Poseł grypsujący

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sprawa Andrzeja Leppera ujawnia lukę w polskim prawie
Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora nie przewiduje bowiem sytuacji, aby poseł mógł zostać skazany na karę pozbawienia wolności. Pytany, czy wyobraża sobie, że będzie przewożony z więzienia do sali sejmowej, Lepper tylko się uśmiecha. Nie miałby nic przeciwko temu, żeby zabierać głos z trybuny sejmowej w więziennym pasiaku zamiast garnituru. Edward Wende, sędzia Trybunału Stanu, uważa, że nie byłoby to konieczne: skazany mógłby odsiadywać wyrok, jego nieobecność w Sejmie byłaby usprawiedliwiona, a na konto wpływałoby uposażenie i poselskie diety.
Wende jest też zwolennikiem zmiany ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. - Mandat parlamentarzysty, który został skazany, powinien automatycznie wygasać, bowiem złamał on ślubowanie, w którym przysięgał "przestrzegać konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej" - uzasadnia Wende.

Artykuł 212 czy 226?
Prawnicy nie są zgodni, czy Lepper powinien odpowiadać za przestępstwo z artykułu 212 kk - jak sugeruje prokuratura - czyli za "pomawianie osoby, grupy osób, instytucji, osób prawnych (...) za pomocą środków masowego komunikowania". Zdaniem prof. Mariana Filara, karnisty z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, zaatakował on polityków i dlatego powinien odpowiadać z artykułu 226, czyli za zniewagę funkcjonariusza publicznego. Artykuły 212 i 226 przewidują różne kary: pierwszy - grzywnę, karę ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch, drugi - karę pozbawienia wolności do roku. Większość prawników, z którymi rozmawialiśmy, sądzi, że Lepper zostanie skazany na karę więzienia w zawieszeniu, na przykład na pięć lat. W ten sposób byłby "spacyfikowany" do końca kadencji Sejmu. Będzie też zapewne skazany na karę grzywny; może ona wynieść od 100 zł do 720 tys. zł.
Wielu posłów ma zastrzeżenia do stanowczości prokuratury w sprawie Leppera.
- Lepper wcześniej wielokrotnie lżył członków rządu Jerzego Buzka. Także OPZZ specjalizowało się w formułowaniu absurdalnych oskarżeń przeciw poprzedniemu gabinetowi. I nic się nie działo. Dopiero kiedy zaatakowano ministrów z SLD, prokuratura podjęła działania - zauważa Lech Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. Nie tylko on uważa, że akt oskarżenia powinni wnieść do sądu pokrzywdzeni, a nie prokurator. - Dzisiaj skaże się Leppera za plecenie andronów, a jutro kogoś innego za to, że mówił prawdę - dodaje Kaczyński. - Nie czepiałbym się, że w przeszłości nie było stosownych działań prokuratury. Wolałbym, by w przyszłości każdy polityk popełniający przestępstwo był przykładnie ukarany - uważa Bronisław Komorowski, poseł Platformy Obywatelskiej.

Casus Lingensa
- Spodziewam się uniewinnienia. Trochę spraw sądowych w życiu miałem: sędziowie byli różni, ale większość kierowała się zdrowym rozsądkiem i literą prawa - mówi Lepper. Jest przekonany, że nie naruszył prawa, a gdyby sąd orzekł co innego, zawsze może się odwołać do trybunału w Strasburgu. Ma jednak nadzieję, że polskie sądy nie będą chciały się kompromitować na europejskim forum.
Lepper powołuje się na orzeczenie trybunału w sprawie byłego kanclerza Austrii Brunona Kreisky’ego. W 1975 r. Peter Lingens w piśmie "Profil" zarzucił Kreisky’emu, że wziął w obronę polityka podejrzanego o przynależność do SS. Kreisky wniósł oskarżenie prywatne. Sąd skazał dziennikarza na grzywnę. Lingens odwołał się do Trybunału Europejskiego, który w 1986 r. przyznał mu rację. "Granice dopuszczalnej krytyki są znacznie szersze w wypadku polityka niż zwykłego obywatela. Polityk wystawia się świadomie na uważną kontrolę swych zachowań i postępków zarówno przez dziennikarzy, jak i publiczność" - napisano w sentencji orzeczenia trybunału.

Więcej możesz przeczytać w 1/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.