Kandydatura Micheila Kawelaszwilego została zgłoszona przez rządzącą w kraju partię Gruzińskie Marzenie, z którą nowy prezydent współpracuje od lat. Wygrana byłego piłkarza była przesądzona od samego początku. 53-latek był jedynym kandydatem, ze względu na bojkot wyborów przez partie opozycyjne. Poparło go 224 z 300 elektorów.
To pierwszy raz, kiedy wybory prezydenckie w Gruzji zostały przeprowadzone według nowej procedury. Do 2018 roku głowa państwa była wybierana bezpośrednio. Od tego roku prezydenta wybiera kolegium składające się z 300 osób, w co wchodzi 150 członków parlamentu i 150 delegatów z różnych regionów kraju. Inaugurację nowego prezydenta zaplanowano na 29 grudnia.
Gruzją targają antyrządowe protesty
Tegoroczne wybory zostały przeprowadzone w czasie wielkiego napięcia wewnątrz kraju, którym od ponad dwóch tygodni targają antyrządowe protesty. Ich uczestnicy sprzeciwiają się drodze obranej przez większościowe Gruzińskie Marzenie. Choć napięcia trwają od październikowych wyborów, największe demonstracje wybuchły po ogłoszeniu przez nowy rząd zawieszenia procesu integracji Gruzji z Unią Europejską.
Oliwy do ognia dolewa fakt, że obecny parlament – a co za tym idzie wynik wyborów prezydenckich – nie jest uznawany przez obecną prezydent Salome Zurabiszwili. Ta, choć do wyborów w 2018 roku startowała z poparciem Gruzińskiego Marzenia, jej relacje z partią szybko się pogorszyły. Główną osią konfliktu stało się proeuropejskie podejście prezydent i prorosyjskie podejście ugrupowania.
Także w dniu wyborów od samego rana przed budynkiem parlamentu trwają antyrządowe protesty, które rosną w siłę z godziny na godzinę. Głównym hasłem sobotniej demonstracji jest „Obudź się, Gruzjo”. Na ulicach widać flagi Gruzji i Unii Europejskiej oraz liczne transparenty.
Demonstranci poza przeciwstawianiem się nowemu rządowi – a od dzisiaj i nowemu prezydentowi – żądają uwolnienia zatrzymanych przez policję protestujących.
Czytaj też:
Impeachment prezydenta Korei Południowej. Parlament zagłosowałCzytaj też:
Baszar al-Asad uciekł z Syrii. Koniec autorytarnych rządów