W wywiadzie dla „Wprost” prezydent Lech Kaczyński ocenia premiera Donalda Tuska i poszczególnych ministrów nowego rządu.
Fragmenty wywiadu:
- Będzie pan współpracował z Radkiem Sikorskim jako ministrem spraw zagranicznych?
- To mój konstytucyjny obowiązek.
- W wywiadzie dla „Wprost" Sikorski deklarował, że chciałby się z panem spotkać i osobiście, najlepiej przy dobrym winie, wyjaśnić wątpliwości wokół swojej osoby.
- Moich zastrzeżeń do Radka Sikorskiego nie można sprowadzić do konfliktu personalnego. W przeszłości nasze relacje były bardzo dobre. Spotykaliśmy się nawet półprywatnie w obecności żon, rzeczywiście przy dobrym winie. Problem w tym, że jako minister postępował bardzo nieroztropnie.
- Pozwoli mu pan wyjaśnić „pałacowe intrygi", które, według niego, konstruowało przeciwko niemu pana otoczenie?
- Żadnych intryg nie było, więc nie sądzę, by był to temat do rozmowy. Powtarzam: moje zastrzeżenia do ministra Sikorskiego nie są kwestią osobistej urazy.
- Jednak te zastrzeżenia jakoś nie zszokowały Donalda Tuska.
- Odniosłem wrażenie, że w pierwszej chwili sprawa wywarła na nim duże wrażenie. Dopiero po konsultacji ze swoim otoczeniem Tusk zaczął bagatelizować problem.
- Pana zdaniem, współpracownicy Tuska mają na niego aż tak duży wpływ?
- Chociaż premier nie ma brata bliźniaka, czasem mam wrażenie, że jest dwóch Tusków. On się zupełnie inaczej zachowuje, kiedy rozmawia ze mną sam na sam, a zupełnie inaczej, gdy jest po spotkaniu ze swoim „komitetem konsultacyjnym".
- Oprócz Radka Sikorskiego zgłaszał pan też zastrzeżenia do nowego ministra sprawiedliwości.
- Osobiście nie mam nic do prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, jego nominacji trudno jednak nie potraktować w kategoriach symbolicznych. Jeśli ministrem sprawiedliwości zostaje adwokat, który bronił Henryka Stokłosy i pisał pozytywną ekspertyzę dla Ryszarda Krauzego, to przesłanie jest jasne: walka z korupcją i przestępczością kryminalną zostanie bardzo ograniczona.
- Którzy ministrowie się panu podobają?
- Miałem kiedyś okazję poznać panią minister Barbarę Kudrycką i zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie. Znam też od sympatycznej strony panią minister edukacji, ale jest to bardziej znajomość towarzyska, jako żony Aleksandra Halla.
- Minister obrony?
- Nie mam precyzyjnej oceny Bogdana Klicha. Żałuję, że autorytatywnie wypowiadał się o takich sprawach, jak zniesienie poboru czy wycofanie polskich wojsk z Iraku, a nawet ze mną na ten temat nie porozmawiał, choć jestem konstytucyjnym zwierzchnikiem sił zbrojnych.
- Oczekuje pan, że minister Klich będzie konsultował z prezydentem wszystkie swoje wypowiedzi?
- Oczywiście, że nie. Ale obronność, podobnie jak sprawy zagraniczne, to sfera kondominialna, w której konstytucja wymaga współdziałania rządu i prezydenta. W czasach premiera Jerzego Buzka obie te sfery były przedmiotem bardzo obszernej i szczegółowej korespondencji i wymiany opinii z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Ja oczekuję tego samego. Tymczasem Bogdan Klich od zaprzysiężenia rządu nawet się do mnie nie odezwał.
- W końcu jednak się panowie spotkali.
- Na moje wyraźne życzenie. Obawiam się, że nie wróży to najlepiej naszej współpracy.
- A pańska ocena wicepremiera Schetyny?
- Mam wrażenie, że Schetynów, podobnie jak Tusków, też jest dwóch. Jeden to sympatyczny człowiek, z którym się przyjemnie rozmawia. Drugi wyznaje zasadę, że polityka to bezwzględna gra, w której padają ofiary i nie stosuje się żadnych reguł. Tego pierwszego lubię.
