W ramach amerykańskich obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, w obecności prezydenta USA Baracka Obamy, w siedzibie ambasady Izraela, pośmiertnie uhonorowano medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata" polskie małżeństwo Walerego i Maryli Zbijewskich.
Walery Zbijewski to rodzony brat mojej babci ze strony mamy – Franciszki ze Zbijewskich Bielińskiej. Był moim ciotecznym dziadkiem, ale utarło się w rodzinie, żeby mówić o nim per „Wuju” – tak, jak mówiła, moja śp. Mama. Wraz z wujem pośmiertnie uhonorowano również jego żonę Marylę, de domo Prosnak, pianistkę.
Wujostwo podczas okupacji niemieckiej ukrywali pięcioletnią Polkę żydowskiego pochodzenia. Była to córka znajomych jeszcze z okresu II Rzeczypospolitej Żydów, państwa Fersterów (on miał na imię Mieczysław). To właśnie o niej, kilkuletniej Elżuni Wilk oraz odwadze Walerego i Maryli Zbijewskich mówił w przemówieniu 27 stycznia 2016 roku prezydent Obama.
Ciekawe, że wuj Walery z którym miałem dobry kontakt, nigdy jakoś nie opowiadał o swoim i wujenki Maryli wojennym bohaterstwie. Czy dlatego, że uważał, iż o oczywistych odruchach, postawach, zrachowaniach mówić nie wypada? A przecież opowiadał mi wiele rzeczy z historii. Godziny z nim były o tyle wyjątkowe, że w przeciwieństwie do innych dorosłych, traktował mnie nie jak dziecko, nie pytał "co słychać w szkole", tylko mówił o historii czy po prostu o życiu. Do mnie – 8-10 latka – jak do osoby dorosłej.
Wuj Walery jako licealista, wraz z całą swoją klasą, poszedł bić się o niepodległość i granice Państwa Polskiego z Armią Czerwoną. Na ćwiczeniach okazało się, że świetnie strzela i tak został niespodziewanie dla siebie strzelcem wyborowym. Opowiadał, jak zabił „swojego„ pierwszego wroga. Był to też – jak on – strzelec wyborowy tyle, że sowiecki. Wuj wypatrzył go na dzwonnicy kościoła, gdy strzelał do naszych. Po pół wieku od tego wydarzenia mówił do mnie rzeczy, których wtedy nie rozumiałem, a pojąłem wiele lat później. Gdy zabił tego czerwonoarmistę pomyślał „zabiłem człowieka”.
„Ale to był bolszewik” – zdziwiony zwróciłem się do wuja. Jednak wuj w niewiele starszym od siebie żołnierzu sowieckim widział człowieka...
Gruntownie wykształcony, po doktoracie we Francji (z zakresu ekonomii na Uniwersytecie w Grenoble) pracował w II RP na bardzo wysokim stanowisku w NBP. Uwielbiał grać w tenisa – grał na tyle dobrze, że potrafił dojść do finału ogólnopolskich turniejów.
Był przedstawicielem polskiej patriotycznej inteligencji, której rzezi dokonali podczas II Wojny światowej: wróg ze Wschodu i wróg z Zachodu.
Do dzisiaj żyje trzech jego wnuków: w Polsce Kamil i Witek Zbijewscy, a w USA Wojtek Zbijewski. No i ja, wnuk cioteczny, jakże dumny z takiego przodka...
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.