeprosiła pana za to, że „opublikowała materiały nieprawdziwe, zmanipulowane i przeinaczone”. Przypisane zostały panu wypowiedzi niepochodzące od pana, tylko do pana skierowane. Połączono różne wypowiedzi kierowane przez pana do różnych odbiorców i przedstawiono je jako jeden spójny komunikat...

W żadnym cywilizowanym europejskim kraju nie zdarzyło się coś takiego, że polityk opozycji był atakowany z wykorzystaniem wykradzionej korespondencji z jego telefonu, która potem była fałszowana i preparowana po to, aby wytworzyć aferalny kontekst.

Wygraliśmy z żoną kilka spraw cywilnych, jestem pokrzywdzonym w kilku toczących się sprawach karnych. A teraz z uwagą obserwuję pracę komisji śledczej ds. Pegasusa.

Na co pan liczy?

Tutaj nie chodzi o krzywdę mojej rodziny, moich rodziców, żony, dzieci, moją. Bardzo zależy mi na tym, aby państwo polskie w pełni uzyskało kontrolę nad służbami, nadzorem nad podsłuchami. Chciałbym, aby ta historia była impulsem nie tylko do zdiagnozowania nieprawidłowości, ale także wprowadzenia standardów, które obowiązują na Zachodzie. Aby nikt nie był atakowany, tylko dlatego, że komuś politycznie przeszkadza.

Chciałbym, aby telefony Polaków były we właściwy sposób zabezpieczone. Na smartfonach znajdują się informacje wrażliwe, a kradzież czy penetracja danych z telefonu może posłużyć przestępcom do zbierania haków na konkretną osobę, szantażowania jej czy tworzenia różnych prowokacji. Żyjemy w świecie mocno rozwijających się technologii, a z tego płyną nie tylko pozytywy, ale także zagrożenia.

Przeprosiny od TVP to gorzka radość?

Z jednej strony jest to gorzka radość, ale przede wszystkim efekt ogromnej pracy mojej żony, która poświęciła swoją karierę zawodową, żeby przez ostatnie lata stać się adwokatem w sprawach politycznych. Gdyby nie to, że udało nam się odnaleźć mój stary telefon i mieliśmy twarde dowody na to, co pisałem i czego nie pisałem, byłoby bardzo trudno udowodnić, że ta szeroko zakrojona akcja to fikcja. To jest dopiero pierwszy etap.

Obecnie, tak jak wspominałem, toczą się sprawy karne, pracuje także zespół powołany przez ministra Adama Bodnara. Sfałszowane materiały z mojego telefonu nie były udostępniane jedynie przez TVP, ale moim zdaniem także wykorzystywane w sposób operacyjny.

Tutaj można mówić o odpowiedzialności karnej ludzi, którzy fałszowali konkretne dokumenty czy to w służbach, czy w prokuraturze. I nie wyłączam również odpowiedzialności karnej Zbigniewa Ziobry, bo to on stał na czele całej tej machiny.

Gazeta Wyborcza” opublikowała tekst „Anatomia zgorszenia. Kulisy drugiego ślubu Jacka Kurskiego i jego układu z hierarchami”. Jacek Kurski napisał, że to „kolejne, drastyczne naruszenie prywatności” jego i jego bliskich, nazwał dziennikarzy „bandytami”. „Nie stawiają żadnego zarzutu, bo go po prostu nie ma, tylko gwałcą i linczują prywatność. Wniosę pozew” – zapowiedział były prezes TVP.

Jacek Kurski jest nikczemnikiem, który nigdy nie powinien funkcjonować w polityce. Powinien zniknąć z życia politycznego. Tego zdania są nawet wyborcy PiS-u, którzy wystawili mu bardzo surową recenzję w wyborach do PE. Ten człowiek przepadł w głosowaniu, został pokonany przez wielu mniej znanych kandydatów.

Odczuwam do niego osobistą niechęć, ponieważ to on stał za atakiem na moją rodzinę, a moja matka ma nadal proces z jego ówczesnym pracownikiem. Poza tym wszystkim Jacek Kurski szkodzi polskiemu Kościołowi. Cała sprawa ze ślubem, z unieważnieniem małżeństwa to jest wielki cios właśnie w polski Kościół, a obraz bratania się hierarchów z politykami PiS-u jest po prostu przykry.

Wracając do tematu komisji śledczej ds. Pegasusa. Zbigniew Ziobro już wkrótce może zostać doprowadzony na przesłuchanie. To będzie polityczny spektakl.

Uważam, że należy zrobić wszystko, aby każdy był równy wobec prawa. Skończył się czas bycia lepszą kastą. Moim zdaniem obywatele tego właśnie chcą, po prostu sprawiedliwości.

Zbigniew Ziobro opublikował zdjęcia i filmy, na których pokazał, jak trudne etapy choroby przechodził. Podważa też legalność funkcjonowania komisji ds. Pegasusa.

Nie kwestionuję choroby Zbigniewa Ziobry. Po ludzku trzymam kciuki za jego powrót do zdrowia, tego mu życzę. Natomiast on w pewnym sensie wykorzystuje swoją chorobę, zasłania się nią, bo jednego dnia nie może stawić się na posiedzeniu przed komisją, a drugiego pojawia się w prokuraturze. Wszyscy muszą być równi wobec prawa.

Tekst powstał w ramach cyklu porannych rozmów „Wprost z rana”