Cała rozmowa Doroty Kani, Marcina Dzierżanowskiego i Grzegorza Pawelczyka z prezydentem Lechem Kaczyńskim w najnowszym, jubileuszowym wydaniu tygodnika „Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 3 grudnia
- Będzie pan współpracował z Radkiem Sikorskim jako ministrem spraw zagranicznych?
- To mój konstytucyjny obowiązek.
- W wywiadzie dla „Wprost" Sikorski deklarował, że chciałby się z panem spotkać i osobiście, najlepiej przy dobrym winie, wyjaśnić wątpliwości wokół swojej osoby.
- Moich zastrzeżeń do Radka Sikorskiego nie można sprowadzić do konfliktu personalnego. W przeszłości nasze relacje były bardzo dobre. Spotykaliśmy się nawet półprywatnie w obecności żon, rzeczywiście przy dobrym winie. Problem w tym, że jako minister postępował bardzo nieroztropnie.
- Pozwoli mu pan wyjaśnić „pałacowe intrygi", które, według niego, konstruowało przeciwko niemu pana otoczenie?
- Żadnych intryg nie było, więc nie sądzę, by był to temat do rozmowy. Powtarzam: moje zastrzeżenia do ministra Sikorskiego nie są kwestią osobistej urazy.
- Jednak te zastrzeżenia jakoś nie zszokowały Donalda Tuska.
- Odniosłem wrażenie, że w pierwszej chwili sprawa wywarła na nim duże wrażenie. Dopiero po konsultacji ze swoim otoczeniem Tusk zaczął bagatelizować problem.
- Pana zdaniem, współpracownicy Tuska mają na niego aż tak duży wpływ?
- Chociaż premier nie ma brata bliźniaka, czasem mam wrażenie, że jest dwóch Tusków. On się zupełnie inaczej zachowuje, kiedy rozmawia ze mną sam na sam, a zupełnie inaczej, gdy jest po spotkaniu ze swoim „komitetem konsultacyjnym".
- Oprócz Radka Sikorskiego zgłaszał pan też zastrzeżenia do nowego ministra sprawiedliwości.
- Osobiście nie mam nic do prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, jego nominacji trudno jednak nie potraktować w kategoriach symbolicznych. Jeśli ministrem sprawiedliwości zostaje adwokat, który bronił Henryka Stokłosy i pisał pozytywną ekspertyzę dla Ryszarda Krauzego, to przesłanie jest jasne: walka z korupcją i przestępczością kryminalną zostanie bardzo ograniczona.
- Którzy ministrowie się panu podobają?
- Miałem kiedyś okazję poznać panią minister Barbarę Kudrycką i zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie. Znam też od sympatycznej strony panią minister edukacji, ale jest to bardziej znajomość towarzyska, jako żony Aleksandra Halla.
- Minister obrony?
- Nie mam precyzyjnej oceny Bogdana Klicha. Żałuję, że autorytatywnie wypowiadał się o takich sprawach, jak zniesienie poboru czy wycofanie polskich wojsk z Iraku, a nawet ze mną na ten temat nie porozmawiał, choć jestem konstytucyjnym zwierzchnikiem sił zbrojnych.
- Oczekuje pan, że minister Klich będzie konsultował z prezydentem wszystkie swoje wypowiedzi?
- Oczywiście, że nie. Ale obronność, podobnie jak sprawy zagraniczne, to sfera kondominialna, w której konstytucja wymaga współdziałania rządu i prezydenta. W czasach premiera Jerzego Buzka obie te sfery były przedmiotem bardzo obszernej i szczegółowej korespondencji i wymiany opinii z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Ja oczekuję tego samego. Tymczasem Bogdan Klich od zaprzysiężenia rządu nawet się do mnie nie odezwał.
- W końcu jednak się panowie spotkali.
- Na moje wyraźne życzenie. Obawiam się, że nie wróży to najlepiej naszej współpracy.
- A pańska ocena wicepremiera Schetyny?
- Mam wrażenie, że Schetynów, podobnie jak Tusków, też jest dwóch. Jeden to sympatyczny człowiek, z którym się przyjemnie rozmawia. Drugi wyznaje zasadę, że polityka to bezwzględna gra, w której padają ofiary i nie stosuje się żadnych reguł. Tego pierwszego lubię.
Cała rozmowa Doroty Kani, Marcina Dzierżanowskiego i Grzegorza Pawelczyka z prezydentem Lechem Kaczyńskim w najnowszym, jubileuszowym wydaniu tygodnika „Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 3 grudnia