"Muszę wyznaczyć ten termin, bo są konstytucyjne obowiązki w sferze polityki zagranicznej" - powiedział Lech Kaczyński w piątkowym wywiadzie dla TVP1, pytany o spotkanie z Radosławem Sikorskim.
Prezydent ocenił, że nieprzyjęcie przez Sikorskiego zaproszenia do Pałacu Prezydenckiego na spotkanie w czwartek, "to są rzeczy niedopuszczalne, nie tylko w Polsce".
"Skoro prezydent zaprasza, to minister przychodzi, szczególnie, że nie było żadnych istotnych przeszkód, a trudno powiedzieć, że nieformalne spotkanie premiera z ministrami, jest tego rodzaju przeszkodą" - mówił prezydent, nawiązując do wyjaśnień Sikorskiego w tej sprawie. Szef dyplomacji tłumaczył swoją nieobecność na spotkaniu z prezydentem koniecznością uczestniczenia w nieformalnym posiedzeniu rządu dotyczącym przyszłorocznego budżetu.
W ocenie Lecha Kaczyńskiego, było to "jakby przedkładanie w sensie protokolarnym premiera przed prezydentem".
"Jeżeli prezydent zaprasza, a minister nie jest poważnie chory, lub ktoś z jego bliskich nie jest poważnie chory, albo nie jest za granicą gdzieś daleko, to po prostu się przychodzi" - dodał prezydent. Zaznaczył, że on, gdy był ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, przychodził na spotkania z ówczesnym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i "nie przychodziło mu do głowy", by tego nie zrobić.
Lech Kaczyński wyraził nadzieję, że jego współpraca z rządem Donalda Tuska "ułoży się dobrze". Nie wykluczył przy tym, że złoży w Trybunale Konstytucyjnym wniosek o rozstrzygnięcie sporu w sprawie kompetencji premiera i prezydenta.
Prezydent zaznaczył, że kohabitacja prezydenta i rządu, pochodzących z różnych obozów politycznych, "nie musi prowadzić do kryzysu". "Mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze. Najważniejsze są sprawy związane z kwestiami zagranicznymi i z obronnością, bezpieczeństwem państwa. Bo w tych sferach uprawnienia ma zarówno prezydent (...) jak i Rada Ministrów" - powiedział prezydent.
"Istnieje taka możliwość" - mówił prezydent pytany, czy zapyta Trybunał Konstytucyjnym o prerogatywy swoje i rządu. "Ja tego nie wykluczam. Jeżeli w dalszym ciągu będę się dowiadywał, że bardzo istotne pociągnięcia w polityce zagranicznej (będą podejmowane bez wiedzy prezydenta - PAP) - nawet jeżeli nie mają charakteru władczego - bo w polityce zagranicznej bardzo rzadko działania mają charakter władczy - to będę do tego zmuszony" - oświadczył Lech Kaczyński.
Dodał, że zdaniem niektórych prawników, TK może rozstrzygać spory kompetencyjne tylko "o uprawnienia władcze". "Ja jako prawnik, ale nie specjalista od prawa konstytucyjnego, sądzę, że to jest zbyt zawężająca interpretacja" - zaznaczył.
Pytany, jak odbiera słowa premiera, który w Wilnie zadeklarował, że chciałby w sprawie polityki zagranicznej stworzyć z prezydentem "wspólny zespół, drużynę", Lech Kaczyński odparł: "to, że ma chęć współpracy, oczywiście, jest przeze mnie odbierane bardzo pozytywnie". "Mam nadzieję, że moje pozytywne oczekiwania się ziszczą" - dodał.
Jednak - jak mówił - wypowiedź Tuska ma "kilka aspektów". "Z jednej strony ma to być współpraca w realizacji polityki zagranicznej rządu premiera Tuska. Myślę, że tutaj istnieją pewne różnice opinii między nami, i że rzecz idzie w ich uzgadnianiu. To po pierwsze. Po drugie, myślę, że niepotrzebne są takie autopromocyjne elementy owej wypowiedzi pana premiera Tuska" - dodał.
Według niego, te elementy "mają ciągle pokazywać, że premier jest człowiekiem niezwykłej łagodności, prostoty i skromności". "Nie należy marketingu politycznego czy PR, mylić z najważniejszymi interesami naszego państwa" - ocenił prezydent.
Komentując wycofanie polskiego sprzeciwu wobec negocjacji Rosji w sprawie przystąpienia do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), prezydent podkreślił, że "to nie był zbyt szczęśliwy krok w obecnej sytuacji". Dodał, że wyjaśni to szczegółowo w "odpowiednim wystąpieniu".
Według prezydenta, "to co się dzisiaj w Rosji dzieje, to nie jest utrwalanie demokracji, mówiąc najdelikatniej". "Powołam się na Unię Europejską. Jesteśmy częścią silnego związku państwa i bardzo spoistego, który opowiada się za tym, by w Rosji zwyciężyły procesy związane (...) z utrwaleniem demokracji" - mówił.
Lech Kaczyński przypomniał też, że Polska "skutecznie przekazała" UE działania na rzecz zniesienia rosyjskiego embarga na polskie mięso i produkty roślinne. (Z powodu tego embarga Polska zablokowała negocjacje w sprawie nowej umowy między UE a Rosją- PAP). "Jednym z elementów strategii naszego rosyjskiego partnera, którego szanuję, jest to, żeby raz Polskę uważać za członka UE, a raz - nie i temu musimy bardzo mocno przeciwdziałać" - podkreślił.
Prezydent zaznaczył, że polityka zagraniczna rządów PiS, w szczególności - jak dodał - Jarosława Kaczyńskiego, wobec Rosji "to była polityka, która mówiła jasno: owszem partnerskie stosunki - tak, ale podporządkowanie w sferach wpływów - nie". Podkreślił, że z taką polityką się "całkowicie zgadzał" i realizował ją "w znacznym zakresie".
"Natomiast w tej chwili są pewne posunięcia, które tej wizji stosunków z Rosją (...) przeczą" - mówił.
"Ponieważ jestem jeszcze przed zasadniczą rozmową zarówno z panem ministrem spraw zagranicznych, choć wiele dni temu go zaprosiłem, jak i z premierem Tuskiem, nie chciałbym się wypowiadać w sposób jednoznaczny" - zastrzegł prezydent.
Odniósł się też deklaracji Tuska w sprawie wycofania polskich wojsk z Iraku w 2008 roku. "Najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, co jest napisane w konstytucji, jest prezydent. Tym bardziej jest zdumiewające, że tutaj tego rodzaju deklaracje zapadły bez żadnej konsultacji, nawet mojej zgody" - zaznaczył.
Dodał, że ma "zasadnicze wątpliwości co do terminu wycofania", chociaż - jak mówił - "to, że misja iracka się musi w końcu skończyć, to jest jasne".
Mówił też, że obecny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO), gdy był szefem MON w rządzie Jerzego Buzka, "gorliwie wykonywał swoje obowiązki" wobec prezydenta Kwaśniewskiego w zakresie polityki obronnej.ab, pap