Dziecko w oknie życia w Gdańsku. Wstrząsające słowa rodziców

Dziecko w oknie życia w Gdańsku. Wstrząsające słowa rodziców

Okno życia, zdjęcie ilustracyjne
Okno życia, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Szymon Pulcyn
Sara została odnaleziona w oknie życia w Gdańsku. Teraz jej rodzice zabrali głos. 32-letnia matka zapowiada walkę o odzyskanie córki.

Na początku grudnia zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego, które prowadzą Dom Samotnej Matki Caritas w Gdańsku, znalazły w oknie życia dziewczynkę. Jak się okazało, umieściła je tam matka dziecka. Miała to zrobić bez wiedzy swojego męża.

Dziecko w oknie życia w Gdańsku. Rodzice zabrali głos

„Fakt” skontaktował się z rodzicami rocznej Sary. – W listopadzie to ona (żona — przyp. red.) porzuciła mnie i dziecko, przez cztery dni nie odzywała się do nas w żaden sposób. Powiedziała mi ostatnio, że od 12 lat ma dzieci, a teraz chce wolności, chce imprezować. To nie jest żadna depresja poporodowa. Ona zrobiła to świadomie, chciała zrobić mi na złość – stwierdził ojciec Sary.

– Jesteśmy małżeństwem od sierpnia 2023 r. Poznaliśmy się trzy lata temu. Przyjechała do mnie do Warszawy, by wynająć taksówkę, miałem firmę i wynajmowałem samochody. Piękna kobieta, zakochałem się w niej, a ona wzięła mnie na litość, że jest samotną matką, że ma dzieci z pierwszego małżeństwa, że ma długi. Było super, ale potem się okazało, że to była jej maska – ocenił mężczyzna. Jak dodał, kobieta rzekomo miała zażywać narkotyki i go „niszczyć”.

32-latka zupełnie inaczej przedstawia sprawę. – Mój mąż to toksyczny i niebezpieczny człowiek. Zrobi wszystko, żeby mnie dręczyć dalej, żeby mnie zniszczyć – powiedziała. – Będę walczyć o córeczkę. Walczę od początku! To był impuls, przeszłam załamanie nerwowe, mąż znęcał się psychicznie nad nami i fizycznie, co potwierdziły moje dzieci z pierwszego małżeństwa – dodała.

32-latka zapowiada walkę o dziecko. „Robię wszystko, co mogę”

Matka Sary podkreśliła, że żałuje swojej decyzji i zamierza walczyć, aby odzyskać dziecko. – Robię wszystko, co mogę, cały program realizuję i plan działania z paniami z MOPR, mam od nich ogromne wsparcie i modlę się do Boga, żeby odzyskać swoje dziecko. Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło tamtego dnia, to był impuls, zostałam sama bez środków do życia, bez dachu nad głową, znów słyszałam wyzwiska, groźby, obelgi, zwyczajnie przeszłam załamanie psychiczne, nie myślałam racjonalnie, dlatego oddałam Sarę siostrom zakonnym, by była bezpieczna – powiedziała w rozmowie z „Faktem”.

– W tym wszystkim najbardziej szkoda mi córki, mojej malutkiej kruszynki, której nie mogę przytulać do snu. Wie pani, jak jest naprawdę ciężko, jak bardzo tęsknię i żałuję, że podjęłam tak drastyczną decyzję? Ale wtedy nie myślałam racjonalnie, byłam już tak wykończona psychicznie. Teraz wiem, że mogę liczyć też na siostrę Lucjanę i moich rodziców, którzy dadzą nam mieszkanie, abym mogła z dziećmi mieć spokój i swoje miejsce – dodała kobieta.

Czytaj też:
Tu dziecięcy płacz jest nowym początkiem, a alarm wywołuje radość. Tak działają okna życia
Czytaj też:
Prokuratura o szczegółach sprawy głodzonej trzylatki. „Lodówka była pełna jedzenia”

Źródło: WPROST.pl / „Fakt”