Rafał Dutkiewicz, dzisiaj prezydent Wrocławia, za trzy lata może być prezydentem Polski, twierdzi "Dziennik", według którego takie opinie krążą po politycznych salonach. Część polityków traktuje ambicje prezydenta Wrocławia jak szansę dla siebie, część jako zagrożenie, nikt jako mrzonkę, pisze gazeta.
Wizja Dutkiewicza w roli czarnego konia wyborów prezydenckich 2010 roku może spędzać sen z powiek Donalda Tuska i braci Kaczyńskich, pisze "Dziennik". Prezydentowi Wrocławia nie brakuje atutów: mówi płynnie w dwóch obcych językach, dał się poznać jako świetny menedżer, odnosi sukcesy, a na dodatek jest dowcipny i przystojny. Wysoki prawie na 2 metry, opalony i dobrze ubrany. Politycy coraz częściej nie pytają już czy, ale kiedy Dutkiewicz przystąpi do walki o prezydenturę.
To, że ma takie ambicje, przyznają prawie wszyscy jego znajomi. On sam zaprzecza. "Nie mam żadnych planów związanych z prezydenturą lub własną partią. Cieszę się, że Tusk jest premierem, entuzjastycznie życzę mu i jego gabinetowi jak najlepiej" - zapewnia w rozmowie z "Dziennikiem". Ale jego znajomi od razu tłumaczą jego słowa: - "Nie mógł powiedzieć inaczej. Jest bardzo ostrożny i ta ostrożność wynika nie z braku odwagi, ale z tego, że boi się kontrakcji ze strony konkurentów. I tego, że łatwo pokrzyżować zbyt wcześnie ujawnione plany", przekonuje jeden z jego sojuszników.
A lista jego politycznych przyjaciół mówi sama za siebie: Bogdan Zdrojewski, Kazimierz Marcinkiewicz, Jarosław Gowin, Jan Rokita, Kazimierz Ujazdowski. Ludzie o podobnych centrowo-konserwatywnych poglądach, a co ważniejsze, szukający dla siebie nowego miejsca w polityce lub przynajmniej marginalizowani we własnych partiach. Każdy z nich mówi o wielkich talentach prezydenta Wrocławia. Jedyne, co różni ich ocenę, to kwestia tego, czy Dutkiewicz ma szansę wygrać prezydenturę już w 2010 roku, czy dopiero w 2015. Bo w to, że kiedyś prezydent z Wrocławia zajmie pałac przy Krakowskim Przedmieściu, mało kto wątpi.